Rafael Nadal przeżył deja vu. W zeszłorocznej edycji turnieju ATP w Rio de Janeiro Hiszpan odpadł w półfinale, ulegając w nocnym boju Fabio Fogniniemu. W tym roku z Rio Open Nadal znów pożegnał się w 1/2 finale, ponownie przegrywając pojedynek toczony późną porą, tym razem z Pablo Cuevasem.
Pierwsze dwa sety sobotniego pojedynku rozstrzygały się w tie breakach. Pierwszą dodatkową rozgrywkę Nadal wygrał 8-6, a w drugiej lepszy 7-3 okazał się Cuevas. O losach awansu do finału decydować więc musiał trzeci set.
W ostatniej partii jako pierwszy przed szansą stanął Nadal, lecz w szóstym gemie zmarnował break pointa. Po chwili, w gemie siódmym, to Cuevas wywalczył piłkę na przełamanie, którą wykorzystał i tym samym objął prowadzenie 4:3, po chwili podwyższając na 5:3. Urugwajczyk poszedł za ciosem i uzyskał dwa meczbole przy podaniu rywala. Hiszpan jednak się obronił i przedłużył swoje nadzieje.
Przystępując do dziesiątego gema, Cuevas wiedział, że od zwycięstwa dzielą go cztery wygrane punkty. Ale zaczął źle i przegrywał 15-30. Wówczas postawił wszystko na jedną kartę. Po dwóch szalonych akcjach wypracował piłkę meczową, przy której zaserwował asa. Gdy szczęśliwy Urugwajczyk padł na kolana, celebrując życiowy sukces, zegar w Rio de Janeiro wskazywał godzinę 1:29 czasu lokalnego.
Tenisiści spędzili na korcie aż trzy godziny i 28 minut. Cuevas zaserwował dziesięć asów, popełnił cztery podwójne błędy, posłał 48 zagrań kończących, 37-krotnie oddał punkt niewymuszonym błędem, dwukrotnie został przełamany i wykorzystał trzy z dziesięciu break pointów. Nadal z kolei zapisał na swoim koncie trzy asy, 33 winnery i 32 błędy.
Tym samym Nadal nie wykorzystał okazji na awans do 100. w karierze finału w turnieju głównego cyklu. Dla Hiszpana był to także 60. półfinał w imprezie rozgrywanej na korcie ziemnym. Mecz o finał na mączce przegrał dopiero po raz piąty, w tym drugi w ciągu siedmiu dni (w zeszłym tygodniu w Buenos Aires w 1/2 finału nie sprostał Dominikowi Thiemowi). Na nawierzchni ziemnej z tak nisko notowanym rywalem jak Cuevas (obecnie 45. gracz świata) po raz ostatni przegrał w lutym 2013 roku, gdy w finale w Vina del Mar okazał się słabszy od Horacio Zeballosa, wtedy 73. rakiety globu.
Cuevas natomiast trzeci raz w karierze pokonał rywala z Top 10 rankingu ATP (w marcu 2011 roku wygrał z Andym Roddickiem, a w październiku 2015 z Tomasem Berdychem). Dzięki temu wywalczył awans do piątego singlowego finału (ma na koncie trzy tytuły), ale pierwszego w zawodach rangi ATP World Tour 500.
W chronologicznie pierwszym półfinale także doszło do niespodzianki. Guido Pella, który w marcu wraz z reprezentacją Argentyny przyjedzie do Polski na pojedynek w Pucharze Davisa, pokonał rewelacyjnie spisującego się w ostatnich tygodniach Dominika Thiema 6:1, 6:4. Austriak od początku meczu wyglądał na bardzo zmęczonego. Nie pomogła mu nawet przerwa spowodowana opadami deszczu, która nastąpiła w drugim secie. Po wznowieniu wprawdzie zaczął prezentować się lepiej, ale i tak nie był w stanie w żaden sposób zagrozić Pelli.
- Czułem się trochę zmęczony, bo piątek był dla mnie długim dniem i późno zakończyłem mecz deblowy, ale to nie jest żadna wymówka. On po prostu był ode mnie lepszy i lepiej dostosował się do gry w wietrznych i deszczowych warunkach - powiedział Thiem.
- Gdy zaczynałem turniej, nie spodziewałem się, że dojdę tak daleko. To dla mnie nowa sytuacja i to wszystko dociera do mnie bardzo powoli - mówił z kolei Pella, aktualnie 71. tenisista świata, który pierwszy raz w karierze wystąpi w finale turnieju rangi ATP World Tour.
Rio Open, Rio de Janeiro (Brazylia)
ATP World Tour 500, kort ziemny, pula nagród 1,3 mln dolarów
sobota, 20 lutego
półfinał gry pojedynczej:
Pablo Cuevas (Urugwaj) - Rafael Nadal (Hiszpania, 1) 6:7(6), 7:6(3), 6:4
Guido Pella (Argentyna) - Dominic Thiem (Austria, 5) 6:1, 6:4