Kei Nishikori rozpoczynał sezon 2018 poza największą tenisową sceną. W styczniu, gdy wszyscy czołowi tenisiści świata lecą do Australii, by rywalizować w Australian Open, on udał się do USA na dwa turnieje rangi ATP Challenger Tour. Były to jego pierwsze starty po ponad półrocznej przerwie spowodowanej kontuzją nadgarstka. - Byłem przerażony tym urazem. Nadgarstek w tenisie jest bardzo ważny - wspominał w rozmowie z "Kyodo News".
Japończyk nie chciał poddać się operacji i zdecydował, że uraz będzie leczył poprzez zabiegi fizjoterapeutyczne oraz ćwiczenia. - Myślałem, że już zawsze będę grał z tym uczuciem niepokoju. Obyło się bez operacji, ale powiedziano mi, że ten problem może wracać.
Tenisista z Shimane miał obawy, czy odbuduje dawną dyspozycję. Jak się okazało - niepotrzebnie. W trakcie roku jego forma rosła, zanotował kilka znaczących rezultatów, z półfinałem wielkoszlemowego US Open oraz finałem turnieju ATP Masters 1000 w Monte Carlo na czele, a na koniec wystąpił w Finałach ATP World Tour.
- Grałem, a moim celem był powrót do czołówki rankingu. Przez cały sezon miałem wrażenie, że krok po kroku wchodzę po schodach. Występowałem bez presji i mogłem brać to wszystko pełną parą. Ale wiem, że w przyszłym roku muszę celować wyżej - mówił dziewiąty gracz rankingu ATP.
Zapytany o cele na nowe rozgrywki, odpowiedział: - Chcę być jak najlepszy i, jak zawsze, zdobyć tytuł wielkoszlemowy lub Masters 1000.
Sezon 2019 Nishikori rozpocznie w turnieju w Brisbane (31 grudnia - 6 stycznia). Następnie stanie na starcie wielkoszlemowego Australian Open (14-27 stycznia).
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Milik najlepszy w Napoli. Piękne gole