Nie pomyślałem, że to junior - wypowiedzi po meczu Speedway Wanda Kraków - ŻKS Ostrovia Ostrów Wlkp.

Speedway Wanda Kraków uległa liderowi z Ostrowa Wlkp. w niedzielnym meczu II ligi. Krakowian prześladował w tym meczu duży pech, co nie umniejsza jednak sukcesu gości. W spotkaniu nie zabrakło kontrowersji i sprzecznych ocen wydarzeń torowych.

Jan Grabowski (trener ŻKS Ostrovia Ostrów Wlkp.) Decyzje sędziego? Poproszę o następne pytanie. Mieliśmy więcej szczęścia, bo byliśmy zespołem lepszym, wygraliśmy zasłużenie. Cieszę się, że dobrze i równo pojechał cały zespół, to dało nam zwycięstwo. Naszym celem jest awans i do tego dążymy.

Mariusz Staszewski (ŻKS Ostrovia Ostrów Wlkp.): Myślę, że przeciwnicy nie spodziewali się wcale, że będą rządzić, bo wiedzieli, że mamy wyrównaną i dosyć mocną drużynę. W trakcie zawodów szczęście nam bardziej sprzyjało. Co do wykluczenia - nie zwróciłem uwagi na to, że jedzie tam junior, bo gdyby to był starszy zawodnik, to pojechałby trochę szerzej albo do krawężnika, a nie uparł się na swój tor jazdy. Pokazywałem przecież, że będę jechał przy krawężniku, miałem tam miejsce. Bardzo różne pola startowe były, poza tym tor bardzo dobry.

Adrian Gomólski (ŻKS Ostrovia Ostrów Wlkp.): W pierwszym biegu straciłem na próbie ukradzenia startu, sędzia przytrzymał i sam sobie zaszkodziłem. Następne dwa biegi miałem niezłe, ale dopiero przed ostatnim startem zmieniłem motocykl. Wiedziałem, że jest szybki i powiem nieskromnie - byłem pewien, że wygram. Może gdybym jechał na nim od początku zawodów, nie przegrałbym żadnego biegu.

Christian Ago (Speedway Wanda Kraków): Przeciwnicy wcale nie byli i nie są aż tak mocni, to u nas wydarzyło się tyle złego na raz, mieliśmy o wiele za dużo pecha - dlatego tyle przegraliśmy. Prawie każdy z nas miał dzisiaj zły dzień – Kenni dotknął taśmy, miał defekt i upadek, Mads nie miał szybkości w motocyklu, ja miałem olbrzymie problemy ze sprzętem - po prostu nic nie dało się zrobić. Zresztą tor był dzisiaj twardy, nie taki, jak lubimy, nie dało się w ogóle jechać po zewnętrznej, tylko przy kredzie.

Patryk Pawlaszczyk (Speedway Wanda Kraków): Ból jeszcze trochę doskwiera, szczególnie wtedy, gdy podnoszę motocykl. Z każdym kolejnym dniem powinno być lepiej. Szkoda tej kontuzji, bo przez miesiąc siedziałem w domu zamiast jeździć. W pierwszych dwóch meczach sprzęt nie był do końca dobrze ustawiony, oddałem silniki do majstra w Rzeszowie i wszystko zaczęło działać dobrze.

Komentarze (0)