Aleksandra Mirosław w Paryżu była niekwestionowaną faworytką do mistrzostwa olimpijskiego we wspinaczce sportowej na czas. 30-latka zaprezentowała się fenomenalnie - nie dość, że sięgnęła po jedyne dla Polski złoto, to jeszcze poprawiła własny rekord świata.
W czwartek (10.10) Mirosław była gościem programu "Fakty po Faktach" emitowanego przez stacje TVN24. W rozmowie z Anitą Werner przyznała, że rok temu przeżywała jeden z najtrudniejszych momentów w swojej karierze.
Zaczęło się od występu na mistrzostwach świata w Bernie. Tam Polka ostatecznie sięgnęła po brązowy medal. Start ten mocno odbił się jednak na jej psychice. - Moment, kiedy w półfinale odpadłam od tej ściany, to był moment, gdy mnie emocjonalnie kompletnie odcięło. Chciałam być zła, smutna, płakać, a nie miałam w sobie żadnych uczuć. - mówiła.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
- To był moment, kiedy mechanizmy obronne zaczęły się trochę sypać. Jest takie zdjęcie z Berna, kiedy stoję przytulona do Mateusza [męża i trenera - przyp. red.]. On powiedział, że wtedy pierwszy raz widział w moich oczach pustkę - dodała.
Kilka tygodni później w Rzymie odbywały się kwalifikacje olimpijskie. Aleksander przekazała, że w tym czasie przechodziła duży kryzys. Opisywała, że "wpadła w bardzo silne emocje, płacz, rozpacz".
- Wracając z Rzymu, wiedzieliśmy z Mateuszem, że mamy problem i musimy go rozwiązać. To, że zgłosiliśmy się po pomoc, było ogromną odwagą - relacjonowała. Jej ówczesny stan sprawił, że zdecydowała się po raz pierwszy w karierze skorzystać z usług psychologa. Wsparcia udzieliła jej Daria Abramowicz, która od kilku lat jest kluczową postacią w sztabie Igi Świątek. Z przyszłą mistrzynią olimpijską pracowała przez kilka miesięcy.
- To była krótka współpraca, ale ogromna cegła dołożona do złota w Paryżu. Dzięki temu lepiej poznałam siebie, dowiedziałam się, co to są stany lękowe, że choć nigdy bym siebie o to nie podejrzewała, to mam w sobie silnie rozwiniętą cechę lęku. Ten piórnik z narzędziami musiałam kompletnie wymienić - mówiła.
- Przygotowania w okresie od Rzymu do Paryża wyglądały inaczej niż wcześniej. Mateusz, Daria i mój menedżer to były osoby, które się mną opiekowały. Wiedziałem, że dzięki nim tego dnia dam radę - podsumowała.