Dlaczego Magosi nie dojechał do Daugavpils?

 / Na zdjęciu: Norbert Magosi
/ Na zdjęciu: Norbert Magosi

W niedzielę w Daugavpils miał odbyć się mecz I ligi pomiędzy miejscowym Lokomotivem i Lechmą Poznań. Spotkanie nie doszło do skutku, bo Skorpiony stawiły się w zdekompletowanym składzie i Łotysze wygrali walkowerem.

W składzie poznaniaków zabrakło Norberta Magosiego, który dzień wcześniej w Miszkolcu startował w II rundzie Indywidualnych Mistrzostw Węgier i - jak poinformował działaczy Lechmy - nabawił się kontuzji, która uniemożliwiła mu jazdę na Łotwie.

- O tym, że Magosiego nie będzie dowiedzieliśmy się, gdy byliśmy już w Daugavpils. Jedynym zawodnikiem, który mógłby nam pomóc był Richard Speiser (podpisał przed sezonem tzw. kontrakt warszawski - dop. red.), który chętnie przyjechałby na ten mecz, ale ma na Łotwę 22 godziny jazdy i nie byłoby szans, żeby zdążył - wyjaśnia w rozmowie z naszym portalem Jarosław Lewandowski, wiceprezes klubu.

Zdaniem poznańskiego działacza sytuacja z absencją Węgra nie jest klarowna. - Po powrocie do kraju oglądam zdjęcia na waszym portalu i widzę, że Magosi stoi na podium w Miszkolcu, a nawet radośnie oblewa dziewczynę szampanem. I nie wygląda na ciężko kontuzjowanego. Coś jest nie tak - przyznaje. - W sobotę dostał na konto pieniądze na przejazd na Łotwę i wynagrodzenie za punkty, więc nie ma mowy, żeby odmówił jazdy ze względu na zaległości finansowe, tym bardziej, że w stosunku do niego mamy najmniejsze zobowiązania, bo mało jeździł - zapewnia.

Walkower komplikuje i tak już niezwykle trudną sytuację finansową klubu ze stolicy Wielkopolski. - Ponieśliśmy koszty, bo każdy dostał na przejazd, zapewniliśmy też wszystkim hotel w Daugavpils - wyjaśnia Lewandowski. A poznaniaków czeka jeszcze kara za oddanie meczu walkowerem, która wynosi 50 tys. zł.

- Czekamy na wyjaśnienia ze strony Magosiego, na zwolnienie lekarskie. Jeśli dostaniemy karę, a Magosi nie przedstawi wiarygodnego usprawiedliwienia, to na pewno to odczuje - zapowiada wiceprezes klubu. - Na koniec powiem tylko, że Janusz Ślączka próbował namówić Węgra, żeby po prostu przyjechał do Daugavpils, aby zawody się odbyły, ale bez rezultatu.

Zobacz zdjęcia, o których mówi Jarosław Lewandowski --->>>

Komentarze (0)