38-letnia Renata Voracova przybyła na Antypody pod koniec grudnia i zdołała wziąć udział w jednym turnieju podprowadzającym do Australian Open 2022. W Melbourne, w zawodach rangi WTA 250, wystąpiła w deblu wspólnie z Katarzyną Piter. Obie panie odpadły już po pierwszym spotkaniu.
Po zakończeniu rywalizacji władze Australii zgłosiły zastrzeżenia co do jej wizy. Tenisistka, która wcześniej otrzymała zwolnienie medyczne (nie zaszczepiła się przeciw COVID-19), trafiła do tego samego hotelu dla migrantów co Djoković.
W przypadku Czeszki postąpiono jednak inaczej. Została ona deportowana do kraju i tym samym straciła szansę na grę w Australian Open 2022. Voracova nie jest zadowolona z tego faktu. Wsparcia udzieliła jej organizacja WTA. W jej oświadczeniu czytamy, że po uzyskaniu specjalnego zwolnienia tenisistka "przestrzegała wszystkich zasad, wzięła udział w turnieju, a mimo tego nagle jej wiza została anulowana, choć zawodniczka nie zrobiła nic złego".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
Voracova w rozmowie z gazetą "Denik" przyznała, że będzie się domagać odszkodowania od Tennis Australia. - Sam bilet lotniczy kosztował mnie 60 000 czeskich koron (2460 euro), a podróżowałam razem z trenerem. Poza tym hotele, treningi przed turniejem Wielkiego Szlema, potencjalna nagroda pieniężna. Mam nadzieję, że Tennis Australia zmierzy się z tym problemem i nie będziemy musieli podejmować kroków prawnych - powiedziała czeska deblistka.
Jak dodała, chciałaby skupić się na uprawianiu ukochanego sportu, ale nie przychodzi jej to teraz łatwo. - Nie myślę o tenisie. Wciąż budzę się z szoku, jeszcze tego nie przetworzyłam. Jestem wyczerpana. Bardzo się martwiłam. Nie czułam się bezpiecznie, dopóki nie wróciłam do domu. Nic nie było pewne - wyznała.
Czytaj także:
Awans Igi Świątek w rankingu WTA
Hubert Hurkacz stracił pozycję. W górę przesunął się Kamil Majchrzak