To już zwyczaj, że na około godzinę przed rozpoczęciem meczów, obie drużyny mają prawo do wyjścia na tor i dokładnego sprawdzenia nawierzchni. W praktyce wygląda to tak, że na tor wychodzi jednocześnie kilkadziesiąt osób, bo każdemu zawodnikowi towarzyszą wszyscy mechanicy. Żużlowcy kopią w tor, używają śrubokrętów, by upewnić się, że warunki nadają się do jazdy, a analiza ma dać odpowiedź, jak ustawić motocykl na pierwszy wyścig. Widok spacerujących zawodników w otoczeniu teamów przypomina pielgrzymki i stąd ta żartobliwa nazwa.
Często to właśnie podczas takich obchodów rozpoczynała się walka z komisarzem toru i rozmowy na temat ewentualnego odwołania meczu. To właśnie z tego powodu Stanisław Chomski uważa, że czas skończyć z tym zwyczajem.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Madsen, Świącik, Gajewski i Kasprzak
- Mam jedno zasadnicze pytanie - komu to służy? Zawodnicy wracają do parku maszyn bardziej skołowani niż wcześniej. Mają wokół siebie mnóstwo doradców, którzy zaczynają mieszać im w głowie. Wystarczy, że ktoś powie, że warunki są trudne, a zwłaszcza u młodych zawodników od razu pojawia się niepewność. Zresztą chodzi nie tylko o psychikę, ale także mieszanie z ustawieniami tuż przed zawodami. Nie wiem, po co to zostało wprowadzone, ale z moich doświadczeń nikomu to nie służy - argumentuje Stanisław Chomski, który w tym roku będzie doradzał Kamilowi Brzozowskiemu w Moonfin Malesa Ostrów.
Legendarny trener ma także pomysł, jak zastąpić obchody torów, by wszyscy mieli z tego większą korzyść.
- Obchody torów powinny zostać zastąpione próbą toru dla wszystkich chętnych zawodników. Chodzi choćby o jeden dwuminutowy wyjazd dla każdego zawodnika. Nie widzę problemu, by żużlowcy wyjeżdżali na tor w czterech i mogli przejechać parę kółek. To pomogłoby im, ale także komisarzom toru, a drużyna gospodarzy dostałaby informację, jak przygotowany jest tor - dodaje Chomski.
W Warszawie, gdzie odbywało się coroczne zebranie sędziów i komisarzy torów pojawił się jednak nie tylko Stanisław Chomski, ale także Tomasz Bajerski, Norbert Kościuch, Mariusz Staszewski i Paweł Piskorz. Trenerzy walczyli przede wszystkim o to, by ograniczyć władze komisarzy przy przygotowywaniu toru. Argumentowali, że komisarz powinien ingerować dopiero w momencie, gdy tor jest niebezpieczny lub nie spełnia warunków regulaminu.
Obecnie jednak tendencje są zupełnie inne, a komisarze coraz częściej dostają większe kompetencje i to oni przygotowują nawierzchnię na zawody. Trenerzy uważają, że to odbiera im atut domowego toru i zbyt mocno wpływa na wyniki zawodów. Przynajmniej na razie nie udało się jednak rozstrzygnąć tego konfliktu interesów, a wciąż najwięcej będzie zależało od podejścia i oceny nawierzchni przez każdego z komisarzy.