Po pokonaniu faworyta gospodarzy, Dominika Thiema, Jerzy Janowicz trafił na tenisistę, który wielkie sukcesy odnosił w czasach studenckich. Po przejściu na zawodowstwo Steve Johnson rozpoczął marsz w górę światowego rankingu i w listopadzie 2014 roku był już nawet 37. rakietą globu. Aktualnie jest notowany na 47. pozycji, o 18 miejsc wyżej od najlepszego obecnie polskiego tenisisty.
W premierowej odsłonie Johnson imponował przy własnym podaniu, bowiem aż cztery z pięciu gemów serwisowych wygrał "na sucho", ale błędów się nie ustrzegł. 25-letni Amerykanin miał moment zawahania przy stanie po 3, lecz zdołał oddalić oba wypracowane przez rywala break pointy. Polak słabo zaczął mecz. Już w swoim pierwszym gemie serwisowym musiał bronić się przed przełamaniem, a następnie z wielkim trudem doprowadził do remisu na 3:3.
Tenisista z Kalifornii cierpliwie wyczekiwał jednak kolejnych szans i takie nadarzyły się w 10. gemie. Janowicz nie wykorzystał piłki na po 5, a po chwili Amerykanin miał już premierowego setbola. 24-latek z Łodzi oddalił jeszcze zagrożenie, ale przy drugiej piłce setowej Johnson był już skuteczny. Reprezentant USA, który we wrześniu przyczynił się do utrzymania drużyny narodowej w Grupie Światowej Pucharu Davisa, wygrał partię otwarcia 6:4.
Powracający do rywalizacji po kontuzji kolana Polak lepiej rozpoczął drugą odsłonę. Tym razem Amerykanin miał problemy ze zdobywaniem punktów w gemach serwisowych Janowicza, co nie znaczy, że nasz reprezentant nie ustrzegł się błędów. Przy stanie 4:3 dla Johnsona łodzianin obronił trzy break pointy, dzięki czemu przedłużył nadzieje na uzyskanie korzystnego wyniku w całym spotkaniu.
Ponieważ w drugim secie przełamań nie było, o jego losach zadecydował tie break. Co ciekawe do czwartku obaj panowie legitymowali się takim samym bilansem w tych rozgrywkach (11-17), dlatego można było spodziewać się interesującego zakończenia. Tak też się stało, choć Amerykanin jeszcze przed zmianą stron wyszedł na prowadzenie. Johnson szybko wypracował trzy piłki meczowe, ale Janowicz oddalił asami niebezpieczeństwo, po czym odrobił stratę mini breaka. Po drugiej zmianie stron jego rywal miał jeszcze czwartego meczbola, ale wówczas łodzianin także posłał asa! Klasyfikowany na 65. miejscu w rankingu ATP tenisista wypracował okazję na zwieńczenie seta i z zimną krwią ją wykorzystał.
Wielka szkoda, że po znakomitym powrocie w tie breaku drugiego seta, Janowicz nie poszedł za ciosem w decydującej odsłonie. Już w gemie otwarcia Polak dał się zaskoczyć i stracił serwis, a Johnson skorzystał z wielkiej szansy i do końca pewnie utrzymywał własne podania. Po 133 minutach Amerykanin triumfował 6:4, 6:7(7), 6:4, kwalifikując się do ćwierćfinału wiedeńskiej imprezy.
Za występ w Erste Bank Open Janowicz otrzyma czek na sumę 22230 euro oraz 45 punktów do rankingu ATP. Polaka, który w poniedziałek na pewno awansuje o kilka miejsc w światowej klasyfikacji, czekają jeszcze starty w halowych imprezach w Bazylei (ranga ATP World Tour 500) i Paryżu (ranga ATP World Tour Masters 1000), gdzie będzie musiał przechodzić przez dwustopniowe eliminacje.
Przeciwnikiem Johnsona w pojedynku o półfinał turnieju w Wiedniu będzie rozstawiony z numerem drugim Kevin Anderson z RPA, który pokonał Czecha Jiříego Veselego 6:7(4), 6:3, 7:5.
Erste Bank Open, Wiedeń (Austria)
ATP World Tour 500, kort twardy w hali, pula nagród 1,745 mln euro
czwartek, 22 października
II runda gry pojedynczej:
Steve Johnson (USA) - Jerzy Janowicz (Polska) 6:4, 6:7(7), 6:4
Linette: moje obecne miejsce w rankingu to dopiero rozgrzewka
{"id":"","title":""}