Daria Gawriłowa zdobyła cztery tytuły ITF w singlu, z czego dwa w lutym 2015 roku w Australii. To był początek jej niesamowitego marszu do czołowej 40 rankingu. W styczniu była klasyfikowana na 231. miejscu. Zaczęła robić furorę w głównym cyklu i w zawrotnym tempie wdarła się do Top 40. W plebiscycie WTA, w którym liczyły się głosy kibiców i dziennikarzy, została uznana za debiutantkę roku. Rosjanka osiągnęła półfinał w Rzymie, ćwierćfinały w Eastbourne i Hongkongu oraz IV rundę w Miami. W październiku znalazła się na 35. miejscu. Zabrakło tylko sukcesu w wielkoszlemowych turniejach, ale zawodniczka, która zaczynała sezon z tak niskiej pozycji, nie ma prawa na nic narzekać. Szczególnie, gdy wymieni się tenisistki, które pokonała. Są to Maria Szarapowa, Lucie Safarova, Ana Ivanović, Samantha Stosur i Sara Errani.
W marcu w Miami wyeliminowała Marię Szarapową, co było dla niej wielkim przeżyciem. - Wciąż to do mnie nie dociera. Marzyłam o pokonaniu Marii, odkąd miałam bodajże 12 lat, gdy widziałam, jak wygrała Wimbledon po zwycięstwie nad Sereną - mówiła cała w emocjach. - Doświadczenie wyniesione z tak wielkich turniejów to pierwszy krok, by mógł nastąpić postęp w mojej karierze. Grając na tak dużych stadionach nauczyłam się lepiej wykorzystywać doskonałe okazje, co mi się bardzo podoba - powiedziała Gawriłowa dla wtatennis.com po zakończeniu znakomitego dla siebie sezonu. Faktycznie mieszkającej w Melbourne tenisistce urosły skrzydła po serii wielkich zwycięstw nad czołowymi tenisistami świata. Większość z nich odniosła po trzysetowych bataliach, co może, ale nie musi, świadczyć o jej ogromnej odporności mentalnej. Nastawienie psychiczne potrafi się zmieniać, wystarczy jeden wygrany mecz albo turniej, by głowa została naładowana pozytywną energią na długie miesiące. Dlatego szokuje mnie jak łatwo kibice wyrokują kto ma mocną głowę, a kto jest wiecznym przegranym. Tak naprawdę nie ma tenisistów odpornych na stres w każdej sytuacji, bo to przecież nie są maszyny, tylko ludzie. Pod względem ducha walki Gawriłową można porównać do Szarapowej czy Wiktorii Azarenki. Choćby nie wiem co się działo, ona będzie walczyć aż sędzia nie wypowie komendy: "gem, set, mecz".
Z Ivanović stoczyła niesamowitą batalię w Rzymie. Gawriłowa zwyciężyła 5:7, 7:6(2), 7:6(7) po trzech godzinach i czterech minutach walki, wykorzystując ósmą piłkę meczową. Gdyby Rosjanka nie odpadła w ćwierćfinale turnieju ITF w Cagnes-sur-Mer (przegrała z Pauline Parmentier), nie byłoby pięknej przygody w Wiecznym Mieście. Przybyła do stolicy Włoch i wyjechała z niej jako rewelacja imprezy. Wygrała sześć meczów (dwa w kwalifikacjach) i dopiero w walce o finał przegrała z Szarapową. Historia podobna, jak z Simoną Halep, która w 2013 roku w Rzymie również od eliminacji doszła do półfinału. Jednak Rumunka sezon 2013 zaczynała w czołowej 50 rankingu, a Gawriłowa musiała przebyć dużo trudniejszą drogę i w ostatnich miesiącach zabrakło jej sił. Poczynając od Wimbledonu urodzona w Moskwie tenisistka w 12 turniejach wygrała łącznie siedem meczów.
Po meczu z Ivanović, Gawriłowa opowiedziała o swoich początkach z tenisem. - Zaczęłam grać, gdy miałam 6,5 roku, a w wieku 12 lat po raz pierwszy pomyślałam o zostaniu profesjonalną tenisistką. Gdy miałam 17 lat zdałam sobie sprawę, że to nie będzie takie proste. Mieszkałam w pobliżu tenisowego klubu, a moi rodzicie chcieli, abym uprawiała ten sport - wspominała w rozmowie z portalem spaziotennis.com. Jakie miała idolki? - Pamiętam, jak Maria Szarapowa pokonała Serenę Williams w Wimbledonie w 2004 roku. Obie były moimi idolkami. A poza nimi Venus, Clijsters i Martina Hingis - mówiła. Gawriłowa przyznała, że stara się grać jak Szwajcarka. To widać, jest bardzo inteligentną tenisistką dysponującą świetnym forhendem i dobrym czuciem przy siatce.
Gdy ma czas podziwia innych w akcji. - Lubię oglądać zawodników w moim wieku, nową generację. Widziałam, jak Kyrgios pokonał Federera - stwierdziła. Kariera tenisistki nie pozwala na wiele zainteresowań, ale na inne przyjemność czas się zawsze znajdzie. - Jestem zwyczajną dziewczyną, która lubi surfować po internecie, czytać, spotykać się z przyjaciółmi i chodzić do kina - powiedziała Gawriłowa. Miała przyjemność trenować przez miesiąc w Tirreni. - Ale nie operuję zbyt wieloma włoskimi słowami. Znam tylko 'Forza'. Umiem też przekląć po włosku po przegraniu punktu - dodała. To akurat nie jest dobra cecha, ale przy takim natężeniu emocji różne słowa padają i nie ma co się z tego powodu oburzać, pod warunkiem, że nie jest to wymierzone bezpośrednio w kierunku osoby stojącej po drugiej stronie siatki.
Gawriłowa zgodnie z przepisami WTA nie mogła reprezentować Australii w WTA Tour, bo nie posiadała obywatelstwa tego kraju, dlatego pisałem o niej "Rosjanka", bo i taka była jej narodowość na stronie WTA. Teraz już je ma, otrzymała paszport, i od przyszłego sezonu będzie mogła występować jako Australijka we wszystkich turniejach, a nie tylko w wielkoszlemowych. Dla państwa z Antypodów po raz pierwszy zagrała w kwalifikacjach do US Open 2014 i ich nie przeszła. Przełom 2013 i 2014 roku był dla niej bardzo trudny, bo musiała pauzować przez sześć miesięcy z powodu zerwania więzadła krzyżowego przedniego. To zahamowało rozwój tej niesłychanie zdolnej dziewczyny, bo już w 2013 roku była na 128. miejscu w rankingu, ale w kolejnym sezonie wypadła z Top 200.
W juniorskiej karierze Gawriłowa osiągnęła finał Rolanda Garrosa 2009 (był to jej wielkoszlemowy debiut), w którym uległa Kristinie Mladenović, oraz wygrała US Open 2010. - Spałam w nocy bardzo źle. Bbudziłam się z 10 razy i myślę, że w moich snach rozegrałam ten mecz 10 razy - mówiła pięć lat temu Gawriłowa, która w finale nowojorskiej imprezy pokonała Julię Putincewą. Wygrała też igrzyska olimpijskie młodzieży w 2010 roku w Singapurze oraz była numerem jeden w rankingu juniorek. Zdobyła również jeden wielkoszlemowy tytuł w deblu (Roland Garros 2012 w parze z Iriną Chromaczową). W gronie profesjonalistek w głównym cyklu zadebiutowała pięć lat temu w Moskwie, a na pierwszy ćwierćfinał czekała do sezonu 2015. Do tej pory pięć razy wystąpiła w wielkoszlemowych imprezach i udało się jej wygrać dwa mecze: z Lauren Davis w Australian Open 2013 oraz z Johanną Larsson w Rolandzie Garrosie 2015. Dwa lata temu w Melbourne w kwalifikacjach wyeliminowała Eugenie Bouchard, późniejszą finalistkę Wimbledonu.
Od przyszłego roku drużyna Australii w Pucharze Federacji zyska mocne ogniwo. Już w styczniu Gawriłowa wystąpi w Pucharze Hopmana w parze z Nickiem Kyrgiosem. - Jestem bardzo podekscytowana, że zagram w Perth. Po raz pierwszy będę reprezentować Australię w drużynowych rozgrywkach. Jestem pewna, że będzie sporo zabawy. Mam nadzieję, że Nick nauczy mnie wiele swoich sztuczek. Znamy się od dawna i jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała 21-letnia Gawriłowa (cytat ze strony hopmancup.com). Jej chłopakiem jest Luke Saville, który triumfował w dwóch juniorskich wielkoszlemowych turniejach, Wimbledonie 2011 i Australian Open 2012. Poznali się ponad pięć lat temu podczas juniorskiego Pucharu Federacji. - Nawet gdybym pozostała reprezentantką Rosji, nadal spotykałabym się z Lukiem - powiedziała Gawriłowa przed tegorocznym Rolandem Garrosem dla Australijskiej Agencji Prasowej (AAP).
Dla Gawriłowej, której świetnie mieszka się w Melbourne, bardzo ważne jest to, że będzie mogła reprezentować Australię w Pucharze Federacji. Wprawdzie przed igrzyskami w Rio nie zostanie powołana trzy razy, bo są tylko dwa terminy, ale istnieją pewne odstępstwa od regulaminu. Jeden z nich dotyczy tenisistek, które nie grały w Pucharze Federacji w danym cyklu olimpijskim i dopiero pod jego koniec uzyskały nominację. Takie zawodniczki mogą liczyć na olimpijską kwalifikację, jeśli do 6 czerwca 2016 roku (ranking po Rolandzie Garrosie) będą klasyfikowane w okolicach 60. miejsca. Gawriłowa jest kolejną Australijką z importu w ostatnich latach. Dołączyła do Ajli Tomljanović (Chorwacja), Jarmili Gajdosovej (Słowacja), Ariny Rodionowej i Anastazji Rodionowej (obie Rosja). Tomljanović australijski paszport ma otrzymać w 2016 roku, więc w pierwszych miesiącach sezonu wciąż będzie grać dla Chorwacji w turniejach innych niż wielkoszlemowe.
W grudniu 2014 roku Gawriłowa bez straty seta wygrała wewnętrzne kwalifikacje do Australian Open i dzięki temu wywalczyła sobie dziką kartę. Na przełomie 2014 i 2015 roku miała serię ośmiu kolejno wygranych meczów. W Brisbane, po przejściu eliminacji, w I rundzie pokonała Alison Riske, a następnie uległa w dwóch zaciętych setach Andżelice Kerber. Tydzień później w Sydney uległa Niemce w nocnej trzysetowej batalii. Wcześniej rozbiła Belindę Bencić. To czego dokonała w kolejnych miesiącach przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Nie może się już doczekać, by w pełni reprezentować Australię. - W marcu zorganizowany został obiad z udziałem australijskiej drużyny. Zażartowałam wtedy, że na koniec roku będę na 37. miejscu w rankingu. Jestem na 36. pozycji, więc zrealizowałam moje cele - powiedziała dla wtatennis.com Gawriłowa, która w marcu zadebiutowała w Top 100. - Po raz pierwszy mogę specjalnie przygotowywać się do sezonu, wiedząc, że będę w głównej drabince wszystkich zbliżających się imprez, w których zagram. Chcę osiągnąć lepsze wyniki w wielkoszlemowych turniejach niż w 2015 roku. Jestem również podekscytowana perspektywą reprezentowania Australii w Pucharze Federacji i na igrzyskach olimpijskich - dodała.
Gawriłowa to tenisistka niesłychanie ekspresyjna w swoim zachowaniu na korcie. Jej styl gry bardzo mi się podoba, bo jest w nim dużo taktycznego kolorytu. Nie mogę oderwać od niej oczu, gdy widzę, z jaką lekkością i wdziękiem hamuje zapędy najostrzej grających zawodniczek w cyklu. Jest brawurowa, zarówno w grze ofensywnej, jak i defensywnej. Australijka to niska tenisistka (166 cm), więc siłą rzeczy braki we wzroście musi nadrabiać szybkością, zwinnością oraz inteligencją. - Daria wyjątkowa dobrze porusza się po korcie, jej umiejętności w grze obronnej są doskonałe - powiedziała dla "Australian Tennis Magazine" Nicole Pratt, zdobywczyni siedmiu tytułów WTA w deblu i jednego w singlu oraz półfinalistka US Open 2002 w grze podwójnej. - Ma zdolność zdobywania łatwych punktów forhendem, dysponuje również solidnym bekhendem, więc nie ma żadnych poważnych słabości, gdy przeciwniczki atakują. Poza tym nie lubi przegrywać - dodała trenerka Gawriłowej.
Gawriłowa nie hamuje emocji, bardzo często na korcie jest na siebie wściekła. O jej klasie świadczy to, że sportowa złość nakręca ją do lepszej gry. W Australijce jest coś z Kim Clijsters (niesamowita defensywa), z Marii Szarapowej i Wiktorii Azarenki (determinacja) oraz z Martiny Hingis (swoboda w zagrywaniu niekonwencjonalnych zagrań). W jej grze znajdą coś dla siebie miłośnicy tenisowej sztuki oraz heroicznych wyczynów w obronie. Mam nadzieję, że poważne problemy zdrowotne już za nią, bo szkoda by było, aby znowu coś podcięło jej skrzydła. Czy Gawriłowa wykona kangurzy skok do ścisłej czołówki rankingu?
Łukasz Iwanek