Martin Vaculik jest czwartym żużlowcem, któremu trzy razy udało się triumfować podczas Grand Prix Czech w Pradze. Wcześniej tej sztuki dokonywali: Jason Crump (2002-2004), Nicki Pedersen (2007-08, 2012), Tai Woffinden (2013-15). W całych zawodach reprezentant Słowacji w sobotni wieczór stracił zaledwie jeden punkt, który w pierwszej serii urwał mu Bartosz Zmarzlik.
- Uwierzcie mi, bo są we mnie takie emocje, że trudno mi to opowiedzieć. Jestem szczęśliwy, bo to fantastyczne uczucie, kiedy się wygrywa, a zwłaszcza w takim miejscu, które jest dla mnie sentymentalne. W Pradze czułem pozytywną energię, która tutaj jest. [...] Zwycięstwa są wisienką na torcie, ale za tym stoi ciężka i ciągła praca, a także zaangażowanie wielu osób - przyznał po zawodach w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosport Player.
Słowak podkreślił, że choć na co dzień jest rywalem dla Bartosza Zmarzlika, to darzy go ogromnym szacunkiem, a i relacje obu jeźdźców są bardzo przyjacielskie. Wspomniał również o sytuacji sprzed ponad dwudziestu lat, kiedy na Markecie "polował" na Grega Hancocka, by zrobić sobie z nim zdjęcie, a dziś na jego oczach wygrywa on turnieje rangi mistrzostw świata.
- Do takich mistrzów jeszcze mi brakuje, ale cieszę się, że spełniam takie marzenie. Kiedyś stałem tu za siatką i krzyczałem do zawodników z prośbą o zdjęcie, Greg był jednym z tych, którzy to zrobili. Ja też zaczynałem jako kibic, kocham ten sport i zażyłem wszystkiego. Wtedy zrodził się sen, że kiedyś chciałbym być dobrym zawodnikiem. I czekam na ten dzień, by być najlepszym - skomentował.
Czytaj także:
- Wpadł na dopingu i tłumaczy się. Winny... ząb mądrości
- Kiedyś jeżdżono na kartofliskach i nikt nie płakał? Zawodnik KS Apatora komentuje
ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że obecnie sprzęt go niszczy