- Tak naprawdę kwestia dzikich kart została definitywnie rozstrzygnięta w momencie ich przyznania. Nie było żadnych szans na zmianę decyzji - przyznaje były wiceprzewodniczący FIM i honorowy prezes PZM, Andrzej Witkowski.
Polscy działacze sprawdzali szanse ewentualnego odwołania tegorocznej rundy Grand Prix, ale jedyne co udało im się zrobić, to wynegocjować nowy kontrakt na organizację na PGE Narodowym przyszłorocznego finału Drużynowego Pucharu Świata. Władze Discovery Warner Bros. i FIM raczej nie przestraszyły się perspektywy kolejnych lat bez wielkiego turnieju w stolicy Polski.
Żadnego skutku na ten moment nie odniósł także apel o rezygnację w przyszłości z przyznawania dzikich kart. O taką możliwość bardzo mocno nalegają przedstawiciele promotora mistrzostw świata, którzy uważają to narzędzie za bardzo skuteczny element promocji żużla w krajach, gdzie ten sport nie jest jeszcze tak popularny.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
- Sytuacja raczej się nie zmieni, więc jeśli nasi zawodnicy chcą występować w kolejnym sezonie w Grand Prix, to droga do niego wiedzie przez Grand Prix Challenge i zwycięstwo w cyklu mistrzostw Europy. Trzeba się na to nastawiać i przestać oczekiwać pomocy od kogokolwiek. Zresztą do dziś się dziwię, że w mistrzostwach Europy w nowej formule jeszcze nigdy nie triumfował żaden z naszych reprezentantów. Apeluję do zawodników: zmieńcie myślenie i po prostu weźcie sprawy w swoje ręce - dodaje.
W tym roku w Grand Prix występować będzie tylko dwóch Polaków: Bartosz Zmarzlik i Dominik Kubera. Drugim rezerwowym będzie Patryk Dudek i realnie może mieć nadzieję na występ w co najmniej kilku tegorocznych turniejach. Po tegorocznej sytuacji Macieja Janowskiego wiadomo już jednak, że samo dobre wrażenie i solidna jazda nie wystarczy. Potrzebne są zwycięstwa w poszczególnych finałach, a i to może nie gwarantować dzikiej karty.
- Może to jest nasz błąd, że przyzwyczailiśmy zawodników, że coś im się należy. Efekt jest taki, że było już mnóstwo edycji Grand Prix Polski na PGE Narodowym, a Polaka na najwyższym stopniu podium jeszcze nie zobaczyliśmy. I to wcale nie było tak, że to zwycięstwo wymykało nam się w ostatniej chwili, bo zwykle nasi zawodnicy byli drugoplanowymi postaciami tego turnieju - przyznaje Witkowski.
Najbliższa szansa na zmianę polityki FIM wobec polskich zawodników będzie w 2026 roku, bo wtedy kończy się kadencja szefa komisji wyścigów torowych Armando Castagni, a zarząd FIM ponownie będzie przeprowadzał wybory na to stanowisko. Polacy są zdeterminowani, by szefem światowego żużla został jeden z naszych działaczy.