W pierwszym meczu Magdalena Fręch pokonała Carolinę Alves 6:4, 6:3 i Polki wysunęły się na prowadzenie. - Styl mojej gry mi się nie podobał. Wiedziałam, że wszystko zależy ode mnie. Przeciwniczka postawiła wysoko poprzeczkę, więc nie było łatwo. Opanowałam emocje, zaczęłam grać coraz lepiej i w końcu udało mi się przechylić szalę na swoją stronę. Na pewno w tej hali, gdzie grają koszykarze, jest inaczej niż zwykle, bo kort jest kładziony na parkiecie. To inna sytuacja niż w Zielonej Górze. Jest wolniejsza nawierzchnia, niż było to zakładane, jednak parkiet daje o sobie znać - powiedziała łodzianka na konferencji prasowej.
- Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej z moim tenisem. Liczę, że będę się rozgrywała i zdobywała doświadczenie, a mecze będą coraz lepsze w moim wykonaniu. Celem jest awans do Top 100, to realne. Bardzo żałuję początku sezonu, że nie udało mi się zagrać w Australian Open. Co się odwlecze, to nie uciecze. Mam nadzieję, że zdobędę na tyle dużo punktów, że będę mogła uczestniczyć od razu w turniejach głównych, również wielkoszlemowych - dodała Fręch.
W drugim pojedynku zmierzyły się Urszula Radwańska i Laura Pigossi. Powracająca do kadry po sześciu latach krakowianka stoczyła blisko trzygodzinny bój, ale to Brazylijka zwyciężyła ostatecznie 7:6(9), 3:6, 6:2. - Uwielbiam grać w narodowych barwach w ramach rozgrywek Billie Jean King Cup. Cieszę się, że w końcu mogłam wystąpić również w singlu, jestem wdzięczna za nominację naszej kapitan Robercie [Burzagli - przyp. red.]. To był bardzo ciężki i długi mecz, ale tym bardziej cieszę się z wygranej. Nigdy nie zapomnę tego spotkania i wierzę, że jutro w południe będę gotowa do gry. Nie przerażają mnie tak długie mecze, ostatnio zagrałam nawet o wiele dłuższy w jednym z turniejów. Jestem twarda i silna, jestem gotowa tutaj zagrać nie tylko w singlu, ale i deblu, jeśli to będzie konieczne - powiedziała Pigossi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
- Pierwszy set zwyczajnie mi uciekł. Prowadziłam, a w tie-breaku goniłam z 1-6. Udało mi się doprowadzić do wyrównania i grałyśmy na przewagi. Ten set był dla mnie bardzo ciężki. Wygrałam drugą partię, zaczęłam pokazywać swój tenis, popełniałam mniej błędów. Jednak w trzecim secie robiłam ich znów za dużo, a rywalka super się broniła. Nawierzchnia nie jest za szybka, trudno było mi skończyć wymianę. Muszę jednak pochwalić Laurę, bo zagrała bardzo dobrze. Uważam, że z każdego wyniku da się wyjść, dlatego nigdy nie odpuszczam. Ułożyło się tak, że obroniłam piłkę meczową, ale kolejną Pigossi już wykorzystała - relacjonowała Radwańska.
- W kwietniu miałam artroskopię kolana, ale cały czas trenowałam. Kiedy była pandemia i tylko mogłam, to wychodziłam na kort, a gdy wszystko było pozamykane, to trenowałam w domu. Byłam bardzo głodna gry. Głód tenisa sprawił, że byłam bardzo zmotywowana, nie mogłam się doczekać pierwszych turniejów - dodała nasza reprezentantka.
Kapitan Dawid Celt także skomentował wydarzenia z pierwszego dnia w meczu w Bytomiu. - Spodziewałem się trudnego meczu i faktycznie początek taki był. W meczu Magdy było bardzo dużo emocji, na szczęście szybko sobie z tym poradziła, szybko przestała się denerwować. To było trudne spotkanie przede wszystkim pod względem mentalnym. Magda poradziła sobie bardzo dobrze. Szkoda, że Uli Radwańskiej uciekł mecz. Żałujemy, bo była szansa na prowadzenie 2-0 po pierwszym dniu starcia z Brazylią. Początek był nerwowy, Ula miała przewagę, była blisko zamknięcia seta, ale nie wykorzystała jej. Za to w tie-breaku wróciła z zaświatów. Zostawiła mnóstwo zdrowia w tym secie, którego zabrakło w decydującej partii. Pigossi odskoczyła szybko na 4:0 i trudno było to już odrobić.
Kolejne pojedynki rozpoczną się w sobotę o godz. 12:00. Najpierw powinny zagrać Fręch i Pigossi, a następnie Radwańska i Alves. Jeśli po singlach będzie remis, to zdecyduje debel. Kapitanowie mają prawo dokonać zmian w nominacjach. Zwycięski zespół powalczy w przyszłorocznych kwalifikacjach do turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King. Pokonana drużyna będzie rywalizować w strefie kontynentalnej.
Czytaj także:
Mecz Polska - Brazylia rozpoczęty. To nie był sprint dla Magdaleny Fręch
Troje Polaków pewnych gry w Roland Garros. Dobre wieści dla Igi Świątek i Huberta Hurkacza