- Chcemy podziękować działaczom Orła Łódź za ciepłe słowa i solidarność z naszym klubem w trudnych chwilach - mówi członek zarządu Startu Arkadiusz Rusiecki. - To dla nas bardzo ważne. Na temat niedzielnego meczu ligowego w ramach dziesiątej rundy drużynowych mistrzostw drugiej ligi z Orłem Łódź, niewiele możemy w tej chwili powiedzieć. Już kilkanaście godzin po powrocie z Ukrainy, w ubiegłym tygodniu, informowaliśmy żużlową centralę, że nie ma sposobu na rozegranie tego spotkania w planowym terminie. Niedzielny turniej, który odbywał się na naszym torze, nic w tej materii nie zmienił. Ratowanie klubu z pogorzeliska potrwa przecież znacznie dłużej niż tydzień, dwa lub trzy. Nasi zawodnicy występowali w tym turnieju na sprzęcie pożyczonym ze szkółki i od swoich kolegów. Nie jest to niestety sprzęt pozwalający na sensowną rywalizację w lidze. Jeśli więc ktoś mimo wszystko podejmie decyzję o rozegraniu niedzielnego meczu zgodnie z terminarzem, to i tak z całą pewnością do niego nie dojdzie.
- Wiemy, że być może nasza sytuacja komplikuje plany sterników Orła, ale niestety niewiele jesteśmy w stanie w naszym położeniu zrobić. Nie chcieliśmy i mimo problemów nadal nie chcemy oddawać nikomu ligowych punktów bez walki. Mamy świadomość, że sytuacja jest bezprecedensowa i być może nad stosownymi zapisami w regulaminie będą musieli pochylić się prawnicy GKSŻ, ale mamy nadzieję iż nikt nie odbierze nam punktów "decyzją odgórną" i pozwoli kontynuować sportową rywalizację w lidze - dodaje Rusiecki.
Posiedzenie Głównej Komisji Sportu Żużlowego, która m.in. rozpatrzy wniosek gnieźnian o przełożenie najbliższych spotkań ligowych zaplanowano na środę.