Euforyczna reakcja Brytyjczyków na historyczny półfinał Johanny Konty

PAP/EPA / EPA/DAVID CROSLING
PAP/EPA / EPA/DAVID CROSLING

Euforia - tym jednym słowem można określić to, jak zareagowały brytyjskie media na awans do półfinału Australian Open Johanny Konty. Trudno się temu dziwić, po raz pierwszy od 1983 roku Brytyjka zagra o wielkoszlemowy finał.

Już sam awans Johanny Konty do ćwierćfinału wywołał bardzo pozytywne reakcje brytyjskich mediów. Każdy podkreślał fakt, że to pierwsza ich reprezentantka w tej fazie turnieju wielkoszlemowego od Wimbledonu 1984. Przez 32 lata Brytyjczycy cierpliwie czekali na kolejną swoją tenisistkę walczącą o największe laury w najważniejszych turniejach.

Pokładanych w niej nadziei nie spełniła Laura Robson, która we wtorek odpadła w eliminacjach turnieju ITF o puli nagród 25 tys. dolarów. To mniejsza kwota od tej, jaką w Melbourne dostali tenisiści po odpadnięciu w I rundzie głównej drabinki.

Ale sen brytyjskich kibiców nie zakończył się na ćwierćfinale. Kibice na Rod Laver Arenie najpierw mogli obserwować jak Konta bez kompleksów pokonuje Shuai Zhang, a dwie godziny później patrzeć na awans do półfinału Andy'ego Murraya. Po raz pierwszy od 1977 roku w czołowej "4" zarówno wielkoszlemowego turnieju singlistek, jak i singlistów zameldowali się reprezentanci Wielkiej Brytanii.

- Konta i Murray dorównali dokonaniu Sue Barker i Johna Lloyda, którzy przed 39 laty doszli do półfinału Australian Open - podkreśla BBC.

To właśnie główny brytyjski nadawca przeprowadził rozmowę z Jo Durie, ostatnią tenisistką w tak dalekiej fazie turnieju wielkoszlemowego, która udzieliła kilku rad swojej młodszej rodaczce. - Świetnie radzi sobie z całą otoczką tego sukcesu. W takiej sytuacji trzeba się od wszystkiego odciąć. Oczywiście, nie można unikać wywiadów i konferencji prasowych, ale jej telefon na pewno dzwoni od rana do wieczora. Dlatego powinna go wyłączyć, dobrze się wyspać, bo czwartek będzie kolejnym ekscytującym dniem, w którym być może znów będziemy świadkami historii - przyznała półfinalistka US Open 1983.

- Bajka Johanny Konty trwa! - napisało "The Times". - Transformacja w grze Konty, która nastąpiła w ciągu ostatnich 12 miesięcy to dowód, że ciężka praca i pozytywne nastawienie dają efekty - dodaje słynny dziennik.

- Brytyjka Jo kontynuuje swoją australijską przygodę - czytamy w nagłówku do artykułu "The Sun", w którym dziennikarze zwracają jednak uwagę, że nie był to najlepszy mecz Konty w tym turnieju. - Jej serwis wyraźnie szwankował. Zwycięstwo mogło nadejść jeszcze łatwiej, ale zmarnowała mnóstwo szans.

"The Guardian" obawia się "zauważalnej desperacji w roszczeniach Australijczyków", jednocześnie przypominając całą historię 24-latki z Sydney. To właśnie na Antypodach mieszkała do 14. roku życia wraz z rodzicami pochodzącymi nomen omen z Węgier. W 2005 roku przeprowadzili się najpierw do Eastbourne, a później na rzecz lepszych warunków treningowych przenieśli się do północnej Hiszpanii. Od czterech lat przy nazwisku Konty widnieje już pełnoformatowy Union Jack.

O tworzącej się na naszych oczach historii pisze "The Guardian". Cytują także słowa Virginii Wade, ostatniej brytyjskiej mistrzyni wielkoszlemowej, która zauważyła jak dobrze Konta gra na swojej ziemi. - Wyraźnie lubi grać w swoich rodzinnych miejscach. Jej kariera rozkwitła w Eastbourne, gdzie przez wiele lat mieszkała, a teraz czuje się jak w domu w Australii, czyli tam, gdzie się urodziła - podkreśla zwyciężczyni Wimbledonu 1977.

O powtórkę sukcesu Wade, Konta zagra w czwartek przeciwko Andżelice Kerber. Dla każdej z nich zwycięstwo będzie oznaczać debiut w wielkoszlemowym finale.

Komentarze (4)
ellemarie
27.01.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Lubię Kontę, sprawia wrażenie mega zrównoważonej osoby, która potrafi wykorzystać swoje szanse, ma kilka atutów, w tym roku może zamieszać też na Wimbledonie. Ale Johanna please, oszczędź tym r Czytaj całość
omi
27.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Fajnie jakby wygrała Melbourne :) 
avatar
Fabby
27.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Sytuacja analogiczna do polskiego Wimbledonu 2013. Osoba, na którą zawsze można liczyć (Agnieszka-Andy) notuje oczekiwany awans, a towarzyszy jej przy tym niespodziewany sukces rodaka (Janowicz Czytaj całość