[tag=9725]
Serhij Stachowski[/tag] na początku tego roku zakończył zawodową karierę i razem z rodziną wiódł spokojne życie w Budapeszcie. Szybko zostało ono jednak zmącone przez wydarzenia w ojczyźnie.
- Właściwie wymknąłem się z domu. Dzieci czytały i oglądały bajki, więc im nie przeszkadzałem. Jedynym, który widział, że wychodzę, był najmłodszy syn i zapytał mnie: "Tato, dokąd idziesz?". Miałem plecak, więc odparłem, że zaraz wracam - wspomina Stachowski.
Rzeczywiście wrócił do rodzinnego domu, ale nie na długo. Zaraz potem znów ruszył do ojczyzny, by pomagać rodakom w walce z agresorem. W trakcie wizyty zdążył wyjaśnić dzieciom, gdzie był i jak wygląda sytuacja.
ZOBACZ WIDEO: To się nazywa moc! Zobacz, co wyczarowała Anita Włodarczyk
Ale nawet dorosłej osobie może nie mieścić się w głowie, co tak naprawdę się dzieje. Stachowski mówi w wywiadzie, że nie wierzył własnym oczom, gdy dotarł na Ukrainę.
Były tenisista, który w styczniu tego roku występował w kwalifikacjach Australian Open, stacjonował w Kijowie. Zdobycie ukraińskiej stalicy przez pierwsze tygodnie inwazji było jednym z głównych celów rosyjskich wojsk.
- Nie wiedzieliśmy, kiedy wkroczą do Kijowa i zaczną ostrzeliwać miasto, tak jak to było w Charkowie. Wszyscy w zasadzie spaliśmy z kałasznikowem obok siebie. Kiedy jest atak, trzeba być gotowym - wspomina Stachowski.
Były tenisista miał też okazję odwiedzić Buczę. Mieszkańcy tego niewielkiego miasta przeżyli piekło. Rosjanie mordowali cywilów w bestialski sposób.
Stachowski mówi, że zdjęcia, które obiegły i zszokowały świat, to tylko niewielki wycinek okrucieństwa zgotowanego w tym miejscu przez Rosjan. To, co zobaczył, było nieludzkie.
- Nie wahałbym się. Gdybym zobaczył rosyjskiego żołnierza, wiem, co bym zrobił - mówi Stachowski.
Zobacz też:
"Rafael, powiedz mi...". Ukrainiec ostro zareagował na słowa Nadala
ATP i WTA szykują uderzenie w Brytyjczyków. To kara za wykluczenie Rosjan