To była druga runda turnieju, wcześniej nasza tenisistka - 85. zawodniczka światowego rankingu - pokonała Alionę Bolsovą. Linette w Bogocie zmagała się z kłopotami zdrowotnymi, pierwsze dni po przylocie spędziła w szpitalu. Tego samego dnia, kiedy poinformowała kibiców o problemach, podzieliła się też na Instagramie wiadomościami, które dostała po porażce z Sharmą.
"Jeśli nie potrafisz wygrać z jakąś szmatą, to w ogóle nie graj w tenisa", "Dziwko, zostaniesz zgwałcona przez trzech czarnuchów", "Jak można być tak opóźnionym!", "Jedź do domu i przejdź na emeryturę, czy jest na świecie ktoś bardziej przegrany od ciebie?", "Jesteś żałosna!" - to delikatniejsze z nich. Jeden z internautów groził gwałtem nie tylko Linette, ale i jej matce. Większość wpisów pochodziła z anonimowych kont.
Zdjęcia i groźby
- Dostaję takie wiadomości praktycznie po każdym przegranym meczu, a czasem i po zwycięstwach - przyznaje Linette. - Nigdy nie odpisuję, nie wchodzę w interakcję. Komentarze mnie nie ruszają, zdążyłam się przyzwyczaić, ale co jakiś czas ktoś potrafi zszokować. Zdarzają się groźby w kierunku rodziny, te denerwują najbardziej. Dostawałem też zdjęcia, których wolałabym nigdy nie widzieć. Większość wiadomości pochodzi z zagranicy.
ZOBACZ WIDEO Sampdoria górą w derbach! Grali Polacy [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tenisistka przyznaje, że ludzie często nie mają pojęcia o rozmiarach hejtu, jaki spotyka sportowców. - Zauważyłam, że nawet ci będący blisko mnie nie do końca zdawali sobie sprawę ze skali i wulgarności tych wiadomości. Byłam zła, bo niektórzy bagatelizowali temat i mówili, że przesadzam - mówi.
Obelgi od anonimów to w świecie tenisa powszechny problem. - Każdy, kto jest obecny w social mediach, ma ten sam kłopot. Dotyczy to wszystkich, nie tylko tych najlepszych. Wiadomości wysyłają zazwyczaj osoby, które grają u bukmacherów i są niezadowolone z wyniku. Często nie mają zbyt wielu pieniędzy i myślą, że łatwo się dorobią. Nie rozumieją, że w sporcie nie ma pewnych wygranych. A później wyładowują złość.
Bezkarność hejtera
Kilka tygodni temu o hejcie po występie na igrzyskach olimpijskich opowiedziała biathlonistka Weronika Nowakowska. - Nie mogłam zrozumieć, za co spotkała mnie nienawiść. Ludzie kopali leżącego (...) Jeśli ktoś pisze: "J***** szmato, przynosisz Polsce wstyd" albo każe mi "wy********* do garów", to nadaje się do prokuratury. Gdybym miała po igrzyskach więcej sił, może bym to zrobiła - mówiła w rozmowie z naszym portalem.
Linette o pozywaniu hejterów nie myśli. - Dostaję dużo gróźb, większość mam obowiązek zgłosić do organizacji zajmującej się dochodzeniami w sprawie obstawiania meczów. Nie wiem, co się dalej z nimi dzieje. Policja groźbami interesuje się dopiero, kiedy zagrożenie jest realne, czyli ktoś dostaje je na prywatny mail albo numer telefonu - mówi.
Nietykalni
Według Nowakowskiej granica hejtu się przesuwa. - Byłam na igrzyskach trzy razy i widzę, jak skala nienawiści w internecie rośnie. Ludzie pozwalają sobie na coraz więcej, internet daje im pozory anonimowości - mówi.
Z biathlonistką zgadza się Linette. - Ludzie czują się nietykalni, bo mogą zakładać fałszywe konta. Dzięki temu przekazują drugiej osobie to, na co nigdy nie odważyłby się podczas spotkania twarzą w twarz. Konstruktywne uwagi to jedno, zwyzywanie drugiej osoby i grożenie jej to zupełnie inna sprawa. Nie rozumiem, jak ktoś taki może później spojrzeć w lustro - mówi.
Autor na Twitterze: