Epidemia koronawirusa spowodowała zmiany w kalendarzu ATP Tour. Wiele turniejów zostało odwołanych, a wielkoszlemowy Roland Garros, który miał zostać rozegrany w dniach 24 maja - 7 czerwca, odbędzie się od 20 września do 4 października.
Decyzja organizatorów turnieju spotkała się z krytyką ze strony tenisistów. Jednak Feliciano Lopez uważa, że mimo negatywnych opinii, większość graczy wystąpi jesienią w Paryżu.
- To nadzwyczajna sytuacja - mówił Hiszpan w rozmowie z dziennikiem "AS". - Jeśli tak okaże się w rzeczywistości, to wyobrażam sobie, że i tak tenisiści będą chcieli zagrać w tym turnieju. Niewielu go opuści.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Co z igrzyskami w Tokio? "Niektórzy cały czas żyją nadzieją, że odbędą się w terminie"
Roland Garros ma odbyć się zaledwie tydzień po zakończeniu innej wielkoszlemowej imprezy, US Open. Jednak Lopez zwrócił uwagę, że najtrudniejsza dla tenisistów będzie nie krótka przerwa na regenerację pomiędzy tymi turniejami, lecz błyskawiczna zmiana nawierzchni z twardej na ziemną.
- To zmiana, jaka zwykle następuje tylko w przypadku Pucharu Davisa, kiedy masz mniej niż pięć dni na przystosowanie się do innej nawierzchni. Nawet pomiędzy Rolandem Garrosem a Wimbledonem, kiedy przechodzisz z kortów ziemnych na trawiaste, kiedyś były dwa, a teraz są trzy tygodnie przerwy - wyjaśnił 38-latek z Madrytu.
Lopez, podobnie jak wszyscy pozostali tenisiści, ma teraz wymuszoną przerwę. Mimo trudnej sytuacji, stara się jednak utrzymać aktywność fizyczną. - Dużo jeżdżę na rowerze, mam piłki lekarskie, jeśli mogę, to biegam, robię też wideokonferencje z trenerem. Robię wszystko po trochu i czekam, jak będą przebiegać wydarzenia - powiedział.