- Na tym etapie nie rozmawiamy z Danem na temat dzikich kart. Zanim do tego dojdzie, musi upłynąć jeszcze sporo czasu. Postawiliśmy sprawę jasno, że są pewne rzeczy, które Dan musi wykonać - mówił w połowie marca Simon Timson z Brytyjskiej Federacji Tenisowej. Władze LTA dały do zrozumienia, że nie popierają dopingu w żadnej postaci, ale mimo tego każdy zasługuje na drugą szansę.
W pierwszej połowie 2017 roku Daniel Evans był u szczytu kariery. Osiągnął finał zawodów ATP World Tour 250 w Sydney, był w IV rundzie Australian Open i przyczynił się do zwycięstwa Wielkiej Brytanii nad Kanadą w Pucharze Davisa. W rankingu zajmował 41. pozycję. Aż przyszedł czerwiec i Międzynarodowa Federacja Tenisowa ogłosiła, że tenisista zażywał w kwietniu kokainę. Jego wyniki osiągnięte podczas i po imprezie w Barcelonie zostały anulowane, a on sam zdyskwalifikowany na rok za stosowanie dopingu.
Evans wrócił do rywalizacji podczas challengera w Glasgow. 27-latek z Birmingham otrzymał od organizatorów dziką kartę do eliminacji, co przez wielu nie zostało ciepło przyjęte. Dlaczego LTA postanowiła pomóc rodakowi? Jak się okazało, działacze byli przekonani, że tenisista będzie miał na koncie wystarczającą liczbę rankingowych punktów i w tej sprawie wysłali nawet zapytanie do ATP. Tymczasem z "góry" przyszła odpowiedź, że Brytyjczyk w ogóle nie będzie posiadał odpowiedniego rankingu.
Swoje w tej sprawie zrobiły również media. LTA szybko wypomniano, że turnieje rozgrywane na trawie pod jej egidą oferowały dzikie karty zdyskwalifikowanej za stosowanie meldonium Marii Szarapowej. Rosjanka miała wystąpić w imprezach przed wielkoszlemowym Wimbledonem, jednak do tego nie doszło, ponieważ wcześniej wycofała się z powodu kontuzji.
ZOBACZ WIDEO AS Monaco zawiodło. Strata punktów z Amiens SC [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Grający z dziką kartą Evans pokonał w eliminacjach szkockich zawodów Edwarda Corrie'ego i Sama Barry'ego, dzięki czemu zdobył pierwsze po dyskwalifikacji rankingowe punkty. W I rundzie głównej drabinki przegrał z Austriakiem Lucasem Miedlerem. Jego wyczyny w Glasgow oglądał kapitan brytyjskiej reprezentacji, Leon Smith, który jest wielkim zwolennikiem krnąbrnego tenisisty i wielokrotnie też mu pomagał.
- Każdy ma prawo do własnej opinii, ale mi nie zależy teraz, aby na ten temat dyskutować. Poprosiłem o dziką kartę, ale nie dlatego, że ją chciałem. Po prostu musiałem zagrać w tenisa - powiedział Evans. - Drabinka eliminacji nie była pełna, więc nikomu nie odebrałem szansy na grę, co prawdopodobnie byłoby niesprawiedliwe. Gdybym nie otrzymał dzikiej karty, nie miałby do nikogo żalu, przecież właśnie wróciłem do gry po dyskwalifikacji za doping - dodał.