Oliver Berntzon rywalizację na torze w Malilli rozpoczął od pokonania Daniela Bewley'a, a następnie wygrał wyścig z Jasonem Doyle'em, Andrzejem Lebiediewem i Pawłem Przedpełskim.
Kiedy wydawało się, że Szwed jest w stanie namieszać w sobotnim turnieju, to później już tak okazale nie było. W dalszej fazie zmagań Berntzon dorzucił tylko punkt, który wywalczył na Madsie Hansenie.
- To były trudne zawody, chociaż myślę, że miałem dobry początek w zawodach. Pierwsze trzy biegi były dobre, później trochę potraciłem, bo prowadziłem przed Maciejem Janowskim, a następnie wyprzedził mnie też Fredrik Lindgren. Zabrakło do półfinałów, ale myślę, że to dobry znak, że mogę walczyć z najlepszymi - powiedział Berntzon w rozmowie ze speedwayfans.se.
Berntzon przyznał otwarcie, że wspaniałym uczuciem dla niego była wygrana w zawodach Grand Prix, kiedy to po słabszym wyjściu spod taśmy, świetnie rozegrał pierwszy łuk wyprzedzając za jednym zamachem wszystkich rywali.
- Od sześciu lat trwa moja praca nad startami. Za tym stoi wiele pracy i testowania różnych ustawień. Powoli, ale to się przesuwa do przodu - dodał zawodnik, które ostatnie tygodnie pauzował z powodu kontuzji.
Czytaj także:
W żużlu mu się nie wiedzie, ale za to został mistrzem Polski w innej dyscyplinie
Na brak ofert nie narzeka. Jest gotów do rozmów z Mrozkiem
ZOBACZ WIDEO Zdecydowana pogadanka zawodników Motoru. Lider zdradził jakie słowa padły po meczu w Gorzowie!