- Moje wszystkie problemy zaczynają się w jednym miejscu - w Szczecinie. Idąc po nitce do kłębka, można też bez problemu zauważyć, że są spowodowane zeznaniami osób, pomiędzy którymi występują relacje zawodowe. Chodzi o ludzi, którzy są związani z jednym z gorzowskich mecenasów lub jego najbliższym otoczeniem. Proszę jednak nie pytać o nazwisko, bo go nie wymienię. Poza tym nie muszę, bo wiele osób kojarzy fakty - powiedział Marek Grzyb dla WP SportoweFakty (cały wywiad dostępny jest TUTAJ).
Do słów byłego prezesa Stali Gorzów odniósł się Jerzy Synowiec. Jego nazwisko w wywiadzie, którego udzielił nam Marek Grzyb, wprawdzie nie padło, ale chyba nikt nie ma wątpliwości o kim mówił znany biznesmen.
- Kluczenie wokół adwokatów i radnego wskazuje na mnie. Pokazuje to jednak, że Marek Grzyb chyba ma problem psychiczny po odpoczynku w Białołęce. Nie potrafi się skupić i sensownie ocenić sytuacji. Mój udział w tym wszystkim jest zerowy. Musiałbym być mocniejszy w sprawach wymiaru sprawiedliwości niż Zbigniew Ziobro, żeby uruchomić Krajową Agencję Skarbową, Prokuraturę Regionalną w Warszawie, Sąd Okręgowy w Warszawie itd. oraz samego prokuratora, który to prowadzi. To jest niewykonalne w Polsce, nawet jakbym bardzo chciał - mówi nam Synowiec.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Prawnik i radny Gorzowa zdradził swoją reakcję po zapoznaniu się z wypowiedziami Marka Grzyba. - Odebrałem ten wywiad z uśmiechem na twarzy. Tym wywiadem Marek Grzyb szkodzi przede wszystkim sobie. Obraża w jakiś sposób prokuraturę, mówiąc, że ta działa na czyjeś zlecenie. To się dla niego dobrze nie skończy. W ten sposób on nie jest w stanie nic zyskać, bo to są słowa oderwane od rzeczywistości. To tak, jakby zarzucono mi, że ja ingeruję w budowę rakiet kosmicznych w Stanach Zjednoczonych - porównuje Synowiec.
- Marek Grzyb, bredząc takie rzeczy, wystawia sobie świadectwo, że trzeba go przebadać psychiatrycznie. Mam wrażenie, że zupełnie oderwał się od rzeczywistości i nie widzi własnych błędów. Wiem, że ludzie, którzy są podejrzani o popełnienie poważnych przestępstw, często zrzucają winę na cały świat, na Polskę, na system itd. - dodaje nasz rozmówca.
- Potraktujmy to jako przejaw totalnej frustracji, niewiedzy i beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazł na własne życzenie. Ma pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie. Mataczył z dotacjami miejskimi, rozrabiał na Teneryfie, przez co zrobił zły PR nie tylko sobie, ale też Stali i całemu miastu, prał brudne pieniądze. Znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, bo gospodarczo się nie rozwinie, mienie zabezpieczone, kaucja, proces się toczy, niesława. Będzie oskarżał o to cały świat - zakończył Jerzy Synowiec.
Przypomnijmy, że w czerwcu zeszłego roku Marek Grzyb został zatrzymany przez Krajową Administrację Skarbową. Chodziło o tzw. hurtownię faktur, czyli oszustwa związane z wyłudzaniem podatku VAT. Ówczesny prezes Stali Gorzów usłyszał zarzut prania brudnych pieniędzy na łączną kwotę 66 milionów złotych. Z doniesień medialnych wynikało, że miał on otrzymać z tego tytułu około 600 tysięcy złotych.
Zobacz także:
Czeka na oferty z polskich klubów