Żużel. Zawodnik ZOOleszcz GKM-u mówi o atutach KS Apatora. "Gospodarzom to wychodziło"

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Wadim Tarasienko
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Wadim Tarasienko

ZOOleszcz GKM Grudziądz musiał uznać w niedzielę wyższość KS Apatora Toruń (36:54) w meczu 13. kolejki PGE Ekstraligi. Wadim Tarasienko po meczu nie ukrywał, że stać go było na więcej.

Rosjanin z polskim paszportem na toruńskiej Motoarenie prezentował się sześciokrotnie, a przy swoim nazwisku zapisał jedenaście punktów. I choć był on liderem ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, to czuł niedosyt związany ze swoim indywidualnym wynikiem.

- Myślę, że można było wyciągnąć zdecydowanie więcej. Niepotrzebnie co bieg szukaliśmy i wprowadzaliśmy korekty. Później, z mojej perspektywy, kiedy podjeżdżałem na każde pole startowe, to one mocno się różniły. Musieliśmy dużo rozmawiać, bo decydowało to, jak się wyjechało ze startu i rozegrało pierwszy wiraż. Gospodarzom to wychodziło, a nam niekoniecznie. Trzeba było się skupić na jeździe, a nie zmianach w ustawieniach - przyznał po meczu w rozmowie z klubowymi mediami.

Ozdobą spotkania były wojaże Emila Sajfutdinowa i Patryka Dudka pod bandą, a wyścig z udziałem pierwszego z nich będzie zapewne kandydował do nagrody biegu sezonu (można go obejrzeć TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Kowalski i Żyto

- Atutem rywala było to, że wielu zawodników jeździ po płocie i trzeba było być świadomym, gdzie wjechać, ale i mieć spasowany motocykl, co sprawi, że wiesz, że jak tam wjedziesz, to pojedziesz prosto, a nie w prawo - dodał.

Grudziądzanie do niedzielnego pojedynku przygotowywali się na łódzkiej Moto Arenie. Tarasienko przyznał, że trudno jest wyciągać wnioski, bo oba tory różni m.in. granulacja, ale dobrze było im połapać podobne kąty do tych, jakie są w Toruniu.

Czytaj także:
- Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej
- Selekcjoner reprezentacji Polski bez ogródek - dla nich nie ma miejsca w żużlu!

Komentarze (0)