Początek nowego sezonu nie był udany dla Jorge Lorenzo. W trzech dotychczas rozegranych wyścigach "Por Fuera" nie stał na podium i sporo zaczęło się mówić o tym, że Hiszpan jest daleki od formy.
[ad=rectangle]
Tymczasem w Jerez dwukrotny mistrz świata MotoGP wygrał trzy z czterech sesji treningowych, a w kwalifikacjach ustanowił rekord toru. Od soboty wynosi on 1:37.910. - Wiele osób mówiło, że przeżywam kryzys i spadek formy. Słyszałem, że to jeden z najgorszych momentów w mojej karierze. To było dwa dni temu, a teraz notuję rekordowy czas okrążenia. To pokazuje, że w wyścigach nie można tak łatwo mówić "ten facet się skończył", bo już następnego dnia może być na czele - powiedział Lorenzo.
Równocześnie "Por Fuera" zdaje sobie sprawę, że wygranie sobotnich kwalifikacji nie oznacza, iż wygranie wyścigu będzie łatwym zadaniem. - To działa w dwie strony. Nie możesz mówić, że jesteś najlepszy, bo następnego dnia możesz skończyć z tyłu. Trzeba mieć pokorę i ciężko pracować na każdym treningu. Przyjechaliśmy do Jerez z nastawieniem, że wszystko jest w porządku i czerpaliśmy lekcje z każdej sesji treningowej - dodał Hiszpan.
Hiszpan nie ukrywał radości z pobicia nowego rekordu toru w Jerez. - To jest coś niewiarygodnego. Odjechałem wiele imponujących okrążeń w mojej karierze, ale to jest wyjątkowe. Czas 1:37.9 przy takiej temperaturze jest czymś niemożliwym i bardzo się z tego cieszę - stwierdził Lorenzo.
Zdaniem Lorenzo, jego najgroźniejszymi rywalami w niedzielnym wyścigu będą Marc Marquez, Andrea Iannone oraz Andrea Dovizioso. - Marc będzie silnym rywalem, tak samo jak zawodnicy Ducati. Wyścig jest inną historią niż kwalifikacje, jednak nasze tempo jest bardzo dobre i czuję się komfortowo na miękkiej oponie, nawet gdy jest już zużyta - podsumował hiszpański motocyklista.