Onieśmielającą, ponieważ stary mistrz pragnie odzyskać pierwszą pozycją w rankingu. Niebezpieczną, ponieważ obok Novaka Djokovica i Andy’ego Murray’a pojawia się coraz więcej młodych i głodnych zwycięstw tenisistów stąpających Rogerowi po piętach, mających na celu zapisać własną kartę w tenisowej historii. Ale również odróżniającą z możliwością powrócenia na szczyt rankingu przez Szwajcara na koniec 2009 roku.
Powrócenie na pierwsze miejsce w rankingu na koniec roku po wcześniejszej utracie tej pozycji udało się wcześniej tylko Ivanowi Lendlowi. Dwadzieścia lat temu Lendl stracił pierwszą pozycję w rankingu po 157 tygodniach panowania. Gracz był w stanie dokonać wielu wyrzeczeń i całkowicie poświęcić się powróceniu na szczyt rankingu. Federera i Lendla łączy jedna cecha. Obaj wspaniale czuli się jako najlepsi tenisiści świata. Wiele tenisowych sław takich jak , John McEnroe, Boris Becker, Jim Courier czy Yevgeny Kafelnikov odczuwali zbyt dużą presję będąc numerem jeden. Preferowali ścigać niż być ściganym. - Bycie numerem jeden to wspaniałe uczucie. Nie odczuwałem presji. Presja to rzecz, którą tenisiści sami ściągają na siebie, to oczekiwania dobrych wyników. To zupełnie inna rzecz niż wygrywanie meczów - mówi Lendl. Ivan, podobnie jak Federer miał swojego odwiecznego rywala, Matsa Wilandera, który pokonał Lendla w finale US Open w 1988 roku.
Przez ostanie pół dekady 27-latek zawiesił poprzeczkę tak wysoko, że sam z tego żartuje: - Stworzyłem potwora. Szwajcar okupując pozycję lidera rankingu przez 237 tygodni przeniósł pojęcie dominacji na zupełnie inny poziom.
Poprzedni sezon w wykonaniu Federera byłby szczytem marzeń wielu innych tenisistów. Szwajcar dotarł to trzech wielkoszlemowych finałów, wygrywając swój piąty tytuł na US Open. Jednakże dla wielkiej tenisowej legendy był to rok niepokoju i nienapotykanych wcześniej wyzwań. W wieczór wygrania swojego trzynastego wielkoszlemowego turnieju Szwajcar powiedział: - Powrócenie na szczyt rankingu po utracie tej pozycji byłoby najlepszym scenariuszem napisanym przez los.
Rok 2008 nie zaczął się dla Federera dobrze. Szwajcar zachorował na mononukleozę co odbiło się na jego formie fizycznej i stanie psychicznym. Swój pierwszy tytuł w roku wygrał dopiero w kwietniu. Wiosna upłynęła pod znakiem sromotnej porażki w finale French Open z odwiecznym rywalem Rafaelem Nadalem, początek lata to pamiętny finał Wimbledonu, gdzie ponownie serce Szwajcarowi złamał Nadal. - Rok 2008 był pozytywny. Aczkolwiek przegrałem kilka ważnych meczów, których nie powinienem był przegrać i to boli najbardziej - podkreśla Federer.
Lendl podkreśla, że cele Federera nie są zbieżne do tych, które on miał w przeszłości. - Roger chce teraz pobić rekord Samprasa w ilości wygranych Wielkich Szlemów. Zwycięstwo w Australii na pewno zrzuci z niego trochę presji. W okresie słabszej formy Federera nie było osoby, która nie miałaby zdania na temat tego co w grze Szwajcara należałoby zmienić. Nie obyło się również bez głosów, że to koniec mistrza. I wtedy, tak jak na wielkiego czempiona przystało Roger Federer odnalazł inspirację. Wraz ze swoim partnerem Stanislasem Wawrinką zdobył złoty medal olimpijski w grze deblowej. Pomimo porażki Federera w ćwierćfinale w singlu tenisowym komentatorom brakowało słów, by opisać reakcje Rogera po zwycięskim meczu finałowym. - To moment odzwierciedlający najskrytsze sny. Możliwość dzielenia tej radości z osobą, która jest mi tak bliska to nieporównywalne do niczego innego uczucie - powiedział po finale w Pekinie Federer. To zwycięstwo dodało mistrzowi skrzydeł zarówno w aspekcie fizycznym jak i psychicznym i pozwoliło mu w pięknym stylu triumfować w US Open.
Z niecierpliwością oczekujemy na kolejne popisy szwajcarskiego maestro w 2009 roku. Przytaczając słowa Lendla - Roger jest na najlepszej drodze, by zostać najlepszym graczem w historii dyscypliny. Nie każdy fan tenisa się zgodzi z tym stwierdzeniem. Dla wielu Federer już nim jest.