Amerykanin do Zielonej Góry trafił w 2003 roku, w wieku 22 lat. Działaczom klubu polecił go Billy Hamill, ówczesny lider miejscowego ZKŻ Quick-Mixu. Ci, mając z tyłu głowy sukcesy, jakie osiągał on czy inny zawodnik ze Stanów Zjednoczonych, Greg Hancock, postanowili zaryzykować i podpisać kontrakt z Janniro.
- Trafił się akurat na rynku, a mówiło się o nim jako o młodym, obiecującym zawodniku - mówi nam Robert Dowhan, były prezes zielonogórskiego klubu. - Pamiętam, że w grę nie wchodziły jakieś duże pieniądze. Mieliśmy wtedy ciężki okres. Nie było nas stać na zawodników z górnej półki, łatało się dziury różnymi zawodnikami. Większość naszego składu była domknięta, ale pierwszą szansę dostał w meczu z Polonią Bydgoszcz - dodaje nasz rozmówca.
"Co się dzieje?!"
Choć z Janniro wiązano spore nadzieje i liczono, że będzie następcą Grega Hancocka, to jednak nikt nie spodziewał się, że zostanie on autorem jednej z większych niespodzianek w historii zielonogórskiego klubu. W swoim pierwszym biegu w karierze w lidze za przeciwnika miał m.in. Tomasza Golloba, najlepszego polskiego zawodnika w tamtym czasie. Ku zaskoczeniu wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie w Zielonej Górze, Amerykanin, na sprzęcie pożyczonym od Rafała Okoniewskiego, z dziecinną łatwością objechał Golloba po szerokiej (wideo poniżej).
- Do dzisiaj nikt nie wie, jak to się stało, że on ten wyścig wygrał. Zwycięstwo Janniro nad Gollobem było wielką sensacją. Wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia, zastanawialiśmy się, co się dzieje, ale też cieszyliśmy się, że trafiliśmy na topowego zawodnika, którego trochę niechcący odkryliśmy. Do dzisiaj nie wiem, jak on to zrobił - mówi Dowhan z uśmiechem na twarzy.
Przepadł jak kamień w wodę
Na nieszczęście dla zielonogórskich kibiców i działaczy, był to jedyny przebłysk Janniro. Nie licząc debiutanckiego biegu, w którym pokonał Golloba, Amerykanin przez cały sezon wygrał jeszcze... jeden wyścig. Przeważnie dojeżdżał do mety na trzeciej lub czwartej pozycji. - Nie prezentował się już tak oszałamiająco. Był przeciętnym zawodnikiem, jeździł mizernie i tak jego kariera całkiem wygasła. Startował jeszcze na Wyspach, ale miejsca w polskiej lidze nigdy nie zagrzał - kontynuuje Robert Dowhan.
ZOBACZ Fredrik Lindgren jasno wskazuje cel Motoru Lublin na sezon 2023!
Debiutancki bieg Billy'ego Janniro, w którym pokonał Tomasza Golloba, na żywo z pozycji trybun widział Jacek Frątczak. Były menedżer klubu z Zielonej Góry zauważa coś, co wpłynęło na to, że Amerykanin nie zrobił wielkiej kariery. - Miał szanse, ale problem polegał na tym, że on sam chyba nie za bardzo interesował się żużlem. W stosunku do motoryki i wyglądu dzisiejszych żużlowców, to jego ciało wskazywało na to, że pracą nie grzeszył. Mówiło się, że miał budowę grubokościstą. Nie miał predyspozycji do żużla. Nie wydaje mi się, że to była postać, która mogła zrobić wielką karierę - mówi nam Frątczak.
Amerykański luz
Robert Dowhan i Jacek Frątczak mają podobne wspomnienia, jeśli chodzi o Billy'ego Janniro. - To był taki amerykański luzak, z gumą do żucia i czapeczką. Polska była dla niego odskocznią, w której trochę się inaczej żyło niż w Stanach Zjednoczonych. Pewnie przytłoczyło go to, że były pełne stadiony i kibice tym wszystkim żyli. U nas żużel jest jak święto, a on się na pewno z czymś takim nie spotykał w USA - zwraca uwagę Dowhan.
- Nie było po nim widać stresu. Jak każdy Amerykanin, podchodził do życia z dystansem. Przedstawiano go jako wschodzącą nadzieję amerykańskiego żużla. Można było go tak postrzegać, ale jak się później okazało, był to strzał kulą w płot - dodaje Frątczak.
Niestety dla zagorzałych fanów Janniro, amerykański luz nie zaprowadził go na żużlowe salony. Amerykanin występował w innych ligach, m.in. brytyjskiej, szwedzkiej czy niemieckiej, lecz po krótkiej przygodzie w klubie z Zielonej Góry, dla którego pojechał jedynie w pięciu meczach, żaden polski klub nie zaufał mu i nie dał szansy. Być może również on sam nie wyrażał zainteresowania startami w naszym kraju.
Od 2009 roku skupił się już tylko na startach w ojczyźnie, gdzie jest prawdziwą gwiazdą. Do Europy wrócił jeszcze w 2016 roku, żeby reprezentować kraj w Drużynowym Pucharze Świata.
Poważne zarzuty
W wieku 22 lat o Janniro zrobiło się głośno również z innego powodu. Amerykanin został oskarżony o molestowanie i podawanie nieletniej dziewczynie alkoholu. Trafił nawet do aresztu, ale po wpłaceniu kaucji wyszedł na wolność. Po czasie został oczyszczony z postawionych mu zarzutów. Janniro od początku mówił, że jest niewinny, a zamieszanie wokół jego osoby wzięło się z tego, że akurat przebywał w tym samym hotelu, w którym doszło do wspomnianego czynu.
Powalczy o mistrzostwo świata?
Teraz, po 20 latach od pamiętnego wyścigu z Tomaszem Gollobem, obecny 42-latek sprawił kolejną niespodziankę. W amerykańskich eliminacjach zajął drugie miejsce i otrzymał przepustkę do startów w eliminacjach do cyklu wyłaniającego indywidualnego mistrza świata. Janniro za swoimi plecami pozostawił zdecydowanie młodszych kolegów. Lepszy od niego okazał się jedynie Luke Becker, który od kilku lat startuje w lidze polskiej, a w sezonie 2023 przywdzieje barwy klubu z... Zielonej Góry.
Niewykluczone, że Billy Janniro zrezygnuje z wywalczonej przepustki do eliminacji do mistrzostw świata i odstąpi miejsca młodszemu od siebie. Nie zmienia to jednak faktu, że doświadczony, 42-letni zawodnik po raz kolejny przypomniał o sobie kibicom.
Zobacz także:
Podstawowy zawodnik Unii ze złamaniem
Betard Sparta inwestuje w wychowanka