W IV rundzie 34-letnia Venus Williams (WTA 18) wyeliminowała Agnieszkę Radwańską i awansowała do pierwszego wielkoszlemowego ćwierćfinału od US Open 2010. Po wygraniu dziewięciu spotkań z rzędu (sezon rozpoczęła od zdobycia tytułu w Auckland), była liderka rankingu została zatrzymana przez 19-letnią Madison Keys (WTA 35). Młodsza z Amerykanek wróciła z 1:3 w III secie i wygrała 6:3, 4:6, 6:4. Było to drugie spotkanie obu zawodniczek. Dwa lata temu na zielonej mączce w Charleston w dwóch setach lepsza była Williams. Marsz Keys trwa. Wcześniej w wielkoszlemowym turnieju nigdy nie doszła dalej niż do III rundy. Właśnie w tej fazie wyeliminowała Petrę Kvitovą z tegorocznego Australian Open.
[ad=rectangle]
W pierwszym gemie I seta Williams od 0-30 zdobyła cztery punkty, jeden z nich efektownym forhendem. W drugim gemie z 0-30 wróciła Keys, posyłając dwa kończące forhendy i jeden bekhend. Przy 2:3 młodsza z Amerykanek od 15-30 zdobyła trzy punkty, a następnie zagrała dwa kończące returny i uzyskała pierwsze w meczu przełamanie. Po raz drugi Williams podanie oddała w dziewiątym gemie. Seta Keys zwieńczyła potężnym forhendowym returnem.
W trzecim gemie II seta Keys oddała podanie robiąc dwa podwójne błędy. Przełamanie na 4:1 Williams uzyskała, po tym jak rywalka wpakowała dwa bekhendy w siatkę. W tym momencie młodsza z Amerykanek poprosiła o interwencję medyczną z powodu kontuzji lewego uda. Po wznowieniu gry Venus oddała podanie do zera, na koniec psując bekhend. Na 4:4 Keys wyrównała dzięki dwóm świetnym forhendowym returnom. W dziewiątym gemie obroniła dwa break pointy (odwrotny kros forhendowy, bekhend po linii wymuszający błąd), ale głęboki forhend dał Williams trzeciego. Młodsza z Amerykanek podanie oddała wyrzucając bekhend. Wynik seta na 6:4 była liderka rankingu ustaliła asem.
W gemie otwarcia III seta Williams zmarnowała pierwszego break pointa wyrzucając return, a drugiego obroniła Keys odwrotnym krosem bekhendowym. W drugim gemie była liderka rankingu wróciła z 0-30, a w trzecim (Keys nie wykorzystała prowadzenia 40-15) uzyskała przełamanie głębokim returnem wymuszającym błąd. W szóstym gemie starsza z Amerykanek obroniła dwa break pointy (dwa krosy forhendowe - pierwszy wymuszający błąd, drugi kończący), ale przy trzecim wyrzuciła forhend.
Efektowny forhend po linii dał Williams przełamanie na 4:3, ale Keys ponownie stratę odrobiła, popisując się krosem forhendowym. Pewnym gemem z niszczycielskim bekhendem po linii i asem młodsza z Amerykanek wyszła na 5:4. Intuicyjny forhend po linii (została w narożniku, w który Venus, po wypracowaniu sobie przewagi wyrzucającym serwisem, po dobiegnięciu do siatki posłała krosa) dał Keys trzy piłki meczowe. Wykorzystała już pierwszą z nich potężnym krosem forhendowym wymuszającym błąd.
Trwające jedną godzinę i 55 minut spotkanie nie obfitowało w fajerwerki. Dużo było huku, a mało efektów. Stawka spętała nogi obu tenisistkom. Zawodniczki rozgrywały krótkie wymiany, które częściej kończyły się niewymuszonym błędem jednej z nich niż efektownym zagraniem. Najdłuższa akcja miała miejsce w ostatnim gemie meczu (14 uderzeń). W całym spotkaniu Keys naliczono 34 kończące uderzenia i 45 niewymuszonych błędów. Williams miała 10 piłek wygranych bezpośrednio i 38 błędów własnych. Młodsza z Amerykanek zaserwowała sześć asów oraz wykorzystała siedem z dziewięciu break pointów, a sama pięć razy oddała podanie.
Venus w ćwierćfinale Australian Open zagrała po raz pierwszy od 2010 roku. Jest ona finalistką tej imprezy z 2003 roku. W swojej karierze wywalczyła siedem wielkoszlemowych tytułów - pięć w Londynie i dwa w Nowym Jorku. Trzeci rok z rzędu w półfinale w Melbourne zagra 19-latka. Dwa lata temu była to Sloane Stephens, a w ubiegłym sezonie Eugenie Bouchard. Kolejną rywalką Keys będzie Serena Williams, która oddała cztery gemy Dominice Cibulkovej.
Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy, pula nagród 40 mln dolarów australijskich
środa, 28 stycznia
ćwierćfinał gry pojedynczej kobiet:
Madison Keys (USA) - Venus Williams (USA, 18) 6:3, 4:6, 6:4
Venus z Agnieszką,nie wygrała moja faworytka, niestety:)