Wimbledon: Janowicz przetrwał napór rywala, Polak w ćwierćfinale!

Jerzy Janowicz pokonał w pięciu setach Jurgena Melzera i wywalczył awans do ćwierćfinału Wimbledonu. Łodzianin jest pierwszym polskim tenisistą od 33 lat, który zagra w tej fazie Wielkiego Szlema.

Leworęczny Jürgen Melzer zgodnie z oczekiwaniami był dla Jerzego Janowicza niezwykle trudnym i niewygodnym rywalem. Grający sprytnie, z głową, a jednocześnie potrafiący pięknie uderzyć Austriak od pierwszej do ostatniej głowie siał mętlik w głowie Polaka. Polaka, który wcale nie grał swojego najlepszego pojedynku, a mimo to odnalazł drogę do największego zwycięstwa w karierze.

Całe piękno tenisa tkwi w tym, że można być od rywala gorszym w zasadzie każdym aspekcie statystycznym, a mimo to wyjść z pojedynku zwycięsko. Janowicz w poniedziałek zepsuł więcej piłek od Melzera, mniej piłek też skończył. Rzadziej trafiał pierwszym podaniem, popełnił ponad dwukrotnie więcej podwójnych błędów serwisowych. Gdy serwował na mecz, miał na koncie nawet mniej wygranych punktów w całym meczu. A mimo to schodził z kortu jako wygrany.

Poniedziałkowy mecz był manifestem nowego Janowicza. Janowicza dojrzałego, który nawet jeśli sprawia z zewnątrz wrażenie poirytowanego i zdenerwowanego, to w środku jest zimny jak lód, skupiony tylko i wyłącznie na kolejnym punkcie. Janowicza, który umie zaatakować w najlepszym momencie, Janowicza, który umie wykorzystać pojedyncze potknięcia rywala, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Sam pojedynek był niezwykle szarpany. Polak zaczął słabo, jak z Almagro. Niepewny serwis, liczne błędy i Melzer błyskawicznie objął prowadzenie 3:0, którego nie dał już sobie wydrzeć z rąk i wygrał 6:3. Austriak robił dokładnie to, czego można było się spodziewać - nie uderzał w piłkę piekielnie mocno, ale umiał przyśpieszyć, mieszał grę, wykorzystywał korty i urozmaicał niewygodne, leworęczne podanie. Z jednej strony nie grał bardzo ryzykownie, z drugiej konsekwentnie spychał Polaka do defensywy, nie dając mu rozwinąć skrzydeł i przejść do ataku.

Melzer równie mocno rozpoczął drugą odsłonę spotkania. Ostre returny i świetne piłki pod linię końcową dały mu w trzecim gemie prowadzenie 40-0 przy podaniu Polaka. Janowicz wyszedł z opresji najlepiej, jak tylko się dało, z tarapatów wychodząc dzięki fantastycznemu serwisowi i silnemu forhendowi. To nie był koniec kłopotów Janowicza i łodzianin odparł w gemie jeszcze dwie szanse na przełamanie. Do końca partii gemy toczyły się według utartego schematu - Melzer gładko wygrywał własne gemy serwisowe, Polak zaś miał mniejsze lub większe kłopoty, nie dając jednak rywalowi szans na przełamanie

Rozstrzygnięcie tie breaka było co najmniej niespodziewane. Solidny jak ściana Melzer nagle stracił rezon, a ręka zaczęła mu drżeć. Austriak, który był nie do ruszenia przy własnym podaniu, przegrał przy nim wszystkie punkty. Janowicz za to nie trafił ani jednego pierwszego serwisu, a świetnie returnujący wiedeńczyk nie był w stanie nic z tym zrobić i to Polak wygrał trzynastego gema 7-1.

Melzer to jednak tenisista zbyt doświadczony, by zniechęcić się pojedynczym niepowodzeniem. W przebiegu meczu w zasadzie nic się nie zmieniło - Austriak wciąż szachował Polaka podaniem, ten odgryzał się potężnymi i celnymi serwisami, które przeprowadziły go przez seta. Wystarczyła chwila słabości Melzera, by Janowicz zacisnął stalowe kleszcze na jego szyi. Wspaniałe returny w połączeniu z niepewną grą rywala dały łodzianinowi upragnionego, pierwszego w meczu breaka na 5:4, po czym Janowicz bez mrugnięcia okiem zakończył seta przy własnym podaniu.

Gdy Polak przełamał na 3:2 w czwartej partii, mogło się zdawać, że mecz nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Melzer jakby odrobinę wolniejszy spóźniał się do piłek, Janowicz za to w ofensywnym szale bił w piłkę jak taran w bramę cytadeli. Chwila szczęścia była jednak ulotna i w kolejnym gemie dwa podwójne błędy serwisowe wymazały ciężko wypracowaną przewagę. Były one zarazem ożywczym szokiem dla Austriaka, który wrócił do meczu i ponownie zaczął wywierać presję. Janowicz pękł pod naporem Melzera w gemie dziesiątym, rozbity wspaniałymi returnami. Trzeba było usiąść, pozbierać myśli i dać z siebie wszystko w decydującym secie.

W nim Polak pokazał wielką klasę. W trzecim gemie płynne pociągnięcia forhendem  intuicyjne returny dały mu breaka i tym razem łodzianin nie stracił czujności. Janowicz jeszcze niebezpiecznie poślizgnął się w czwartym gemie, ale nie przeszkodziło mu to posyłaniu kolejnych pocisków na drugą stronę kortu. Podając na mecz, przy stanie 5:4, polski tenisista rozegrał gema marzeń. Cztery potężne podania bez odpowiedzi przeciwnika, ze stoickim spokojem, bez niecierpliwości i nerwów.

Po ostatniej piłce Janowicz tylko padł na kort, nie wierząc w to, co właśnie osiągnął. Został pierwszym od 33 lat Polakiem, który zagra w ćwierćfinale najbardziej prestiżowego turnieju na świecie.

The Championships, Wimbledon (Wielka Brytania)
Wielki Szlem, kort trawiasty, pula nagród w singlu mężczyzn 8,588 mln funtów 
poniedziałek, 1 lipca

IV runda gry pojedynczej:

Jerzy Janowicz (Polska, 24) - Jürgen Melzer (Austria) 3:6, 7:6(1), 6:4, 4:6, 6:4

Program i wyniki turnieju mężczyzn

[b]Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

[/b]

Źródło artykułu: