Żużel. Skorzystał na pechu kolegi, ale wrócił w wielkim stylu. To był jego klucz do sukcesu

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Norbert Krakowiak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Norbert Krakowiak
zdjęcie autora artykułu

Upadek Vaclava Milika i jego niezdolność do jazdy spowodowały, że Norbert Krakowiak po jakimś czasie wrócił do ścigania w Metalkas 2. Ekstralidze. I zrobił to w wielkim stylu, bo w dwóch wyścigach nie stracił na rzecz rywala punktu.

Norbert Krakowiak jakiś czas temu wypadł ze składu Cellfast Wilków Krosno. Podobnie było w sobotę, kiedy co prawda był obecny na stadionie przy ulicy Legionów, ale w jego miejsce oglądaliśmy Jonasa Seifert-Salka. W momencie, kiedy kontuzji doznał Vaclav Milik i potrzebna była zmiana koncepcji taktycznej, Krakowiak otrzymał swoją szansę.

I wykorzystał ją w stu procentach. Po raz pierwszy na torze 25-latka ujrzeliśmy w dwunastej gonitwie, w której to z Piotrem Świerczem pokonali podwójnie Rohana Tungate'a i Pawła Trześniewskiego. W czternastym biegu znów wyścig z udziałem Krakowiaka zakończył się wynikiem 5:1, tym razem z Seifert-Salkiem byli górą w konfrontacji z Tungate'em i Walaskiem.

- Bardzo się cieszę, że to się tak potoczyło. Byłem dobrze przygotowany do tego meczu, bo odjechałem trening, połapałem ustawienia i najważniejsze było to, że znalazłem źródło moich problemów. Przestałem szukać w sprzęcie, a bardziej w sobie i po prostu muszę to poukładać. Nie jest idealnie, ale dobrze, że coś znalazłem - przyznał Krakowiak w rozmowie z klubowymi mediami.

ZOBACZ WIDEO: Stal Gorzów działa na rynku transferowym. Kogo obserwuje prezes klubu?

Dla Krakowiaka był to ważny moment w tym sezonie, bowiem walczy on nie tylko o dobry wynik drużynowy z Cellfast Wilkami, ale i indywidualnie o swoją przyszłość. W starciu z Innpro ROW-em Rybnik udowodnił, że warto dawać mu kolejne szanse.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że Norbert radzi sobie coraz lepiej i poczynił zmiany, że przy jakiejś słabszej dyspozycji seniorów, to on w pewnym momencie wskoczy do tego składu. Szczęście w nieszczęściu stało się to w momencie kontuzji Vaclava, ale ten numer jedenasty spowodował, że pierwszy bieg miał z juniorami, więc miał łatwiej dopasować, a nie wyjechać w połowie meczu i rywalizować z trudnymi wyścigami. Miał korzystne czwarte pole. Zdecydowaliśmy się to kontynuować w czternastym biegu. Dało to wymierny skutek - dodał menedżer Wilków Michał Finfa.

Czytaj także: - Młody Polak podpadł amerykańskiemu gigantowi - Maksym Drabik przemówił po dłuższym czasie!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty