Iga Świątek do turnieju w Indian Wells przystąpiła uskrzydlona triumfem w Dosze. W październiku ubiegłego roku Polka doszła w Kalifornii do 1/8 finału. W tym sezonie impreza wróciła do kalendarza na termin marcowy. Raszynianka jako tenisistka rozstawiona miała wolny los i rywalizację rozpoczęła od II rundy. W czwartek zmierzyła się z Anheliną Kalininą. Świątek pokazała dwa oblicza i pokonała Ukrainkę 5:7, 6:0, 6:1.
Świątek miała drobne problemy w pierwszym gemie meczu. Podwójnym błędem dała rywalce break pointa, ale odparła go asem. Polka wywierała na rywalce presję szybkimi i precyzyjnymi returnami. Jeden z nich dał jej przełamanie na 3:1. Raszynianka miała jednak problemy ze stabilnością swoich zagrań z głębi kortu. Spieszyła się i nie unikała błędów.
Waleczna Kalinina wzmocniła tempo uderzeń i lepiej utrzymywała piłkę w korcie. Posłała dwa świetne bekhendy. Efekt był taki, że Świątek pogubiła się i w piątym gemie oddała podanie wyrzucając bekhend. Po chwili dwa bardzo dobre returny przyniosły Polce przełamanie na 4:2. Jej serwis i forhend były dalekie od ideału. Wykorzystała to Kalinina, która wyrównała na 4:4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: David Beckham w nowej roli. Świetnie sobie radzi z patelnią
Poczynaniami Świątek rządził chaos całkowity. Seria zepsutych forhendów kosztowała ją stratę serwisu w dziewiątym gemie. Kalinina, która miała szansę na urwanie seta wielkoszlemowej mistrzyni, nie wytrzymała napięcia. Oddała podanie robiąc trzy podwójne błędy. To nie był koniec problemów Polki. Wyrzuciła bekhend w dłuższej wymianie i znów została przełamana. Tym razem straty nie odrobiła. Zupełnie nie wyszły jej dwa returny i I set dobiegł końca.
Od kłopotów Świątek rozpoczęła również II partię. Uporała się z nimi po odparciu dwóch break pointów. Przy pierwszym posłała kończący bekhend po krosie, a drugi został zmarnowany przez Kalininę nieudanym returnem. Polka powoli wychodziła z otchłani niemocy, ale nie oznacza to, że nagle zaczęła grać koncertowo. Nic nie przychodziło jej łatwo, ale zaczęła zdobywać seriami ważne punkty.
Po podwójnym błędzie rywalki Świątek wyszła na 2:0. Następnie odparła trzy break pointy przy 0-40, z czego dwa dobrymi atakami. Podcięła tym rywalce skrzydła. Kalinina nie była już tak wytrwała w wymianach, do czego przyczyniła się też Polka, w której grze było dużo więcej precyzji. Ukrainka coraz gorzej serwowała. W czwartym i szóstym gemie popełniła dwa podwójne błędy. Świątek dorzuciła kilka bardzo dobrych returnów i wygrała II set 6:0.
W III partii Świątek kontynuowała oblężenie. Głęboki bekhend wymuszający błąd dał jej przełamanie w drugim gemie. Polka poszła za ciosem, dobrze odpowiedziała na skrót przeciwniczki i wykorzystała break pointa na 4:0. Nieustająca w boju Kalinina znakomitym bekhendem po linii przerwała serię naszej reprezentantki. O zwrocie akcji nie mogło być mowy. Świątek odnalazła swój rytm i dyktowała warunki na korcie. Głębokim returnem wymuszającym błąd zdobyła przełamanie na 5:1. W siódmym gemie Polka pewnie zakończyła mecz efektownym krosem forhendowym.
W trwającym dwie godziny meczu Świątek posłała 31 kończących uderzeń. Popełniła 49 niewymuszonych błędów, z czego 28 w pierwszym secie. Kalininie zanotowano 10 piłek wygranych bezpośrednio i 54 pomyłki. Polka zaserwowała pięć asów, a Ukrainka zrobiła dziewięć podwójnych błędów. Tenisistka z Raszyna obroniła 11 z 16 break pointów, a sama wykorzystała dziewięć z 14 szans na przełamanie.
Kalinina w styczniu zadebiutowała w Top 50 rankingu. W ubiegłym sezonie w Budapeszcie osiągnęła pierwszy finał w głównym cyklu. Świątek wygrała 15. mecz w tym roku (bilans 15-3). Polka i Ukrainka nigdy wcześniej się nie spotkały na zawodowych kortach.
Kolejną rywalką Świątek będzie Dunka Clara Tauson.
BNP Paribas Open, Indian Wells (USA)
WTA 1000, kort twardy, pula nagród 8,584 mln dolarów
piątek, 11 marca
II runda gry pojedynczej:
Iga Świątek (Polska, 3) - Anhelina Kalinina (Ukraina) 5:7, 6:0, 6:1
Program i wyniki turnieju kobiet
Czytaj także:
Zmiana na parę godzin przed meczem. Nowa rywalka zaskoczyła Magdę Linette
Magdalena Fręch wykorzystała uśmiech losu. Polka odprawiła Egipcjankę