Wiele kosztowało wywalczenie złota Kristiana Blummenfelta podczas poniedziałkowych zawodów igrzysk olimpijskich w triathlonie. Choć konkurencję zostawił daleko w tyle na finiszu, mocna końcówka połączona ze skrajnymi warunkami panującymi w Tokio sprawiły, że bardzo wycieńczony boisko opuszczał zwycięsko, lecz przy pomocy wózka inwalidzkiego.
Mimo tego, że sam potrzebował czasu na dojście do siebie i uczczenie wielkiego sukcesu, w jego rodzinnym domu nie czekali na powrót mistrza olimpijskiego z huczną zabawą.
Jak podaje Eurosport, dom rodzinny Blummenfelta tak głośno świętował wygraną, że wezwana została na miejsce policja. Jednak gdy ci przyjechali, szybko zrozumieli pobudki ojca olimpijczyka świętującego wraz z naczelną największej lokalnej gazety i przewodniczącą rady miasta Lubny Jaffery. Mandat zamienili na gratulacje, a potępieniu uległ sąsiad skarżący się na wrzaski.
- Przepisy są równe dla wszystkich, lecz w tak wyjątkowej sytuacji, kiedy Bergeńczyk zdobywa złoty medal olimpijski, cieszymy się wszyscy, a niepisane prawo mówi, że można świętować nieco głośniej. Ten donos był nie na miejscu - wyjaśnił szef miejscowej policji jak podaje Eurosport.
Dla Norwegii tegoroczny medal jest pierwszym w historii udziałów w tej dyscyplinie.
Czytaj także:
-> Co się właściwie dzieje ze zdrowiem Michała Kubiaka? "Martwi mnie ta sytuacja"
-> Tokio 2020. Na kogo trafią polscy siatkarze, jeśli wygrają grupę? Nie będzie łatwo
ZOBACZ WIDEO: Ogromna rozpacz Igi Świątek. Wzruszające obrazki po przegranej Polki