Teoretyzując i gdybając, utrzymanie tak pokaźnego zapasu punktowego (31:17) do końca całej rywalizacji, dałoby ówczesnemu Get Well Toruń tytuł drużynowego mistrza Polski. Czasu było jeszcze sporo, bo cała rywalizacja osiągała dopiero półmetek w pierwszym starciu, choć przypominany przez nas wyścig na pewno wprowadził w szeregi Stali Gorzów sporo nerwowości. Zespół gości zaczął jednak od tego momentu prezentować się lepiej i choć przegrał 41:49, to tydzień później odrobił straty i po zwycięstwie 51:39 zgarnął złoty medal.
Rzeczony bieg numer osiem dostarczył nadkompletowi publiczności na Motoarenie sporych wrażeń, a kibicom gospodarzy ogrom radości. Od startu do mety na czele stawki znajdował się lider Aniołów - Greg Hancock. Amerykanin skutecznie ruszył z pierwszego pola i od razu objął prowadzenie. Za nim trwała walka dwójki młodzieżowców, najlepszych w całej lidze.
Atak na pozycję Hancocka próbował przypuścić na pierwszym okrążeniu Bartosz Zmarzlik, który, choć miał dopiero 21 lat, był nie tylko główną lokomotywą Stali, ale i w ówczesnym sezonie PGE Ekstraligi wykręcił najwyższą średnią biegową (2,477 - red.). Juniora z Gorzowa zaskoczył mimo to na początku drugiego okrążenia Paweł Przedpełski.
Wychowanek toruńskiego klubu wykorzystał miejsce po lewej stronie rywala i napędzony "zapikował" pod niego. Lekkie szarpnięcie na końcu prostej przyniosło mu dodatkową korzyść, bo Zmarzlik musiał skontrować kierownicą i przez to nie zdołał od razu przejść do próby odbicia drugiej lokaty. Na domiar złego, po chwili przed nosem przejechał mu jego kolega, Niels Kristian Iversen. Para Get Well uciekła na bezpieczny dystans i wprowadziła stadion w stan euforii.
Zobacz skuteczną akcję Przedpełskiego w finale PGE Ekstraligi w 2016 roku:
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rusza zbiórka na poważnie chorego zawodnika. Nie ma na podstawowe potrzeby
Kołodziej w tym biegu zrobił coś niezwykłego. Do złota zabrakło mu potem niewiele
ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"