Żużel. Duńczyk okazją do rozwiązania problemu. "Był numerem jeden na naszej liście życzeń"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Jonas Jeppesen na prowadzeni.
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Jonas Jeppesen na prowadzeni.

Jonas Jeppesen nie zdołał przebić się do składu drugoligowej Texom Stali Rzeszów, ale za to z niezłej strony zaprezentował się w 1. Lidze Żużlowej. Sławomir Kryjom przyznaje, że Duńczyk był ich celem transferowym numer jeden.

[tag=44283]

Jonas Jeppesen[/tag] ma za sobą bardzo nieudany sezon w PGE Ekstralidze. Duńczyk nie prezentował się dobrze na torze, a na domiar złego pod koniec rozgrywek stracił możliwość jazdy i był tzw. kevlarem, którego zmieniali juniorzy, a on sam oglądał zmagania z parku maszyn.

Duńczyk nie ukrywał, że ma dość żużla. Zastanawiał się nad różnymi opcjami, co do swojej przyszłości. Brał pod uwagę również tymczasowe odwieszenie kevlaru na kołek (szczegóły TUTAJ).

Ostatecznie zdecydował się kontynuować karierę. W Polsce zszedł o dwa szczeble niżej i z dużymi nadziejami związał się z Texom Stalą Rzeszów. Jednak i tam nie udało mu się przebić do składu, a efektem tego było zielone światło na znalezienie nowego klubu.

I szybko znalazł nowego pracodawcę. Tym razem znów sportowy awans, bo trafił do pierwszoligowego Trans MF Landshut Devils. Sławomir Kryjom w rozmowie z polskizuzel.pl przyznał, że szukali rozwiązania, by wzmocnić siłę rażenia, ale i wypełnić lukę po Eriku Rissie, który wciąż pauzuje z powodu problemów zdrowotnych.

- Pojawił się problem, a Jonas był okazją na jego rozwiązanie. To żużlowiec z doświadczeniem zarówno pierwszoligowym, jak i ekstraligowym. Uważam go za bardzo walecznego i ambitnego zawodnika. Dobrze wkomponował się w ekipę, bo komunikacja podczas meczu w Gdańsku przebiegała wyśmienicie. Myślę, że na transferze skorzystały obie strony, bo w Rzeszowie Jonas by zapewne nie pojeździł. Dodam, że był numerem jeden na naszej liście życzeń - powiedział menadżer Dziabłów z Landshut.

ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji

Duńczyk w nowych barwach zadebiutował przyzwoicie, bo gdyby nie defekt w pierwszym biegu przy podwójnym prowadzeniu z Dimitrim Berge, to mógłby z Gdańska wyjechać z dwucyfrowym rezultatem.

- Oceniam go na czwórkę z plusem. Do pełni szczęścia zabrakło jednego biegu, w którym miał defekt przy naszym prowadzeniu na 5:1. Wtedy byłaby piątka. Dorzucił jednak ważne punkty do dorobku drużyny. Wcześniej takiego ogniwa nam brakowało - dodał menadżer.

Czytaj także:
Trener ROW-u chciał się podać do dymisji! To usłyszał od Krzysztofa Mrozka
Wyleciał, bo powiedział o dwa słowa za dużo?

Komentarze (1)
avatar
TomaszNowak
25.05.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
polowa ligi szuka nowych zawodników, niektórzy się wzmacniają inni dozbrajają a w Bydgoszczy zimowy sen.....bye bye ekstraligo