Alessandro Giannessi: Trudno będzie przebić ten wynik za rok

PAP / Marcin Bielecki
PAP / Marcin Bielecki

Alessandro Giannessi w niedzielę odniósł największy sukces w swojej karierze. Pokonując w finale Dustina Browna wywalczył premierowy tytuł w imprezie rangi ATP Challenger.

Alessandro Giannessi bez straty seta wygrał w 24. edycji Pekao Szczecin Open. Włoch grał bardzo dobrze od I rundy, a finał okazał się jego najlepszym występem. Stracił zaledwie pięć gemów z Dustinem Brownem i zwyciężył w polskiej imprezie.

- To był dla mnie perfekcyjny dzień, zagrałem swój najlepszy tenis. Jestem szczęśliwy, bo to mój pierwszy tytuł. Przed meczem dowiedziałem się, że jeśli wygram, to będę pierwszym Włochem, który zwycięży w Szczecinie - cieszył się po finale reprezentant Italii.

Giannessi aktualnie zajmuje 198. miejsce w rankingu ATP, po wygranej zbliży się do swojego najlepszego wyniku. - Ostatnie tygodnie rzeczywiście są dla mnie znakomite. Zagrałem w US Open, gdzie co prawda przegrałem ze Stanem Wawrinką, ale to był świetny mecz z mojej strony. Jestem w naprawdę dobrej formie i wszystko idzie w dobrym kierunku, żebym mógł poprawić swój najlepszy ranking w karierze, który osiągnąłem cztery lata temu - wyjaśnił tenisista.

- Straciłem rok przez kontuzję nadgarstka, ale teraz czuję się po prostu świetnie fizycznie i psychicznie - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO Jerzy Janowicz: nie jest fajnie, kiedy kibice mnie obrażają

Rywal w finale rozegrał znakomitego pierwszego gema, nieźle serwował, ale to było za mało na tak dysponowanego Giannessiego. - Znamy się z Dustinem bardzo dobrze, graliśmy ze sobą kilka razy. Wiedziałem, że on może grać znakomity tenis. Jesteśmy przyjaciółmi, rozmawialiśmy w sobotę o tym, że razem potrenujemy przed finałem i nie mieliśmy z tym żadnego problemu - powiedział Włoch.

- Zawsze chętnie wracam do Szczecina i gram, oczywiście z nastawieniem, że chcę zwyciężyć. Rok temu przegrałem tu w finale debla, więc chciałem się poprawić. Ale tegoroczny sukces trudno będzie przebić w przyszłym sezonie - zakończył szczęśliwy triumfator.

Komentarze (0)