Chris Holder dla SportoweFakty.pl: Mam nadzieję, że niektórzy otworzą oczy

Znakomita dyspozycja Chrisa Holdera znacznie przyczyniła się do wyjazdowego zwycięstwa Unibaksu Toruń w Częstochowie. Australijczyk nie zaznał na częstochowskim owalu goryczy porażki i zawody zakończył z dorobkiem trzynastu oczek i dwóch bonusów.

Torunianie w niedzielę pokonali na wyjeździe Dospel Włókniarz Częstochowa 52:38. Anioły swoją wyższość udokumentowały w końcówce spotkania bowiem do dwunastego wyścigu rezultat oscylował w granicach remisu. O tym komu należą się dwa meczowe punkty dobitnie przekonały biegi nominowane, w których Lwy były tylko tłem dla rywali. - Wszystko zagrało perfekcyjnie. Częstochowianie byli osłabieni brakiem bardzo dobrego zawodnika, jakim jest Grigorij Łaguta. Chcieliśmy bardzo wygrać i myślę, że każdy z naszych zawodników spisał się bardzo dobrze. Byliśmy świetnie dysponowani i cieszymy się z wygranej - podkreślał w rozmowie ze SportoweFakty.pl, główny architekt wyjazdowej wygranej Aniołów, Chris Holder.

Podopieczni Mirosława Kowalika po słabszym początku sezonu i porażkach ze Stalą Gorzów i Stelmetem Falubazem Zielona Góra powoli wchodzą na właściwe obroty. Po wygranej w prestiżowej konfrontacji o prym na Pomorzu z Polonią Bydgoszcz, torunianie poszli za ciosem pod Jasną Górą. - Początek sezonu nie był dla nas najlepszy. Teraz wszystko się rozkręca i jest coraz więcej jazdy - tłumaczy Australijczyk. - Zaczęła się liga szwedzka do tego dochodzą starty w Anglii. Jeździmy coraz lepiej i mam nadzieję, że to będzie dobry prognostyk na dalszą część sezonu. Liczę na to, że w kolejnym meczu znów odniesiemy zwycięstwo.

Żużlowe środowisko powoli otrząsa się po tragicznej informacji o śmierci Lee Richardsona. Podczas prezentacji poprzedzającej niedzielny pojedynek nad częstochowskim parkingiem zawisła okazała flaga z podobizną Brytyjczyka, a zawodnicy do kibiców wyjechali w czarnych koszulkach upamiętniających 33-latka. Bardzo miło Anglika wspomina również Chris Holder. - Lee był prawdopodobnie najszybszym zawodnikiem na starcie. Był bardzo dobrym zawodnikiem i co ważne podkreślenia również jeżdżącym bardzo fair. Dużo razem startowaliśmy. Nawet, gdy ktoś go wyprzedzał, to Lee nigdy nie powodował żadnych niebezpiecznych sytuacji i jeździł bardzo bezpiecznie. Zawsze zwracał uwagę na bezpieczeństwo na torze. Był bardzo dobrym człowiekiem i to był z pewnością szok dla wszystkich, gdy dowiedzieli się o tym, że nie żyje. Sam bardzo dobrze poznałem go przez ostatnie trzy, cztery lata. Jak widziałem wpisy fanów w internecie i specjalną oprawę, gdy przyjechałem tutaj, to było mi naprawdę smutno. Widok jego mechaników w parkingu, to przykre uczucie. Teraz nic już tego nie zmieni. Każdy chcę pomóc jego rodzinie i w zasadzie w tej sytuacji nie możemy już zbyt wiele zrobić - rozkłada bezradnie ręce uczestnik cyklu Grand Prix.

Śmierć Anglika, to niepowetowana strata dla całego żużlowego środowiska. O tym, jak wielką sympatią cieszył się w Częstochowie pokazuje choćby liczba zniczy, które zapłonęły pod klubową ścianą, gdzie powstała tablica oddająca hołd Richardsonowi. - To ogromna strata dla całego żużla. Świadczy o tym choćby fakt, że podczas tego meczu wszyscy wykrzykiwali jego imię i nazwisko. Był znakomitym zawodnikiem i przede wszystkim człowiekiem. Często spotykaliśmy się na lotnisku i cały czas rozmawialiśmy. Był jednym z najlepszych angielskich zawodników - zauważa Holder.

Po tragicznych wydarzeniach na torze we Wrocławiu ponownie rozgorzała dyskusja na temat bezpieczeństwa na torach żużlowych. Holder zwraca uwagę, że chęć zwycięstwa często przedkładana jest nad zdrowie zawodników. - Myślę, że tory żużlowe są bezpieczne, co nie zmienia faktu, że mogą być bezpieczniejsze. Mogę przytoczyć nawet przykład z tego meczu. Na początku tor nie wyglądał najlepiej i mając w pamięci wydarzenia z zeszłego tygodnia przekazano arbitrowi, że nie będziemy czuć się w pełni komfortowo na tym torze. Potrzeba było czasu, aby niektórzy się z tym zgodzili, a po kilku kosmetycznych pracach okazało się, że nie zanotowaliśmy jednak żadnego niebezpiecznego wypadku i jazda sprawiała nam radość. Mam nadzieję, że niektórzy otworzą oczy na pewne rzeczy. Możemy bowiem odnieść poważne kontuzje i nawet zginąć na torze. Mam nadzieję, że nasze opinie będą bardziej respektowane przez niektóre osoby - piekli się "Kangur".

24-latek zapewnia również, że nie pozostaje obojętny wobec tragedii, jaka spotkała rodzinę Lee Richardsona i oferuję swoją pomoc. - Oczywiście, jestem skory do każdej pomocy. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wspomóc jego rodzinę. Cały czas o tym wypadku się mówi. Za parę tygodni, gdy niektórzy ludzie przemyślą i zrozumieją do czego doszło, na pewno zostanie ustalone, jak uczcić jego pamięć. Mogę zagwarantować, że wezmę w tym swój udział - kończy Chris Holder.

Źródło artykułu: