Joanna Skrzydlewska: Szczęście się już do nas uśmiechnęło

W niedzielę Orzeł Łódź pokonał KSM Krosno 52:38. W barwach łódzkiej drużyny pojawiło się dwóch nowych zawodników. Między innymi o ich debiucie, pechowym wyjeździe Startu Gniezno na Ukrainę i stanie zdrowia kontuzjowanego Zdenka Simoty opowiada honorowy prezes Orła Łódź - Joanna Skrzydlewska.

Magdalena Skorupska: W końcu drużyna Orła zaczęła wygrywać.

Joanna Skrzydlewska: Udało się. Myślę, że ten limit pecha przez naszą drużynę został wykorzystany w tych trzech kolejnych meczach przegranych jednym punktem i teraz szczęście się już do nas uśmiechnęło. Kolejne mecze, to mam nadzieję, zwycięstwa i odrabianie strat z tych przegranych jednym punktem. Dwa zostały już odrobione - z Opolem i z Krosnem. Został jeszcze do odrobienia mecz z Miskolcem, ponieważ raczej nie liczę na punkt bonusowy w meczu ze Startem Gniezno.

Trudno przewidzieć jak potoczą się dalej losy Gniezna po tym co przytrafiło im się na Ukrainie.

- To co im się przytrafiło jest straszne. Ogromnie im współczuję, dlatego, że żadnej drużynie nie życzę takiej sytuacji jaka spotkała drużynę Startu Gniezno. Mam nadzieję, że ta drużyna pozbiera się i skompletuje sprzęt tak, aby w pełni sił przystąpić i w czystej, uczciwej rywalizacji pokonać lub przegrać z nami zbliżający się mecz. Mam nadzieję, że działaczom uda się skompletować sprzęt dla zawodników, bo zawodnicy na całe szczęście są zdrowi i nikomu nic się nie stało. Na pewno są w pełni sił, tylko potrzeba im sprzętu, żeby dalej jeździć.

Gnieźnianie mieli już duże problemy z samym wjazdem na Ukrainę.

- Tak. Wszystkie drużyny, które zaliczyły już wyjazd na Ukrainę mają te same problemy, ponieważ jak dobrze wiemy, mamy od niedawna strefę Schengen, a Ukraina do niej nie należy, stąd ta granica jest tak naprawdę granicą Europy. Myślę, że nas też takie problemy czekają. Dobrze, że nie jesteśmy pierwszymi, którzy tam jadą, więc mamy już wskazówki od pozostałych klubów, że należy wyjechać znacznie wcześniej i uzbroić się w cierpliwość, żeby dojechać tam na czas. Myślę, że do tego nieszczęśliwego wypadku Gniezna mogło przyczynić się to, że oni tak długo stali na granicy. Może ten samochód zbyt długo pracował, był rozgrzany i to spowodowało ten pożar. Ja będę czynić wszystkie możliwe kroki, żeby nasi zawodnicy tą granicę opuścili jak najszybciej. Będziemy swoimi kanałami próbować się dowiedzieć którędy przejechać najlepiej. Nadrobimy nawet 300 - 400 kilometrów w Polsce, aby przejechać tą granicę tam, gdzie jest to najłatwiejsze.

To co się stało jest kolejnym powodem, żeby zastanowić się czy drużyny z zagranicy powinny startować w polskiej lidze?

- Od samego początku byłam przeciwna temu aby drużyny zagraniczne jeździły w polskiej lidze. Nie ma żadnej innej dyscypliny sportu, w której drużyny zagraniczne rywalizują z polskimi. Jeżeli one już mają być, to proszę bardzo, ale niech to będą drużyny z państw Unii Europejskiej, tam gdzie da się pojechać bez problemów. Nie ma problemu, żeby dojechać na Węgry. Nie było problemu, żeby jechać do Czech, na Łotwę. Ukraina chce kiedyś należeć do Unii Europejskiej, ale dopóki ta sytuacja nie ma miejsca, to podróż tam jest męczarnią a nie przyjemnością. Zawodnicy przyjeżdżają bardzo zmęczeni. O ile dobrze pamiętam, to nawet drużyna z Opola czy z Krosna była tam dopiero pół godziny przed rozpoczęciem meczu. Może się też zdarzyć tak, że człowiek w ogóle będzie jechał na marne, bo dojedziemy za późno na miejsce i będzie nas czekał walkower. Myślę, że GKSŻ powinien zwrócić uwagę jakie państwa w chwili obecnej, przy tych regulacjach prawnych jakie są, dopuszcza do startu w drugiej lidze.

Wróćmy do okienka transferowego. W Orle pojawił się między innymi Emil Kramer. W Opolu pojechał dobrze, ale w Łodzi już nie zachwycił.

- Widać, że jest to zawodnik krótkich torów. Najlepiej ściga się w Anglii, w Szwecji różnie mu to wychodzi. Tym razem usprawiedliwię go dlatego, że pierwszy raz w życiu jeździł na łódzkim torze. Nie przyjechał w sobotę na trening ponieważ nie był w stanie i jego pierwszy bieg w tym meczu to pierwszy w ogóle na tym torze. W drugim biegu pokazał, że już wie o co chodzi. Niestety niefortunnie wpadł w dziurę, uderzył w bandę i nie był zdolny do dalszej jazdy. Odczuwał straszny ból w dolnej części pleców, więc stwierdziliśmy, że nie ma sensu, żeby się męczył, ponieważ nie sądzę, żeby jego jazda w takim stanie przyniosła nam jakiekolwiek korzyści. Wierzę, że zrekompensuje swój start w zbliżającym się meczu 6. lipca w Gnieźnie.

Kolejnym debiutantem był Mariusz Konsek.

- W sobotę bardzo mile mnie zaskoczył, ponieważ na treningu wygrywał ze wszystkimi, nawet z seniorami. Widać więc, że nasz junior ma wolę walki. Myślę, że w meczu przede wszystkim zżarła go trema i stres, ponieważ to był jego debiut. Pokazał, że nawet start potrafił wygrać z lepszymi od siebie zawodnikami, natomiast na dystansie jeszcze brakuje mu umiejętności, objeżdżenia i doświadczenia, ale na pewno jest wola walki. Ma dosyć duże umiejętności, tylko przyjdzie odpowiedni moment, kiedy będzie je mógł w stu procentach zaprezentować.

Nowym zawodnikiem jest także Magnus Karlsson.

- Magnus będzie debiutował dopiero 6. lipca w Gnieźnie. Tam właśnie będzie miał swój pierwszy start. Jest to dla nas duża niewiadoma, ponieważ stać go na wiele. Mam nadzieję, że pokaże tam swoje najlepsze umiejętności i będzie jednym z naszych lepszych zawodników podczas tego meczu. To wszystko takie wróżenie na dzień dzisiejszy. Na pewno ma umiejętności podobne do tych, posiadanych przez Erikssona czy Kramera, jest to podobnej klasy zawodnik. Na pewno w dniu dzisiejszym jedynym zawodnikiem, na którym zawsze mogę polegać jak na Zawiszy jest Stanisław Burza, który zawsze wykonuje sto procent tego, co powinien. To jedyny zawodnik do którego nie mam żadnych obiekcji, pretensji, ponieważ wykonuje wszystko świetnie.

Wróćmy jeszcze do kontuzjowanego Zdenka Simoty. W jakiej obecnie jest formie?

- Miałam okazję odwiedzić go w ostatni weekend w Babicach, w miejscu jego zamieszkania. Czuje się znacznie lepiej, nadal codziennie uczęszcza na cztery godziny rehabilitacji, ponieważ mimo wszystko jedna część ciała nadal nie jest w pełni sprawna. Zdenek normalnie chodzi, nawet jeździ samochodem, natomiast niestety to czucie w nodze i w ręce nie jest jeszcze takie jakie powinno być. Ta rehabilitacja ma pomóc w tym, żeby powróciło to co było przed upadkiem. Cały czas nosi też stelaż na szyi, ponieważ ma wszczepione w szyję dwie blaszki metalowe, które do końca życia pozostaną między kręgami, stąd nie może skręcać głową ani w jedną ani w drugą stronę, bo odczuwa straszny ból. Pierwsze sygnały, jakie mamy od jego lekarza są takie, że jeżeli rehabilitacja będzie odbywać się w sposób prawidłowy, nie będzie żadnych komplikacji, to jest szansa, że w październiku lekarz pozwoli mu pierwszy raz usiąść na motor. Nie na zasadzie zawodów, tylko żeby sobie potrenował i pojeździł. Będzie miał jeszcze jeden zabieg, więc to na razie jest jeszcze wielka niewiadoma. Do tego musi dojść jeszcze to, aby ta rehabilitacja przebiegała w stu procentach tak jak to jest założone. Najprawdopodobniej odwiedzi nas 20. lipca na meczu łódzkiej drużyny z Miskolcem, więc kibice będą mogli go spotkać.

Na zakończenie pytanie dotyczące Wojciecha Żurawskiego. W programie zawodów pojawił się jako menadżer Orła. Pełni obecnie jakąś funkcję w klubie?

- Żurawski nie jest menadżerem. Dla mnie menadżer to ten, który reprezentuje interesy zawodników. To osoba, która posiada podpisane aktualne umowy menadżerskie z poszczególnymi zawodnikami. Natomiast nie ma czegoś takiego jak menadżer drużyny, dla mnie nie ma takiego pojęcia. Bo kim jest menadżer drużyny? Jakie może mieć obowiązki? Nie ma w klubie takiej funkcji. Żurawski żadnej funkcji w klubie obecnie nie pełni, ponieważ nie ma podpisanej żadnej umowy. Ponieważ jest byłym zawodnikiem, jeździł kilka lat w Łodzi, sprawował się raz lepiej, raz gorzej, pamiętamy jak to było, na pewno zawsze wyciągał pomocną dłoń do łódzkiej drużyny. Zachowywał się w stosunku do klubu bardzo profesjonalnie. Raczej nie miał szansy startów w drużynie Grudziądza, bo tam są już lepsi od niego zawodnicy. Jest mu bliski żużel, bardzo się nim interesuje stąd pojawił się ponownie w łódzkim klubie. Zna tych zawodników, miał przyjemność z nimi jeździć. Bardzo się cieszymy, że zechciał nam pomóc. W chwili obecnej jest to jednak pomoc społeczna i przyjacielska i przynosi efekty.

Źródło artykułu: