W 2016 roku Kiki Bertens dotarła do półfinału Rolanda Garrosa i niemal cały czas była kojarzona z ceglaną mączką. W sezonie 2018 Holenderka zrobiła wszystko, aby zmienić tę opinię. Najpierw osiągnęła ćwierćfinał Wimbledonu, a miesiąc później triumfowała na kortach twardych w Cincinnati.
Bertens pokonała cztery tenisistki z Top 10 w drodze po największy tytuł w karierze. W ramach Western & Southern Open 2018 zwyciężyła m.in. Karolinę Woźniacką, Elinę Switolinę i Petrę Kvitovą, a w wielkim finale obroniła piłkę meczową w pojedynku z najlepszą obecnie na świecie Simoną Halep. Po trzysetowym boju wygrała z Rumunką 2:6, 7:6(6), 6:2. - To coś niewiarygodnego. Nie mogę w to uwierzyć, że to wszystko osiągnęłam w ciągu jednego tygodnia. Jestem bardzo dumna, że byłam w stanie to zrobić - wyznała tenisistka.
Pierwsza rakieta Holandii sporo nauczyła się od byłego zawodnika Raemona Sluitera, który od trzech lat jest jej trenerem. - Pokazał mi, że muszę pracować naprawdę ciężko. Z każdym rokiem się poprawiam. Także pod względem przygotowania fizycznego. Bardzo mu na tym zależy i to mi się w nim podoba. Bardzo się cieszę, że mogę z nim pracować - przyznała Bertens.
Dotychczas pochodząca z Wateringen 26-latka była w stanie złapać właściwy dla siebie rytm podczas turniejów na mączce. Teraz cieszy się, że osiąga znakomite rezultaty również na innych nawierzchniach. Do tego było jej łatwiej, ponieważ w zeszłym roku wygrała podczas amerykańskiego lata tylko jeden mecz. - Byłam naprawdę zrelaksowana przed rozpoczęciem US Open Series. Chciałam zagrać jak najwięcej meczów i tak też zrobiliśmy. Teraz mam na koncie ćwierćfinał z Montrealu i tytuł z Cincinnati. Przede mną jeszcze wiele turniejów, dlatego nie mogę się doczekać dalszej części sezonu - wyznała Holenderka.
ZOBACZ WIDEO Barcelona zaczęła od zwycięstwa, Messi od dubletu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]