Żużel. Stal na drodze Włókniarza. Smektała komentuje najbliższego rywala

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Smektała przed Maciejem Janowskim
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Smektała przed Maciejem Janowskim

Drużyna zielona-energia.com Włókniarza zameldowała się w półfinałach PGE Ekstraligi. W nich zmierzy się z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Bartosz Smektała w rozmowie z WP SportoweFakty przyznaje, że to niewygodny rywal.

Nie było cudu pod Jasną Górą w niedzielny wieczór i w parze ćwierćfinałowej zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa - Betard Sparta Wrocław, to podopieczni Lecha Kędziory postawili kropkę nad "i" (52:38), wjeżdżając do półfinałów Drużynowych Mistrzostw Polski.

Gospodarze lepiej weszli w to spotkanie i prowadzenia nie oddali do końca. Goście byli w stanie wygrać drużynowo zaledwie trzy biegi.

- Nie był to łatwy mecz. Tor był dosyć wymagający po opadach i myślę, że można było to zauważyć, bo mieliśmy problem z pokonywaniem łuków, ale jestem trochę zdziwiony, że tyle to wymagało siły, bo wcale ten tor tak źle nie wyglądał i był dobrze przygotowany - przyznał po meczu Bartosz Smektała w rozmowie z WP SportoweFakty, autor 4 punktów i 2 bonusów.

ZOBACZ WIDEO Liderzy Stali dostali podwyżki. Prezes zdradza jak wyglądały negocjacje z zawodnikami

Dwumecz Lwów ze Spartanami stanął pod znakiem rywalizacji w deszczu, bowiem opad przeszkadzał zawodnikom również na Stadionie Olimpijskim. - Sam deszcz jeśli kropi, tak jak to miało miejsce w niedzielę, to nie jest problemem, bo mamy zrywki czy roll-offy, ale problemem jest to błoto na torze, bo szpryca jest ciężka. Ale nie ma co przesadzać - dodał nasz rozmówca.

Przed meczem Speedway Ekstraliga nakazała gospodarzom niedzielnego meczu rozłożyć plandeki, które zaczęto ściągać w dniu meczu około godziny 17. Te pojawiły się ponownie po 18, ale tylko na prostej startowej. - Zastanawiam się, dlaczego tak wcześnie została ściągnięta plandeka. Gdybyśmy poczekali jeszcze kilka chwil, to wszystko byłoby dobrze - skomentował Smektała.

W niedzielnym spotkaniu mieliśmy kilka upadków, a dwa z nich na drugim łuku, kiedy to najpierw z torem zapoznał się Mateusz Świdnicki, a kilka chwil później Tai Woffinden. Zastrzeżenia do tego miejsca miał również komisarz toru Tomasz Walczak. - Coś faktycznie się tam podziało, ale nie wiem, czym to było spowodowane. Myślę, że przede wszystkim opady miały jakiś swój wpływ - zauważył Smektała.

Wiemy już, że częstochowskie Lwy o finał Drużynowych Mistrzostw Polski w sezonie 2022 powalczy z Moje Bermudy Stalą Gorzów. W rundzie zasadniczej padały dwukrotnie wyniki 50:40 - najpierw na korzyść gorzowian na obiekcie im. Edwarda Jancarza, a następnie wygrywali częstochowianie u siebie.

- Mecz wyjazdowy na pewno będzie trudny, a dodatkowo zawsze obawialiśmy się gorzowskiej ekipy tutaj w Częstochowie. W rundzie zasadniczej przegraliśmy tam, ale jeśli każdy z nas dorzuci teraz punkt czy dwa więcej, to mamy mecz wygrany. U siebie z kolei wygraliśmy i chcemy to powtórzyć. Nie mamy nic do stracenia - przyznał nasz rozmówca.

Co może być kluczem do sukcesu, jakim będzie wygrany dwumecz i awans do finału? - To jest PGE Ekstraliga i wszystko może się wydarzyć - zakończył Smektała.

Czytaj także:
Jonas Jeppesen odstawiony na boczny tor. Trener tłumaczy powody
"Niezrozumiała walka z Putinem, który nie wie, co to żużel"

Źródło artykułu: