Trzy tygodnie - trzy wygrane turnieje, a więc klasyczny hat-trick. Grzegorz Panfil powrócił do kraju z trzema kolejnymi tytułami, co w nowym notowaniu rankingu, które wyjdzie tuż po Rolandzie Garrosie, da mu najwyższą lokatę w karierze.
[ad=rectangle]
Pierwotnie plany zabrzanina były jednak nieco inne. - Prawdę mówiąc miałem grać tylko dwa turnieje w Gruzji, odpowiednio drugi i trzeci. Napisałem jednak do dyrektora turnieju czy dostanę dziką kartę do eliminacji. Szybko dostałem odpowiedź pozytywną, więc kupiłem bilet i w piątek rano byłem już na miejscu - wyjaśnił tenisista.
Warunki atmosferyczne w pierwszym tygodniu nie rozpieszczały zawodników i organizatorów. W rezultacie dwie imprezy znalazły swoje rozstrzygnięcie w jednym tygodniu zmagań. - Pierwszy tydzień był fatalny, zagrałem jeden mecz w eliminacjach. Czekałem tydzień na pierwszy mecz w turnieju głównym, bo na miejscu nie było żadnej hali. Przez tydzień nie trzymałem więc nawet rakiety w ręce. Robiłem tylko treningi ogólnorozwojowe, a wieczory spędzałem w Tbilisi dla zabicia czasu, choć do stolicy Gruzji miałem 40 kilometrów - wyjaśnił Panfil.
Jedenaście spotkań singlowych w 14 dni i do tego starty w grze podwójnej były sporą dawką tenisa. - Po dwóch pierwszych turniejach myślałem, żeby może się wycofać, wrócić do domu, chwilę odpocząć, potrenować i pojechać na eliminacje do Prościejowa. Zobaczyłem jednak drabinkę ostatniego turnieju i zdecydowałem jednak, że zostanę na miejscu - przyznał zabrzanin. Ostatecznie w 16 meczach stracił tylko jednego seta, ale tylko w finale pierwszej imprezy. W kolejnych dziesięciu spotkaniach rozegrał 20 setów, w tym cztery tie breaki.
- Najtrudniejszy dla mnie był drugi turniej, a najcięższym spotkaniem było finałowe starcie z Sakamoto. W drugim secie złapał mnie mały kryzys, jednak udało mi się z niego wyjść. Natomiast najlepsze dwa mecze w ciągu tych trzech tygodni, to odpowiednio półfinał z Monteiro i finał z Bałudą w ostatnim turnieju - podsumował zawodnik.
Jakie są kolejne plany leworęcznego tenisisty? - W poniedziałek rano wróciłem do Warszawy, a treningi zacząłem w środę. Prawdopodobnie zagram challenger w Pradze, a następnie mistrzostwa Polski w Gliwicach lub kolejne challengery na Słowacji i we Włoszech - zapowiedział.
Jeżeli Panfil wystąpi w mistrzostwach Polski, to będzie reprezentował barwy Górnika Bytom, na kortach którego trenuje na co dzień.