Grigorij Łaguta - łagodna Bestia ze Wschodu

Ma 27 lat, żonę Oksanę i syna Grega. W trakcie sezonu mieszka w Daugavpils i pilnie wypełnia obowiązki przykładnego męża oraz ojca. Grzeczny, skromny chłopiec z duszą wojownika. Grigorij Łaguta - fenomen Speedway Ekstraligi 2011.

Rune Holta stał się bohaterem Częstochowy, gdy w 15. biegu na stadionie Polonii Bydgoszcz przyjechał przed plecami Grzegorza Walaska i w ten sposób uchronił Włókniarza przed degradacją do I ligi. Po sezonie finanse zadecydowały, że Norweg z polskim paszportem trafił do Unibaksu Toruń. Dotychczasowy pracodawca Holty zaczął rozglądać się za jego następcą. Marian Maślanka kusił między innymi Andreasa Jonssona, jednak ten wybrał ofertę zielonogórzan. Podstawiony pod ścianą wieloletni sternik Włókniarza bez wątpienia dokonał w Częstochowie transferu dekady - sprowadził z Lokomotivu Daugavpils Grigorija Łagutę.

W kontekście startów we Włókniarzu o "Griszy" w kuluarach mówiło się już jakiś czas temu, jeszcze wtedy, gdy Lwy posiadały bogatego sponsora, który był w stanie spełnić wszelkie zachcianki. Jednak Łaguta trafił w biało-zielone szeregi dopiero przed sezonem 2011 i od razu postawiono go przed trudną próbą bycia liderem ekstraligowej ekipy. Rosjanin znany był z waleczności, ambicji i zadziorności na torze. Spodziewano się ułańskich szarży z jego strony. To, co jednak wyprawia 27-latek przechodzi wszelkie oczekiwania i niełatwo opisać to słowami. Przydomek "Bestia ze Wschodu" zrodził się nie bez przyczyny. Już po kilku meczach Częstochowę ogarnęła "Łagutomania".

27-letni lider Włókniarza Częstochowa

Było marcowe popołudnie, gdy po raz pierwszy przyszło nam się spotkać twarzą w twarz ze starszym z braci Łagutów. Rozgrzewał swoją maszynę przed rozpoczęciem treningu, gdy postanowiliśmy się z nim zapoznać. Miły, uśmiechnięty i przede wszystkim niesamowicie skromny. Po treningu bez problemów zgodził się udzielić nam wywiadu, który zresztą musieliśmy powtórzyć dwa dni później ze względu na awarię sprzętu nagrywającego. W obu przypadkach spokojnie i cierpliwie łamaną polszczyzną udzielał odpowiedzi na każde pytanie. Co przede wszystkim zwróciło naszą szczególną uwagę to skromność, jaką chlubi się Łaguta. Ten uprzejmy, kulturalny człowiek, od którego bije nieziemski spokój, potrafi być jednak bezwzględnym egzekutorem.

- "Grisza"! Będziesz mistrzem świata! Zobaczysz, już niebawem! - krzyczał ktoś do Łaguty, gdy po spotkaniu Włókniarza z Caelum Stalą Gorzów wychodził na murawę podziękować kibicom za doping. - Dziękuję - odparł jedynie z uśmiechem na ustach i pobiegł w kierunku fanów, aby razem z nimi celebrować zwycięstwo. Nie byle jakie zwycięstwo, bo wywalczone właśnie przez niego w decydującym momencie (Łaguta w 15. biegu pokonał Golloba i Pedersena, dzięki czemu Włókniarz wygrał 46:44 - dop.) - Nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak on to zrobił, jak on przedarł się obok Nickiego Pedersena. Zauważyłem tylko, jak podkurczył ręce, wręcz skulił się na motocyklu i o centymetry mijając bandę przemknął na prowadzenie. Jest tylko jeden zawodnik na świecie, który potrafi tak fantastycznie jeździć po szerokiej. Jest to Grigorij Łaguta, który w tym aspekcie już jest mistrzem świata - komplementował po niewiarygodnej akcji swojego podopiecznego menadżer Lwów Jarosław Dymek. Trudno dziwić się słowom Dymka, bo tak blisko płotu jak Grigorij nie jeździł nawet nasz polski profesor żużla Tomasz Gollob.

Opisywana przez Jarosława Dymka szarża Łaguty (fot. Jacek Winiarski)

Grigorij Łaguta dawno zamknął usta wszystkim sceptykom, którzy wróżyli mu problemy w Speedway Ekstralidze. Zawodnik, który siedmiokrotnie znalazł się w 7. kolejki naszego portalu, nigdy nie odpuszcza rywalom. Jego niektóre akcje przyprawiają o dreszcze, ale wbrew temu, co się obawiano, są bezpieczne. Łaguta nie spowodował w tym sezonie żadnej kraksy, ba, nie otrzymał nawet upomnienia od sędziego, a przecież tak głośno wieszczono, że Maślanka sprowadził do Częstochowy jeźdźca bez głowy. W rzeczywistości do Częstochowy trafił niewiarygodny talent, którego po sezonie będzie pod Jasną Górą piekielnie trudno zatrzymać. Nie ma wątpliwości, że "Grisza" w ofertach będzie mógł przebierać. Aczkolwiek, co podkreśla sam zawodnik i klub, dobrze czuje się on w częstochowskim środowisku. Ze strony klubu może liczyć na pomoc w każdym zakresie. Dla kibiców Włókniarza stał się natomiast bożyszczem, idolem, światełkiem w tunelu na lepsze jutro dla ich ukochanej drużyny. Fani nie chcą nikogo innego. Grigorij to docenia.

Jeździec ze Wschodu od początku sezonu znajduje się w wysokiej formie. Jest czołową postacią zespołów, które reprezentuje. Co dla niego najistotniejsze, przebojem wdarł się do najsilniejszej żużlowej ligi świata. Jego motto, "trzeba trzymać gaz", stara się w każdym wyścigu wdrażać w życie. Potrafi pojechać drużynowo, udźwignąć na swoich barkach ciężar rywalizacji, dostarczając przy tym wyśmienitych dla oka żużlowych akcji. A po zawodach, mimo, że ma ku temu powody, nie chodzi z wysoko podniesionym czołem, tylko uśmiechnięty rozdaje autografy i nikomu nie odmawia wspólnego, pamiątkowego zdjęcia.

Idol częstochowskich kibiców - "Grisza" Łaguta

Statystyki Grigorija Łaguty w Speedway Ekstralidze:

Liczba spotkań: 14

Wyścigów: 75

1. miejsca: 38

2. miejsca: 15

3. miejsca: 11

4. miejsca: 4

Defekty: 7

Upadki: 0

Wykluczenia: 0

Zerwane taśmy: 0

Ilość punktów: 155

Bonusów: 9

Śr./bieg.: 2,187 (ósma średnia w lidze)

KSM: 8,75 (w sezonie 2011 Łaguta legitymuje się KSM-em 7,57)

Źródło artykułu: