Jeszcze w latach 2017-2020 Fogo Unia Leszno była na szczycie, zdobywając cztery tytuły drużynowego mistrza Polski z rzędu. Kiedyś jednak musiał nadejść słabszy czas. W sezonie 2021 Byki zajęły czwarte miejsce w lidze, a w minionych rozgrywkach szóstą pozycję. W dodatku z klubu odchodzi Jason Doyle, który przecież jeszcze w czerwcu deklarował, że zostanie w Unii na kolejny rok. Australijczyk zasili jednak Cellfast Wilki Krosno. Już wcześniej rozstanie z Bykami potwierdził także Piotr Pawlicki.
W miejsce Doyle'a do Unii ściągnięto Grzegorza Zengotę. To ucieszyło kibiców, ale trudno powiedzieć, jakie zdobycze punktowe będzie w stanie przywozić "Zengi". Do klubu wraca też Bartosz Smektała, który spróbuje się odbudować po dwóch słabszych sezonach. Porozumienie zawarto z kolei z Chrisem Holderem, ale patrząc na to, co wydarzyło się w przypadku Doyle'a, nie można przesądzać, że Holder będzie zawodnikiem Unii. Nawet jeśli były mistrz świata trafi do Leszna, to i tak leszczynian może czekać walka o utrzymanie, tym bardziej że nic nie wskazuje na to, by w lidze był outsider.
- Wierzę w to, że Unia obroni się przed spadkiem. Wilki Krosno osłabiły zarówno drużynę leszczyńską, jak i grudziądzką, "podkupując" Krzysztofa Kasprzaka. Mam wrażenie, że to właśnie Unia i GKM powalczą o utrzymanie. Być może do tej dwójki dołączy Stal Gorzów, której trudno będzie się odnaleźć po odejściu Bartosza Zmarzlika - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Rufin Sokołowski, były prezes Fogo Unii Leszno.
ZOBACZ Regulacje Ekstraligi ukrócą zamieszanie na rynku transferowym? W grę wchodzą kary dla zawodników!
Nasz rozmówca jednocześnie prognozuje, że walka o ligowy byt może zmobilizować kibiców do przychodzenia na stadion.
- Następne rozgrywki będą ciekawe, bo liczba potentatów się zmniejszy. Dla Unii to będzie sezon o "coś". Ludzie chętniej będą przychodzili na mecze, które będą decydować o pozostaniu w PGE Ekstralidze niż na spotkania o mistrzostwo Polski - dodaje.
Były prezes leszczyńskiego klubu podkreśla, że zespół nie może sobie pozwolić na zbyt wiele wpadek na własnym torze. Przewiduje, że w tym składzie będzie niezwykle trudno wygrywać wyjazdowe mecze, więc należy odpowiednio przygotowywać się do występów na Stadionie Alfreda Smoczyka.
- Zupełnie innych cech charakteru potrzeba do walki o utrzymanie i mistrzostwo Polski. Jeśli jedzie się o pozostanie w lidze, to trzeba być saperem. Każdy błąd może spowodować tragedię. Jestem ciekaw czy osoby, które w tej chwili kierują Unią Leszno, są do tego wszystkiego przygotowane. Sztab szkoleniowy natomiast musi wyzwolić w tych chłopakach wolę walki. Wtedy ten wynik może być większy od oczekiwanego - dodaje Sokołowski.
W ostatnich latach Unia traci czołowych żużlowców. W związku z nie najwyższym obecnie budżetem i olbrzymimi żądaniami zawodników nie jest w stanie zbudować składu, który pozwalałby na walkę z potentatami. Zarobki żużlowców rosną w zatrważającym tempie, co przeraża Rufina Sokołowskiego. Trudno właściwie powiedzieć, dokąd to wszystko zmierza.
- Na rynku brakuje dobrych zawodników. Brak Rosjan jeszcze bardziej zwiększył szaleństwo finansowe i wyższe oferty dla najlepszych żużlowców. To jest paranoja. Mógłbym tutaj przypomnieć jedną anegdotę. Kiedy byłem prezesem Unii 20 lat temu, to Leigh Adams inkasował tysiąc złotych za punkt, dziewięć tysięcy za przyjazd na mecz i 90 tysięcy za podpis. Jeśli zdobywał komplet to łącznie otrzymywał 24 tysiące. Teraz zawodnik zdobędzie dwa punkty w jednym biegu i już tyle powędruje na jego konto. Nawet już nie chcę wspominać o kwotach za podpis na kontrakcie - kończy Sokołowski.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Włókniarz powinien się obawiać o przyszłość Miśkowiaka? Te słowa rozwiewają wątpliwości
Praca z psychologiem bardzo mu pomaga. "Głowa jest tak samo ważna jak technika jazdy i sprzęt"