- Trenowałam już kilka zawodniczek i bardzo mi się to podobało. Pomagałam młodym dziewczynom, byłym najlepszym juniorkom świata, wejść w dorosły tenis. Teraz często widuję je w tourze. Są to m.in. Naomi Broady, Julia Putincewa czy Daria Gawriłowa. Pomagałam także Anastazji Pawluczenkowej i Sabinie Lisickiej, z którą zresztą grałam debla - przypomniała Martina Hingis.
Była liderka światowych list zebrała już cenne doświadczenie, ale przyznaje, że pierwszy krok zawsze należy do tenisistki. - Nie lubię wychodzić z taką inicjatywą jako pierwsza. Do tego otoczenie wokół tenisistki musi być właściwe - stwierdziła. - Cieszę się jednak, kiedy widzę stały progres u swoich podopiecznych, zwłaszcza pod względem mentalnym. Często bowiem więcej spraw dotyczy psychologii, a nie samego doskonalenia gry - dodała.
W rozmowie z gazetą "Metro" Hingis przyznała, że gdyby mogła wybrać dwie tenisistki, to byłyby nimi Agnieszka Radwańska i Karolina Woźniacka. - Tenis Agnieszki jest zbliżony do mojego. Obie były już w wielkoszlemowym finale, ale zabrakło im tego ostatniego kroku, aby sięgnąć po tytuł. W ich przypadku nie chodzi o sferę mentalną, ale raczej o niewielkie dostrojenie w ich tenisie - zauważyła utytułowana Szwajcarka.
ZOBACZ WIDEO Okniński zdradził kulisy awantury na konferencji (WIDEO)
Odpowiedź ..... TAK, TAK, TAK, TAK !!!
Niestety poprzedni juz nie wystarcza !
A tak serio,wydaje mi się, że sztab Karoliny jest bardziej otwarty na takie eksperymenty. Agnieszka po nieudanej współpracy z Navratilową- nomen omen -Martiną, może mieć obie Czytaj całość