- Jak można pisać takie bzdury - oburzył się Trojan. - Zapewniam, że żadnej pomocy z Ostrowa nie było. Nie było nawet żadnych rozmów, a nawet jakby były, to bym z takiego sprzętu nie skorzystał, bo mam swój, który jest wystarczająco szybki - dodał żużlowiec PSŻ-u.
Podejrzenie mógł wzbudzić fakt, że Trojan tydzień wcześniej w meczu z Ostrowem zdobył punkt, tydzień później poprowadził swój zespół do zwycięstwa. - Przecież każdy, kto oglądał mecz z Intarem Lazur widział, że byłem szybki i prowadziłem z Harrisem, ale dopadł mnie defekt i coś stało się z silnikiem, który później już nie jechał. Ale już w poniedziałek byłem u moich mechaników - Jacka Filipa z Częstochowy i Darka oraz Ryszarda Pieli z Rzeszowa, którzy przygotowali sprzęt w taki sposób, że mogłem zdobyć tyle punktów. Im dziękuję za pomoc, a nie klubowi z Ostrowa - wyjaśnił Trojanowski, który całą sprawą jest zdruzgotany. - Nikt z tej gazety nawet się ze mną nie skontaktował, żeby potwierdzić tę informację. Nigdy nie korzystałem ze sprzętu z innego klubu i nie mam zamiaru tego robić - zakończył.
Również Klub Motorowy Ostrów zaprzeczył doniesieniom gazety. - Jak ktoś nie potrafi przegrywać, to wszędzie szuka usprawiedliwienia, tylko nie tam gdzie powinien. Zdecydowanie zaprzeczam tym doniesieniom i nie mam nic więcej do dodania - słowa prezesa KMO, Janusza Stefańskiego najlepiej podsumują całą sytuację.