Spotkanie w Tarnowie zakończyło się zwycięstwem Jaskółek różnicą 13 punktów. Zwłaszcza w jego drugiej fazie zawodnicy musieli sobie radzić z trudnymi warunkami torowymi, które skutkowały kilkoma upadkami i przerwanymi wyścigami. Jak pierwszy finałowy występ w Krajowej Lidze Żużlowej ocenił lider Ultrapur Startu Gniezno?
- Jeśli chodzi o warunki, to chciałbym zaznaczyć, że od początku było widać, że ten tor będzie się rozwarstwiał i rozwalał. Każdy, kto był na nim i jechał, widział to. Mecz na pewno nie powinien tak wyglądać, skoro doświadczeni zawodnicy, którzy jeżdżą w Szwecji na ciężkich torach, kładą się i "otwierają płot". To też nie jest przypadek. Decydował start i praktycznie tylko celowanie gazem - kto się utrzyma w swoim prawidłowym torze jazdy - mówił po przegranym 38:51 spotkaniu z Unią Tarnów Hubert Łęgowik, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Stanąć na wysokości zadania
Wydarzenia torowe pozwoliły gościom zakończyć spotkanie z taką, a nie inną stratą. W kilku wyścigach to bowiem tarnowianie byli w korzystniejszej sytuacji (defekt na prowadzeniu Marko Lewiszyna, czy upadki Jana Heleniaka oraz Timo Lahtiego) przed ich końcem lub przerywaniem. Gnieźnianie na własnym torze wielokrotnie pokazywali się z bardzo mocnej strony, sprawa dwumeczu tym samym na pewno nie jest jeszcze rozstrzygnięta.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Przyjemski, Miśkowiak i Rusiecki
- Zaliczka ze strony zespołu z Tarnowa jest duża, ale to oni przyjeżdżają do nas i myślę, że staniemy na wysokości zadania. Na pewno czeka nas ciężka mobilizacja i trening. Będziemy walczyć o to, aby tych punktów nie zabrakło nam w meczach finałowych - dodał wychowanek Włókniarza Częstochowa.
Poprzednie spotkanie w Jaskółczym Gnieździe pomiędzy Unią Tarnów, a zespołem z Gniezna odbyło się 11 sierpnia. W nim nie brał udziału nasz rozmówca, nie za bardzo mógł więc porównać wcześniejsze warunki. Zwrócił on jednak uwagę na jeden szczegół.
Wynik rewanżu zależy od całej drużyny
- Nie żyję przeszłością i nie mam pojęcia, co działo się w pierwszym spotkaniu, na którym mnie nie było. Każdy jednak widział, że czasy były gorsze od tych z poprzedniego meczu, bo miałem je zapisane. Mieliśmy teraz dwie sekundy różnicy w porównaniu do tamtego spotkania, czyli tor był po prostu twardszy - podkreślił.
Zawodnicy Ultrapur Startu Gniezno do odrobienia mają 13 punktów straty. Pierwsze starcie tego sezonu w dawnej stolicy Polaków pomiędzy tymi ekipami zakończyło się wynikiem 49:41. Ono jednak odbyło się bardzo wcześnie, bo w Wielką Niedzielę (31 marca), trudno chyba zatem porównywać obydwa te pojedynki.
- Będziemy jechać u siebie, wszystko może się wydarzyć. Żużel nie takie rzeczy widział. Myślę, że jesteśmy w stanie to zrobić. Przed nami ciężka praca i mobilizacja. Sądzę, że całą drużyną możemy tego dokonać - zapewnił optymistycznie Łęgowik.
Wszyscy zdrowo wrócili do domów
W spotkaniu w Tarnowie z nawierzchnią zapoznawali się Villads Nagel i Kevin Fajfer. Obaj jednak nie odnieśli wskutek tych wydarzeń poważniejszych urazów, dzięki czemu zespół w komplecie może przygotowywać się do rewanżu w Gnieźnie.
- Całe szczęście wszyscy jesteśmy zdrowi. Wracamy do domu, co prawda nie z uśmiechem, ale z pewnymi przemyśleniami, a przede wszystkim z nastawieniem na walkę i mobilizację - mówił po przegranym spotkaniu lider przyjezdnych.
Na przeszkodzie w przygotowaniach do rewanżowego finału Krajowej Ligi Żużlowej może niestety stanąć pogoda. Niekorzystna aura jest w stanie nawet całkowicie uniemożliwić rozegranie tego pojedynku w pierwotnym terminie, którym jest sobota 14 września. Obecnie prognozy zdecydowanie przekreślają szanse na odjechanie tego spotkania w najbliższy weekend.
Finał będzie przełożony?
- Jeśli mamy po raz kolejny oglądać takie widowisko, jakie było w Tarnowie, to myślę, że w czwartek powinniśmy ten mecz przełożyć. Oczywiście w sytuacji, gdy prognozy się nie zmienią. Zależy nam bowiem na sportowej rywalizacji. Chcemy w miarę zapełnić stadion, aby przyszło trochę ludzi i mogli oni oglądać fajne zawody, a nie celowanie gazem od połowy prostej. To naprawdę musiało źle wyglądać, zarówno w telewizji, jak i na żywo - podkreślił jeszcze raz.
Z pewnością słowa uznania należą się gnieźnieńskim kibicom, którzy stawili się za swoją drużyną w dalekiej Małopolsce. Biorąc pod uwagę wczesną godzinę (13:30) i rozegranie spotkania w Tarnowie w dosyć upalnych warunkach, udowodnili oni, że mogą jechać za swoją drużyną wszędzie.
- "Kibole" są zawsze z nami, to się szanuje i ceni (uśmiech). Zatem "szacun" dla nich. Z tego, co słyszałem wyjechali w piątek o godzinie 23 i w Tarnowie byli nad ranem. Czapki zatem z głów w stronę naszego fan-clubu - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty Hubert Łęgowik.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty