Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak oceniacie występ Igi w Australian Open 2020? Czwarta runda daje wam satysfakcję, czy jednak chcieliście więcej?
Piotr Sierzputowski, trener Igi Świątek: Ja jestem bardzo zadowolony. Drugi tydzień w Wielkim Szlemie jest dużym osiągnięciem i nie robi się go na co dzień. Jeśli ktoś w większości szlemów dochodzi do drugiego tygodnia grania, to oznacza, że należy do światowej czołówki. Natomiast apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Pierwszy set meczu z Simoną Halep sprawił, że poczuliśmy bliskość ćwierćfinału.
Analizowaliście już szczegółowo mecz z Halep?
Co do samej analizy, to mam ją gotową, natomiast musimy ją jeszcze omówić.
ZOBACZ WIDEO: Czy Iga Świątek zagra na igrzyskach olimpijskich w Tokio? Psycholog zdradza szczegóły
Co pańskim zdaniem nie zagrało, żeby pokonać Rumunkę i awansować dalej?
Wydaje mi się, że po pierwszym secie trochę uciekła koncentracja. Simona zmieniła swoje granie, a Iga taktycznie poszła trochę w złym kierunku, postawiła na otwartą wojnę. Simona od pewnego momentu zaczęła pokazywać bardzo solidny tenis, była bardzo konsekwentna, robiła mało błędów. Iga próbowała wtedy rozgonić ją po korcie, ryzykowała i tym samym dała rywalce narzędzia do prowadzenia gry po swojemu, dała się zmusić do biegania. Jej założenia co do obranego stylu gry może i nie były złe, ale nie na tym poziomie. Przy tak mocnej rywalce trzeba było zagrać trochę inaczej. Będziemy o tym z Igą rozmawiać.
Czego brakuje Idze, żeby bardziej regularnie wygrywać z tenisistkami ze ścisłej światowej czołówki?
Przede wszystkim trochę doświadczenia na twardych nawierzchniach. I tak uważam, że na hard courtach jest już blisko najlepszych. Nawet się nie spodziewałem, że aż tak. Jeśli gra się "na żyletki" z drugą rakietą świata, to znaczy, że jest OK. Teraz trzeba pracować nad powtarzalnością, co jest kwestią treningu i doświadczenia.
W drugim secie meczu z Halep miała miejsce dość nietypowa sytuacja. Iga zapytała sędziego, czy mogłaby dostać kawę.
To się zdarza, ale praktycznie nigdy się o tym nie mówi, a jeśli ktoś dostaje kubek z kawą, to stara się tego nie pokazywać. Normalna rzecz w meczach, które odbywają się wieczorem. Pora nie była może skrajna, spotkanie zaczęło się o 19, ale i wtedy bywa trudno. Granie wieczornych sesji wciąż jest dla Igi nowością, zagrała w nich tylko kilka spotkań w całym swoim życiu. Trzeba się do tych późniejszych godzin przyzwyczaić.
Wspomniana kawa dotarła na kort?
Tak. My musieliśmy ją dostarczyć. Chodzi o kwestie antydopingowe - nikt obcy nie może przynosić zawodnikowi takich rzeczy.
Żałujecie, że nie będzie ćwierćfinałowego starcia Igi z Sereną Williams?
Zawsze szkoda przegrywać. Gdybyśmy to lubili, nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. Nie mamy jednak ciśnienia na granie z Sereną. Jak się uda to super, fajnie byłoby mieć takie doświadczenie, ale jeśli do meczu z Williams nie dojdzie, nic strasznego się nie wydarzy.
Czego się nauczyliście w tym roku w Australian Open?
Trudno wskazać jedną rzecz. Dobrze przepracowany czas, udane starty.
Oswoiliście się z życiem w tenisowej bańce? Przywykliście do turniejów, w których obowiązuje surowy reżim sanitarny?
Myślę, że raczej mogło to nas trochę od tego reżimu odzwyczaić, bo w Australian Open bańki nie było, a w kolejnych turniejach już będzie. W Melbourne poczuliśmy trochę normalnego życia. Przez pewien czas mogliśmy robić co chcieliśmy. Z kolei za tydzień pojedziemy do Adelajdy i tam już znowu będzie bańka, tak jak w kolejnych turniejach.
Jak sama Iga podchodzi do swojego występu w Melbourne?
Wiadomo, że po porażce najpierw jest żal i wkurzenie, ale trwa to góra jeden dzień. Nie ma długiego przeżywania, roztrząsania, bo w zawodowym tenisie nie ma na takie rzeczy czasu. Przegrane są w nim czymś absolutnie normalnym. Jeden dzień przerwy, odpoczynku i wraca się do pracy.
Jakie macie plany na kolejne tygodnie?
Od poniedziałku gramy w Adelajdzie. Czekamy jeszcze na ostatnie informacje, jakie są przepisy antykoronawirusowe w tym mieście, jak turniej będzie wyglądał. Adelajda jest położona w stanie Australia Południowa, która nie wpuszcza osób ze stanu Victoria, w którym jest Melbourne. Tenisiści podróżujący na turniej mają być wyjątkiem. Musimy wiedzieć, jakie ryzyko podejmujemy, co się może wydarzyć w przypadku pozytywnego wyniku testu na koronawirusa, czy nie grożą nam na przykład dwa tygodnie kwarantanny za przebywanie w tym samym sklepie, co osoba zarażona. To dla nas ważne, bo ewentualna izolacja wpłynie na nasze dalsze plany - po Australii będziemy grać w Doha, potem w Dubaju, a po krótkim odpoczynku w Polsce pojedziemy do Miami. Jednak jeśli będzie to wyglądało tak, jak w Australian Open, to na 99 procent Iga zagra w Adelajdzie.
Czytaj także:
Iga Świątek i Łukasz Kubot zakończyli udział w Australian Open. Polska para wysoko przegrała w mikście
Iga Świątek ambasadorką luksusowej marki. Pochwaliła się w mediach społecznościowych