Łukasz Kubot: Chyba zagrałem najlepszy mecz deblowy w całym moim życiu

Łukasz Kubot i Robert Lindstedt zostali triumfatorami turnieju debla Australian Open 2014. - Wykorzystaliśmy doświadczenie trenera Roberta i mojego idola, Jonasa Björkmana - powiedział po meczu Polak.

- Byłem dziś naprawdę bardzo skoncentrowany. Chyba zagrałem najlepszy mecz deblowy w całym moim życiu. Nie popełniałem zbyt wielu błędów, nie myliłem się zbyt często przy returnie. Wiedziałem, że to czwarty finał dla Roberta. Dla mnie był to premierowy raz, a zawsze ciężko jest za pierwszym razem. Cieszę się bardziej z tego, że Robert wygrał ten tytuł, niż ja sam, ponieważ wiem, iż on jest jednym z najciężej pracujących zawodników w Tourze. Jestem zadowolony, że wszystko w Australii mi się opłaciło - powiedział Łukasz Kubot, który wspólnie z Robertem Lindstedtem pokonał w sobotnim finale Australian Open Erica Butoraca i Ravena Klaasena 6:3, 6:3.

- Po porażce w Sydney, gdzie zmierzyliśmy się z Bryanami, byłem właściwie szczęśliwy, że z nimi graliśmy, ponieważ wiedziałem, że to będzie najlepszy sprawdzian. Przegraliśmy tamten mecz dwoma punktami, ale graliśmy z zaciekłością i dużą energią. Cieszę się, że użyliśmy naszej broni. Wykorzystaliśmy doświadczenie trenera Roberta i mojego idola, Jonasa Björkmana. To były dla mnie dwa niezapomniane tygodnie i zamierzam wykorzystać to w najbliższej przyszłości. Dla takich chwil żyjemy i ciężko pracujemy. Chcę jeszcze raz podziękować Robertowi, że wybrał mnie w drafcie - dodał 31-letni reprezentant Polski.

Lubinianin skierował również specjalne słowa do Jeremy'ego Chardy'ego, który pierwotnie miał być partnerem Polaka w turniejach rozgrywanych na antypodach. - Przepraszam Jérémy'ego Chardy'ego, że musiałem zrezygnować z naszego wspólnego startu. Mieliśmy w planach razem tutaj zagrać, ale ja odwołałem to w ostatniej chwili. Wybacz Jérémy, ale uważam, że podjąłem właściwą decyzję. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy razem współpracować i wykorzystamy doświadczenie dotychczas przez nas zdobyte.

Nasz tenisista w szczególny sposób podziękował trenerom, którzy przez ostatnie tygodnie towarzyszyli im na treningach i w trakcie pojedynków. - Wskoczyłem do naszego boksu trenerskiego i bałem się zeskoczyć z powrotem na dół, żeby nie doznać kontuzji, dlatego musiałem iść dookoła. To były emocje. Chciałem podziękować wam, naszemu sztabowi za przygotowania do tego turnieju, za ten finał. Mój trener Jan [Stočes], który zawsze we mnie wierzył, a także Jonas Björkman i Thomas Enqvist dali nam wiele pozytywnych myśli, które dzisiaj wykorzystaliśmy. Jonas zawsze był dla mnie inspiracją, kiedy byłem młody. Zawsze ceniłem jego grę, dlatego jestem szczęśliwy, że cieszyli się tym finałem razem z nami - wyznał Polak.

Lubinianin opowiedział również o specjalnym tańcu, który wykonał zaraz po zakończeniu finałowego pojedynku. - Uzgodniłem ze swoją rodziną, że jeśli wygram ten turniej, to na korcie centralnym zatańczę kankana. Nie było to chyba nawet takie zawstydzające. Oczywiście, kierowałem się własnymi emocjami i jestem bardzo szczęśliwy. Nie znajduję słów. Razem z Robertem daliśmy z siebie wszystko w ciągu tych dwóch tygodni. Nie możemy się już doczekać powrotu do naszych krajów oraz na występ w kolejnym turnieju - powiedział Kubot, a zapytany dlaczego nie namówił na kankana swojego partnera, odpowiedział z uśmiechem - Robert był już trochę zmęczony. Widziałem, że łapią go kurcze, dlatego nie chciałem, by podnosił nogi tak wysoko.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: