Ostatni sezon był fatalny dla Taia Woffindena. Nie dość, że zawodnik pod koniec czerwca doznał poważnej kontuzji, to wcześniej zdobywał dla swojego klubu zaledwie 1,395 pkt/bieg. Tak słabych wyników w PGE Ekstralidze nie miał od... 2010 roku. Nie był to jedynie wypadek przy pracy, bo już poprzednie dwa lata pozostawiały wiele do życzenia.
Choć zawodnik nie jest już gwarantem dwucyfrowych zdobyczy w każdym meczu, to wciąż wiele klubów chciało mieć go w swojej drużynie. Okazuje się, że w trakcie minionego sezonu zgłosiło się do niego aż czterech prezesów ekstraligowych klubów. Poza Stelmet Falubazem Zielona Góra, w swojej drużynie chcieli mieć go przedstawiciele Klubu Sportowego Toruń, Bayersystem GKM-u Grudziądz i Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Mimo to zawodnik zdecydował się na przejście ligę niżej.
ZOBACZ WIDEO: Michelsen spędził dwa lata we Włókniarzu. Odpowiada wyraźnie, czy żałuje tej decyzji
- Miałem inne oferty z PGE Ekstraligi, ale zdecydowałem, że lepiej będzie zejść ligę niżej, by odbudować się bez presji. Mamy dobrą drużynę z Pawłem Przedpełskim i Jacobem Thorssellem. Nowa drużyna i nowe środowisko dobrze mi zrobią. We Wrocławiu spędziłem wspaniałe lata, kochałem ten klub i ludzi. Ale ta stabilizacja nie działała na mnie ostatnio dobrze. Teraz potrzebuję resetu i chcę zacząć wszystko od nowa. Dlatego właśnie zdecydowałem się na Rzeszów - przyznał zawodnik w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty.
Warto dodać, że dość wcześnie żużlowiec dogadał się z Falubazem, do którego miał trafić w miejsce Przemysława Pawlickiego. Gdy jednak zielonogórzanie zorientowali się, że wyniki badań Woffindena nie są optymistyczne, to odpuściły jego transfer i wróciły do rozmów z Przemysławem Pawlickim. Woffinden dostał z kolei wolą rękę i on sam zdecydował, że najlepiej będzie przejść do Rzeszowa.
- Moja żona powiedziała mi, że powinienem zmienić klub dwa lata wcześniej, zanim ja sam doszedłem do takich wniosków. To dowód na to, że zawsze powinno się słuchać swoich żon, bo one praktycznie zawsze mają rację. Dzisiaj to już jednak nie ma znaczenia. Teraz skupiam się na czerpaniu przyjemności z jazdy i dobrej zabawie. Moim celem jest walka o awans do Grand Prix poprzez system kwalifikacji i mistrzostwa Wielkiej Brytanii. Wierzę, że po tym resecie, za rok wrócę do PGE Ekstraligi i Grand Prix - dodaje zawodnik.