- Spodziewałem się, że w Gnieźnie wystąpimy w innym składzie. Ja miałem inną koncepcję, trener zrealizował swoją. Staram się nie wtrącać i pozostawiam takie decyzje dla niego. Przed meczem w Gnieźnie wiedziałem, że tak czy inaczej Orzeł przegra. Podchodząc do sprawy pod względem biznesowym nie było różnicy przegrać do 15 czy do 40. Moim zdaniem w Gnieźnie powinni byli wystąpić zawodnicy, którzy nie mieli okazji sprawdzić się w spotkaniach kontrolnych. To było potrzebne w kontekście przygotowania do meczu z Lublinem. Trener podjął jednak inną decyzję. Jeśli teraz będzie porażka u siebie w najbliższym pojedynku to będzie problem - powiedział dla SportoweFakty.pl Witold Skrzydlewski.
Zdaniem głównego sponsora Orła Łódź jego zawodnikom zabrakło w Gnieźnie determinacji. - Gniezno wygrało nie tylko dlatego, że ich zawodnicy byli lepsi. Gospodarze ścigali się na granicy faulu, nie brakowało im odwagi. Niektórym naszym zawodnikom tej cechy wyraźnie brakuje. Gdybym dzisiaj miał obstawiać, kto wygra mecz w Łodzi, to dałbym większe szanse gościom. Uważam, że 60 proc. szans jest po stronie przyjezdnych, bo mają zwyczajnie lepszą drużynę.
Witold Skrzydlewski spodziewa się, że trener Janusz Ślączka postawi w niedzielę na zawodników, którzy walczyli w spotkaniu pierwszej kolejki. - Nie wiem jaki będzie skład na ten pojedynek. Prawdopodobnie wystąpimy w takim samym zestawieniu jak w Gnieźnie. Nie widziałem, żeby trener testował innych zawodników niż tych, których widzieliśmy w ostatnim pojedynku.
Sponsor Orła zapewnia, że nie będzie wtrącał się w kompetencje szkoleniowca. -
Raz w życiu wtrąciłem się w takiej kwestii trenerowi. To było za czasów śp. Zdzisława Ruteckiego. Poprosił mnie wówczas zawodnik o miejsce w składzie na mecz. Chodziło o udział Krzysztofa Stojanowskiego w meczu w Krośnie. Stojanowski pojechał wówczas na jeden punkt, a do tego panowie wzajemnie sobie nawymyślali. Od tamtego momentu powiedziałem sobie, że nigdy się w takie sprawy nie wtrącę.
Witold Skrzydlewski oczekuje od swojej drużyny ambitnej postawy. Zawodników mają mobilizować premie finansowe. - Mnie interesuje mecz z Lublinem. Pan trener musi myśleć. W ubiegłym roku drużyna i trener bawili się żużlem za moje pieniądze. W tym roku wymagam jazdy, a nie zabawy. Postawiłem drużynie cele finansowe. Za awans do pierwszej czwórki otrzymają 150 tysięcy złotych premii. Jeśli wywalczą miejsce w barażach to dostaną 300 tysięcy złotych. Gdyby jakimś cudem udało im się awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej to otrzymają 500 tysięcy złotych. To są dodatkowe pieniądze, które powinny ich motywować. Teraz pozostaje kwestia czy ci żużlowcy mają w sobie na tyle ambicji, żeby walczyć o pierwszą czwórkę i dodatkowe pieniądze czy dojdą do wniosku, że nie warto się wysilać. Jeśli mają celować w walkę o utrzymanie to mogą się zdziwić, bo za mecze barażowe o utrzymanie im nie zapłacę. Uważam, że powinni podejść do tematu poważnie.
Witold Skrzydlewski dla SportoweFakty.pl: Wymagam jazdy, nie zabawy
Żużlowcy Orła Łódź stawiali silny opór faworyzowanemu Startowi Gniezno w pierwszej kolejce rozgrywek. Witold Skrzydlewski mimo to nie jest usatysfakcjonowany i spodziewa się porażki swoich zawodników w meczu z lublinianami.