Czwartkowe serwisy sportowe zostały zdominowane przez odejście Lionela Messiego z FC Barcelony. Jednak kilka godzin wcześniej odbyła się konferencja prasowa, na której również byliśmy świadkami pożegnania legendy. Valentino Rossi po ponad 25 latach startów w mistrzostwach świata, ogłosił pożegnanie z MotoGP.
Zestawienie Messiego z Rossim jest nieprzypadkowe. I nawet nie chodzi o fascynację Włocha futbolem - prywatnie jest wielkim fanem Interu Mediolan i Diego Maradony. Tak jak w kontekście Messiego przytacza się określenie "GOAT" ("Greatest of all time" - "Najlepszy w całym wszech czasie"), tak fani wyścigów podobnie nazywają Rossiego.
Wystarczy popatrzeć na liczby Rossiego - w trakcie kariery zgarnął 115 zwycięstw, 235 podiów, 65 pole position, 96 razy był autorem najszybszego okrążenia w wyścigu. To wszystko sprowadziło się do 9 tytułów mistrza świata.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tekturowe łóżka w Tokio robią furorę. Słynna tenisistka pokazała zdjęcia
Nieunikniona decyzja
Rossi, który niedawno skończył 42 lata, nie zaskoczył swoim czwartkowym wystąpieniem, tak jak FC Barcelona wiadomością o odejściu Messiego. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że Włoch nieco za mocno przeciągnął swoją karierę. Już w zeszłym roku miał spore problemy, by nadążyć za czołówką mistrzostw świata. W obecnym sezonie wyzwaniem stało się dla niego zdobywanie punktów.
Trudno się jednak temu dziwić, skoro na polach startowych są zawodnicy dwa razy młodsi niż Rossi. Podczas gdy część dawnych rywali Włocha zakończyła kariery w wieku nieco ponad 30 lat, on ciągle zadziwiał swoim kunsztem. - Nie było mnie jeszcze na świecie, a on już miał dwa tytuły mistrza świata - trafnie zauważył w czwartek Fabio Quartararo, aktualny lider MotoGP. Urodzony w 1999 roku.
Valentino Rossi od lat marzył o zdobyciu upragnionego dziesiątego tytułu mistrzowskiego. Ta sztuka mu się nie uda. Nie doścignie innej legendy - Giacomo Agostiniego pod względem mistrzostw czy wygranych wyścigów. Jego rodak zostawał 15-krotnie mistrzem świata, zwyciężał w 122 rundach. Tyle że startował w czasach, gdy motocykliści mogli łączyć jazdę w kilku klasach równocześnie. Łatwiej mu było zatem o wyśrubowanie statystyk.
Aby zrozumieć, dlaczego Rossi stał się GOAT motocyklowych mistrzostw świata, wystarczy kolejna statystyka - Włoch brał udział w 26 sezonach, podczas gdy obecny jest 73. w historii MotoGP. Znaczna część kibiców dyscypliny nie zna świata sprzed panowania "Doctora", jak zwykło się określać 42-latka.
Rossi większy niż wyścigi
"Nikt nie jest większy niż klub" - to maksyma często powtarzana przez kibiców piłkarskich, którą można odnieść do Messiego, bo przecież FC Barcelona będzie trwała po jego odejściu. Tak samo MotoGP musi sobie poradzić bez Rossiego, ale nie będzie przesady w tym, że w pewnym momencie Włoch stał się ważniejszy niż cała dyscyplina. Swoją otwartością, szalonymi pomysłami, dziecięcą radością zwracał na siebie uwagę. Zaczęły go kochać tłumy.
Wizyta na jakiejkolwiek rundzie F1 w czasach przedpandemicznych wiązała się z jednym - zobaczeniem morza żółtych i jaskrawozielonych koszulek na trybunach. Barw, które stały się symbolem Valentino Rossiego. Począwszy od roku 2022 tysiące fanów będą "sierotami". Po niemal 30 latach będą musieli sobie poszukać innego zawodnika do kibicowania, bo Rossiego już nie będzie.
"Nie sposób przecenić wpływu Rossiego na wyścigi motocyklowe. Przez kilka lat był nawet większy niż sam sport, który reprezentował. Przekraczał kolejne granice. Kochany przez mamy, dzieci i babcie" - napisał dziennikarz Mat Oaxley w "Motorsport Magazine" i trafił w sedno.
- Nie wiem, dlaczego tak się stało. Sprawiłem, że wiele osób zaczęło oglądać wyścigi, czasem całymi rodzinami. Włączałem emocje u zwykłych ludzi - przyznał na konferencji Rossi.
Dominacja Rossiego przeszkadzała jednak innym. Jego zażarte pojedynki, momentami jazda na pograniczu faulu, doprowadziły do wielu otwartych konfliktów - chociażby z Sete Gibernau, Maxem Biaggim, Jorge Lorenzo czy Marcem Marquezem.
Niewielu motocyklistów zdobyło uznanie wśród przedstawicieli innych dyscyplin. Tymczasem przed wyścigiem na torze Misano w roku 2008 Włocha w rękę całował sam Diego Maradona. Gdy na początku XXI wieku Ferrari brało pod uwagę transfer Rossiego z MotoGP do Formuły 1, tempem "Doctora" w prywatnych testach był zachwycony (i równocześnie zmartwiony) Michael Schumacher.
Rossi mógł przy tym nawiązać do osiągnięcia Johna Surteesa, który jako jedyny w historii został mistrzem świata F1 i MotoGP. Po udanych testach Ferrari było skłonne dać mu szansę jazdy w królowej motorsportu. Wygrała jednak pasja do wyścigów motocyklowych. Włoch przedłużył umowę z Yamahą i pozostał przy dwóch "kółkach". W przyszłym roku najpewniej zobaczymy go w samochodzie, ale już nie w F1, a w wyścigach długodystansowych.
Skąd fenomen Rossiego?
Włoch pojawił się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Na przełomie wieków dyscyplina zaczęła się rozrastać, stawać platformą globalną niczym Formuła 1. Tak jak dla fanów samochodów synonimem słowa F1 stały się Michael Schumacher i Ferrari, tak Valentino Rossi taką rolę pełnił dla MotoGP. Jako pierwszy dostrzegł potencjał biznesowy wyścigów. Zrozumiał, że zawodnik nie może się ograniczać do samego występowania na torze.
Rossi zakończy karierę w roku 2021, ale nadal będzie obecny w padoku - nawet jeśli nie osobiście. Włoch dość szybko założył firmę odzieżową VR46, która projektuje i szyje gadżety sportowe. "Doctor", po tym jak zaczął sprzedawać coraz większą liczbę koszulek, kubków i innych fanowskich przedmiotów, zrozumiał, że najlepiej będzie produkować je we własnym zakresie. Oznacza to bowiem większy zysk.
Efekt jest taki, że obecnie VR46 to największy producent gadżetów i fanowskich ubrań w świecie MotoGP. Doszło nawet do tego, że firma Rossiego tworzyła produkty dla jego rywali z toru. Dochodziło przy tym do kłótni, bo gdy w roku 2015 Marc Marquez popadł w otwarty konflikt z włoskim motocyklistą, to siłą rzeczy doszło również do zakończenia współpracy pomiędzy Hiszpanem a VR46. Obecnie Marquezowi gadżety produkuje już inna firma.
Rossi doczekał się też akademii i zespołu wyścigowego. Sky VR46 Racing Team wyprodukowało mistrzów świata (Franco Morbidelli, Francesco Bagnaia). Część z nich jest już na polach startowych w MotoGP i zdarza się, że wygrywa ze swoim mentorem. Kolejni wkrótce tam dotrą, jak chociażby Marco Bezzecchi. Działania szkoleniowe Włocha, który regularnie organizuje treningi na swoim ranczu pod Tavullii, ożywiły poziom wyścigów motocyklowych w kraju, bo przez lata tamtejsza federacja nie zrobiła nic, aby wyszkolić kolejnego Rossiego.
Od ostatniego zwycięstwa Rossiego w MotoGP minęły cztery lata. Biorąc pod uwagę bardzo słabe tempo 42-latka, kolejnego najpewniej się już nie doczekamy. - To trudna decyzja, ale na końcu w sporcie wyniki są najważniejsze i to one wyznaczają kierunek. Myślę, że to właściwa decyzja. Nie mogę narzekać na swoją karierę - przyznał Rossi. I trudno się z nim nie zgodzić.
Czytaj także:
Alfa Romeo dała szansę kolejnemu kierowcy
Vettel może odzyskać drugie miejsce w GP Węgier