O krok od potężnej burzy w WTA Tour?

W kobiecym tenisie coraz mocniej akcentują swoją obecność młode zawodniczki, takie jak Simona Halep i Eugenie Bouchard oraz dynamicznie rozwijające się nastolatki.

Simona Halep grała w finale Rolanda Garrosa i po zażartym boju przegrała z Marią Szarapową. Eugenie Bouchard dotarła do finału Wimbledonu, ale najmniejszych szans na tytuł nie dała jej Petra Kvitová. Zresztą tak na dobrą sprawę Kanadyjka nie zasłużyła jeszcze na to, by zdobywać wielkoszlemowe tytuły, szczególnie że w maju w Norymberdze, święciła swój pierwszy triumf w głównym cyklu, a jej tenis zawiera jeszcze dużo niedoskonałości.
[ad=rectangle]
Bouchard gra bardzo solidnie z głębi kortu. Dla mnie jest to agresywniejsza odmiana Karoliny Woźniackiej, bo oprócz rzetelnej pracy w defensywie i świetnej gry z kontrataku, potrafi gwałtownie przyspieszyć i popisać się śmiałą akcją ofensywną. Sporo ma jednak jeszcze do poprawienia - od pracy stóp, przez return, po grę przy siatce. Gra z przodu póki co kompletnie nie leży w jej naturze i z własnej nieprzymuszonej woli melduje się w tej strefie bardzo rzadko. Fakt, że udało się jej dotrzeć o finału Wimbledonu pokazuje, że jest tenisistką imponującą zabójczą konsekwencją w rozgrywaniu akcji z głębi kortu. Precyzja w poszukiwaniu kątowych zagrań oraz gwałtowne przyspieszenie na razie robią na rywalkach wrażenie. W All England Club popełniała mało prostych błędów i każde kolejne zwycięstwo budowało jej pewność siebie.

Brzydko mówiąc jest w tej chwili niesamowite parcie na Bouchard. Fakt, dawno nie było tenisistki, która tak pewnie przeszła od juniorki (dwa lata temu triumfowała w Wimbledonie dziewcząt) do seniorki. Jej tegoroczne wyniki w wielkoszlemowych turniejach mogą wprawiać w zachwyt (oprócz finału Wimbledonu, także półfinały Australian Open i Rolanda Garrosa). Od początku roku awansowała w rankingu z 32. na siódme miejsce, ale o tym czy ta dziewczyna faktycznie ma ogromne możliwości, czy tylko sporo szczęścia, przekonamy się w przyszłym sezonie. Wtedy będzie bronić całą masę punktów i przejdzie rzeczywisty chrzest bojowy. Historia zna wiele przypadków tenisistek, które po jednym fantastycznym sezonie, w kilku kolejnych spisywały się marnie albo nawet już nigdy nie grały tak dobrze. Na razie ta euforia, że oto na naszych oczach rodzi się gwiazda, która już za chwilę może zapełnić lukę po starzejących się wybitnych postaciach, jest w mojej opinii mocno przesadzona.

Eugenie Bouchard to najwyżej w historii klasyfikowana Kanadyjka
Eugenie Bouchard to najwyżej w historii klasyfikowana Kanadyjka

Przyznaję szczerze, że nie jestem entuzjastą stylu gry Kanadyjki, który jest dosyć prosty, pozbawiony technicznych fajerwerków. Jest to skuteczna gra, bo bardzo dobrze operuje zagraniami kątowymi i wie kiedy podkręcić tempo wymian, ale nie ma w nim pułapek, w które rywalki mogłyby wpadać nieustannie i w końcu się w tym inne tenisistki połapią. Jest to wręcz tenis mechaniczny, w którym jest zwyczajne przebijanie i nagle włączające się turbodoładowanie i żadnych półśrodków. Właśnie to przyspieszenie robi największe wrażenie, bo nigdy nie wiadomo kiedy Bouchard zdecyduje się wzmocnić tempo gry, a potrafi bardzo dynamicznie z nudnej, usypiającej akcji, jednym zagraniem wyprodukować kończące uderzenie. Kanadyjka często sprawia wrażenie tracącej na korcie czujność tenisistki, ale są to tylko pozory, bo te najważniejsze punkty lecą na jej konto i nie ma w tym żadnego przypadku.

Czy jest to już dojrzałość przyszłej gwiazdy na miarę "ochów" i "achów", jakich pod adresem popularnej Genie się pojawia cała masa, przekonamy się w niedalekiej przyszłości. Póki co Bouchard wnosi powiew świeżości nie poprzez jakiś olśniewający, wyrazisty styl gry, ale poprzez brak kompleksów. Na korcie nie wygląda jak męczennica, która nie wie czego na nim szuka. U Kanadyjki jest wręcz odwrotnie, jest to taki powiew mentalnej siły, jakiej dawno nie widzieliśmy u tak młodej tenisistki. Ale spokojnie. zobaczymy jak się zachowa, gdy przyjdzie jej bronić zdobytych w tym roku punktów.

Nie jestem sympatykiem Bouchard nie tylko ze względu na styl gry, ale zraziłem się do niej również ze względu na incydent w Pucharze Federacji. Z uwagi na to, że wydarzyło się to w rozgrywkach, które nie mają tak ogromnej renomy i nie skupiają na sobie oczu szerokiej rzeszy kibiców, szczególnie, gdy nie dotyczy to Grupy Światowej, to jakby na to nie zwracano tak wielkiej uwagi. A miało to miejsce w w kwietniu tego roku, w wielkanocny weekend, gdy Kanada mierzyła się ze Słowacją w barażu o Grupę Światową. Podczas ceremonii losowania Bouchard nie uścisnęła dłoni Kristinie Kucovej. Na konferencji Genie użyła słowa "lame", czyli przyznała, że oficjalne powitania są czymś słabym albo wręcz beznadziejnym i nieźle się przy tym uśmiała. Dla mnie była to istna dziecinada i kompletny brak szacunku dla tradycji Pucharu Federacji oraz dla rywalek. Może i będzie z niej wielka tenisistka, ale co ta dziewczyna sobą reprezentuje poprzez takie podwórkowe zachowanie? Żeby była jasność, lubię sportowców, który dużo mówią i nie dają się zamknąć w marketingowe ramy. Tylko, że gdy Bouchard coś palnie bez sensu, raczej budzi to moje politowanie niż wywołuje uśmiech i zaciekawienie.

Agresja na korcie, niekiedy bardziej w formie dźwięków, jakie się wydobywają z ust tenisistek w trakcie wymian, niż w postaci dynamicznie rozgrywanych akcji, często znajduje kontynuację tuż po tym, gdy sędzia wypowie magiczną formułę "gem, set i mecz". Niestety brak szacunku to coś, co coraz częściej obserwujemy w kobiecych rozgrywkach. Podanie dłoni przy siatce bez kontaktu wzrokowego z rywalką to widok nierzadki. Kiedyś to były sporadyczne przypadki, by dwie rywalizujące ze sobą tenisistki nie podziękowały sobie za walkę w cywilizowany sposób. Jednak co innego działanie w emocjach po bolesnej porażce i można tutaj jeszcze szukać usprawiedliwienia, choć oczywiście nie akceptuję takich zachowań. Za to zachowanie Bouchard to poważne naruszenie profesjonalizmu w wyczynowym tenisie, a przecież nie mamy do czynienia z dzieckiem, tylko świadomą swojej wartości tenisistką, aspirującą do wielkich wyników.

Nie życzę Kanadyjce źle, ale uważam że jeśli chodzi o umiejętności (a jak wiadomo te często nie idą w parze ze sferą mentalną), w Top 100 są tenisistki obdarzone dużo większym potencjałem. Miejsce w czołowej "10" udało się jej szybko uzyskać dzięki temu, że jest to jej pierwszy tak znakomity sezon w głównym cyklu, ale w przyszłym roku może zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Sloane Stephens też mogło się wydawać, że już sobie otworzyła drzwi do wielkiej kariery, gdy rok temu grała w półfinale Australian Open, ale w tym sezonie przekonuje się, że nie jest to takie łatwe i przyjemne.

Z kolei Simona Halep, o której świetny tekst napisał mój redakcyjny kolega Robert Pałuba, pod wieloma względami przypomina mi Justine Henin. Zresztą generalnie porównuje się ją do słynnej Belgijki. Rumunka gra bardzo inteligentny tenis, w którym zachowany jest balans pomiędzy ofensywą i defensywą. Coraz więcej jest w jej grze agresji, jeszcze lepiej niż Bouchard wykorzystuje kąty, a do tego ma niesamowitą kontrolę nad uderzeniami i z ogromną swobodą posyła kończące uderzenia po krosie i po linii. Znakomita praca stóp pozwala jej dochodzić do piłek bardzo wcześnie i z gracją wyprowadzać zabójcze kontry bądź też wyjść z głębokiej defensywy i jednym głębokim uderzeniem zapoczątkować akcję ofensywną.

Simona Halep od maja 2013 roku awansowała w rankingu z 64. na trzecie miejsce
Simona Halep od maja 2013 roku awansowała w rankingu z 64. na trzecie miejsce

Ogromnym atutem Halep jest umiejętność przewidywanie ruchów rywalek i zaskakiwania ich niekonwencjonalnymi zagraniami z niełatwych pozycji, takimi jak drop szot. Coraz lepiej funkcjonuje jej slajs, coraz pewniej operuje wolejem, choć akurat siatka jest strefą, w której jeszcze nie wykorzystuje swojego potencjału (generalnie jest to problem współczesnego tenisa, nie tylko kobiecego), ale i tutaj poczyniła spore postępy. Rumunka ma wszelkie atuty, by w niedalekiej przyszłości zdobywać wielkoszlemowe tytuły i zostać numerem jeden na świecie.

Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy o krok od zmiany warty w kobiecym tenisie. Simona Halep i Eugenie Bouchard to najmłodsze tenisistki w Top 10 rankingu. Jest Petra Kvitova, także urodzona w latach 90. XX wieku, która grając tak jak w Wimbledonie może być utrapieniem wszystkich rywalek, takim jakim jest głodna tytułów Serena. Są młode Amerykanki, Madison Keys i Sloane Stephens. Moim zdaniem większym potencjałem dysponuje ta pierwsza, która nie tylko potrafi uruchomić agresor, ale również umie spokojnie wypunktować rywalkę nietuzinkową zagrywką. A przecież w Top 100 mamy jeszcze młodsze tenisistki, Belindę Bencić (rocznik 1997) i Donnę Vekić (urodzona w 1996 roku), które już potrafią czarować znakomitą techniką w pojedynczych turniejach.

A to tylko kilka młodych, zdolnych gniewnych, bo są przecież też chociażby poukładana taktycznie Elina Switolina, mające smykałkę do brawurowych ataków Ana Konjuh i Julia Putincewa, jakże różnie wykorzystujące leworęczność Taylor Townsend i Irina Chromaczowa. Jest wszechstronna Ashleigh Barty czy obdarzona wyjątkową intuicją Monica Puig. Są piekielnie zdolne Hiszpanki Garbine Muguruza i Maria-Teresa Torro-Flor oraz Słowaczki Jana Cepelova i Anna Schmiedlova. Moim zdaniem najbliżej tworzenia nowej historii kobiecego tenisa, zdobywania największych laurów, są Halep i Keys. Gdyby nie kontuzja, Amerykanka mogła dojść w tegorocznym Wimbledonie bardzo daleko.

Na razie słyszymy jeszcze niegroźne pioruny, jakimi ciskają młode, niemające kompleksów panny, ale błyska się coraz mocniej i kwestią czasu jest, kiedy będziemy mieli do czynienia z potężną burzą. Rażona może zostać nie tylko starzejąca się i tracąca powoli motywację Serena Williams (choć oczywiście nigdy nie można jej skreślać, bo znów może się w niej obudzić spragniona wielkich tytułów lwica, nawet w zbliżającym się US Open Series), ale także Agnieszka Radwańska, która coraz częściej nie wytrzymuje ciosów, jakie wymierzają młode zawodniczki. Jaką tęczę zobaczymy po tej burzy? Czy będzie na niej miejsce dla wdzięcznego kolorytu, jaki reprezentuje krakowianka, czy będą to już wyłącznie ogniste barwy, nużące oczy fanów wielowymiarowego tenisa, a przykuwające uwagę sympatyków tenisa fizycznego? Czy na siłę trzeba odpowiadać jeszcze większą siłą, by zdobywać szczyty, czy jednak możliwe jest jeszcze wdrapywanie się na wyżyny poprzez wybranie drogi pod prąd, jaką wydaje się być skumulowanie energii na warstwie technicznej?

Łukasz Iwanek

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: