Paweł Zmarzlik na powrót na tor czekał dłużej niż każdej zimy. Wszystko przez makabryczny upadek w sierpniu ubiegłego roku w Bydgoszczy, kiedy podczas finału Srebrnego Kasku doznał urazów uda i kręgosłupa. - Nie jeździłem blisko siedem miesięcy, dlatego zanim wsiałem na motocykl, to miałem pewne obawy - przyznaje. - Kiedy jednak wykonałem próbny start, to o wszystkim zapomniałem. Cieszyłem się jazdą. Do sezonu pozostało na tyle dużo czasu, że jestem przekonany, że będę gotowy na maksimum swoich możliwości!
Zmarzlik podkreśla, że przebyte urazy w ogóle nie przeszkadzały mu w jeździe: - Wcześniej próbowałem swoich sił na crossie, dlatego mniej więcej wiedziałem czego mogę się spodziewać. Na szczęście trening wypadł lepiej niż przypuszczałem. Praktycznie w ogóle nie odczuwam skutków upadku i znowu mogę cieszyć się jazdą. Wszystko jest dobrze!
Paweł Zmarzlik cieszy się z powrotu na tor
Zawodnik, który w nadchodzącym sezonie po raz ostatni będzie ścigał się jako junior nie stawia przed sobą konkretnych celów. - Najważniejsze, żeby sezon zakończyć cało i zdrowo. Jeśli zdrowie będzie dopisywało, to wyniki też będą, co pokazałem rok temu. Jedynym moim celem jest w każdych zawodach prezentować wysoką i równą formę. Nie ukrywam, że fajnie byłoby zakończyć ściganie wśród młodzieżowców sukcesem w turnieju indywidualnym, bo w drużynie osiągnąłem już wszystko - tłumaczy.
Ponadto dodaje, że szczególnie mocno zależy mu na udanych występach w parze z młodszym bratem - Bartoszem, dla którego będzie to pierwszy sezon w składzie Stali w lidze: - Obaj jesteśmy w stanie zdobywać dużo punktów, a poza tym doskonale rozumiemy się na torze. Uważam, że to może być naszą siłą.