Żużel. Piotr Pawlicki szczerze o odejściu z Unii Leszno. "Kosztowało mnie to sporo nerwów"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki

Dla Piotra Pawlickiego sezon 2023 będzie wyjątkowy. Po raz pierwszy w PGE Ekstralidze pojedzie przeciwko swojemu macierzystemu klubowi, czyli Unii Leszno. Jak sam przyznał, decyzja o odejściu z klubu nie była dla niego łatwa.

Przenosiny Piotra Pawlickiego z Fogo Unii Leszno do Betard Sparty Wrocław śmiało można okrzyknąć jednym z hitów transferowych minionego okienka transferowego. Dla młodszego z braci nie jest to pierwsza zmiana przynależności klubowej, bo w sezonie 2011 zdobywał punkty dla drugoligowej Polonii Piła, a do Byków wrócił w kolejnym sezonie.

I od 2012 roku nieprzerwanie bronił barw swojego macierzystego klubu. Aż do teraz, bo w nowym sezonie na tor wyjedzie u nowego pracodawcy. W rozmowie z serwisem redbull.com przyznał, że nie była to dla niego łatwa decyzja i nie podejmował jej pochopnie.

- Ważyłem wiele argumentów za i przeciw. W końcu postanowiłem zmienić klub. Jestem dorosłym facetem i podjąłem dorosłą decyzję. Kosztowało mnie to sporo nerwów, ale po czasie oswoiłem się z tą świadomością i dziś patrzę w przyszłość z dużym optymizmem i nadzieją na fajny czas - dodał Pawlicki.

ZOBACZ Nicki Pedersen: Musiałem odstawić leki, bo wchodziły mi już na głowę

Zawodnicy zmieniający klub często mówią w wywiadach o potrzebie takich ruchów, szukaniu nowych wyzwań, czy dodatkowej motywacji. 27-latek przyznał, że tego typu odpowiedzi są banalne, ale jest w nich również wiele racji.

- Mam nadzieję, że tego pozytywnego kopa faktycznie dostanę i pomogę Sparcie w powrocie do ligowej czołówki. Ostatni sezon był dla wrocławian ciężki, zakończyli rywalizację na tym samym etapie, co Unia Leszno. Chciałbym przyczynić się do lepszych wyników zespołu - skomentował żużlowiec, któremu zmianę klubu doradzał m.in. Jan Krzystyniak.

W rozmowie z Tomaszem Dryłą nie zabrakło również kwestii dotyczących toru na Stadionie Olimpijskim. Pawlicki nie notował na nim wybitnych wyników, choć w 2017 roku właśnie tam zapewnił swojej Unii Leszno tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Jego średnia na wrocławskim owalu to jednak zaledwie 7,5 punktu na mecz (więcej na ten temat TUTAJ).

- Przed zmianą nawierzchni jeździło mi się tam znakomicie. Dobrze dobierałem ustawienia, byłem naprawdę szybki i wygrywałem ważne wyścigi. [...] A potem bywało zmiennie, raz lepiej, raz gorzej. Mam nadzieję, że dzięki treningom i większej liczbie kółek na tym torze, lepiej go poznam i szybko połapię się o co w nim chodzi i co zrobić, by być skutecznym - przyznał.

Zawodnik z przenosinami do nowego klubu wiąże duże oczekiwania. W rozmowie z redbull.com opowiedział, że już wrócił do treningów, co jest znacznie szybszym terminem, niż w latach poprzednich. W kolejnych tygodniach będzie on się spotykał z kolegami z drużyny na wspólnych treningach, a w lutym polecą na obóz do hiszpańskiego Calpe (ok. 120 kilometrów na południe od Walencji - dop. red.).

Pawlicki zdecydował się również na zmiany w teamie, bo związał się z nowym mechanikiem, Łukaszem Jankowskim, który w ostatnich latach pracował u Roberta Lamberta (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).

Czytaj także:
Był ich dumą i chwałą. Miał zajechać wyżej od Janusza Kołodzieja
Tam gwiazdy światowego żużla i reprezentanci Polski będą się ścigać zimą

Źródło artykułu: WP SportoweFakty